Zamknij

HISTORIA BAZARKU. "25 lat temu było tu błoto i glina".

16:05, 18.10.2014 Agnieszka Pająk-Czech Aktualizacja: 16:04, 20.10.2014
Skomentuj Apacz Apacz

Zapoczątkowała handel w miejscu, gdzie obecnie znajduje się Targowisko na Dołku. Niezmiennie pracuje tu od 25 lat. Pani Grażyna Boryszewska pamięta czasy, gdy wśród straganów klienci brodzili po błocie i glinie. Oto żywa historia ursynowskiego bazarku!

Dwadzieścia pięć lat temu pani Grażyna postanowiła dorobić kilka groszy do pensji męża. Na wychowaniu miała wówczas dwójkę małych dzieci.

- Było ciężko. Przeprowadziliśmy się na Ursynów. Dookoła naszych bloków znajdowały się tylko pola i sady. W tamtych czasach pracował tylko mąż. Ciągle brakowało pieniędzy. Któregoś dnia wyciągnęłam ze swojej szafy nieużywane ubrania. Poszłam na pole i z plandeki rozłożonej na ziemi zaczęłam nimi handlować. Wkrótce sprzedawałam ubrania sąsiadek i swoich dzieci. Tak właśnie zaczął się handel w miejscu gdzie teraz jest bazar – opowiada pani Grażyna.

Wkrótce obok jej prowizorycznego stoiska pojawili się inni, którzy handlowali czym popadło.

- Zebrała się grupa ludzi, którzy chcieli czegoś więcej. Poszliśmy wtedy do urzędników i wydzierżawiliśmy teren. Z własnych pieniędzy postawiliśmy ogrodzenie i prowizoryczne bramki – wspomina.

Tak właśnie powstał legalny bazar przy ul. Płaskowickiej.

- Wkrótce po tym jak ogrodziliśmy plac, kupiłam pierwszy pawilon – blaszak. W ślad za mną poszli inni handlujący. To były małe pawilony, mało było w nich miejsca. Ja handlowałam tu codziennie. Na bazarku nie było wtedy prądu ani wody, a klienci chodzili po drewnianych deskach. Wieczorami oświetlałam swój stragan lampą gazową.

Wraz z klientami zaczęli się zjeżdżać kupcy.

- W ciągu kilku lat wokół targowiska powstało mnóstwo bloków. Co raz więcej ludzi zaczęło do nas przychodzić. Razem z mężem jeździłam wtedy po wiejskich targach w okolicach Warszawy i zapraszałam kupców do nas. Chcieliśmy, żeby klienci mieli jak największy wybór. Po pewnym czasie zebraliśmy pulę pieniędzy, którą przeznaczyliśmy na podłączenie targowiska do źródła prądu. Wtedy też wspólnymi siłami postawiliśmy pierwszą toaletę. Każdy robił co mógł. We wszystkim pomagały nam rodziny.

Na inwestycje brakowało pieniędzy, ale kupcy się nie poddawali

- Czasem było tak, że zarobione przez mojego męża pieniądze przeznaczałam na kolejne inwestycje na bazarze. Nie mogliśmy na przykład patrzeć na to jak klienci brodzą w błocie. Najpierw ułożyliśmy betonowe płyty monowskie, później wspólnie budowaliśmy chodniki. Każdy miał obowiązek ułożyć sam kilka metrów.

Bazarek rósł w siłę. Wkrótce okazało się, że brakuje już miejsca do handlu.

- Klientów i straganów przybywało z miesiąca na miesiąc. Zrobił się straszny ścisk. Dlatego postanowiliśmy wydzierżawić kolejny teren – ten, na którym obecnie handluje się warzywami i meblami.

Obecnie na bazarze można kupić dosłownie wszystko. W weekendy zjeżdżają się tu klienci z Ursynowa i okolic.

- Na bazarze handlowałam chyba wszystkim od ubrań, przez chemię po mięso i wędliny. Od kilku lat sprzedaję kwiaty. Mam 63 lata, a jestem tu codziennie. Nigdy nie wykorzystałam urlopu ani tym bardziej nie brałam zwolnień. Bazar to moje życie, znam tu wszystko, wszystkich i dokąd zdrowie mi pozwoli, będę tu sprzedawała – kwituje pani Grażyna.

(Agnieszka Pająk-Czech)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(3)

biniek1987biniek1987

0 0

Szkoda ze nie ma galerii jakiejkolwiek z historii bazarku . 12:21, 30.11.2014

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

eueu

0 0

zięcia są na stronie http://ursynow.org.pl wejść w galerie i wybrać rok 1989 tam będą zdjęcia z początku bazarku
pozdrawiam :) 14:42, 01.12.2014

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

biniek1987biniek1987

0 0

Dzięki serdeczne :) 12:54, 02.12.2014


0%