12 dzielnic uruchomiło ślizgawki. Dlaczego znów nie Ursynów?

Kolejny rok dzielnica zamiast wzorem innych dzielnic stworzyć bezpieczną i darmową ślizgawkę dla dzieci, woli dofinansować działalność prywatnego podmiotu, który prowadzi jedyne w dzielnicy lodowisko. Czy ta decyzja ma uzasadnienie?

- To kolejny sezon w którym zwiększamy liczbę miejskich lodowisk. Do dotychczasowych 15 dołączy nowe budowane pod Pałacem Kultury i Nauki. Mam nadzieję, że amatorzy łyżew będą chętnie korzystać ze ślizgawek, które są stałym elementem zimowego krajobrazu stolicy. Większość lodowisk rozpocznie działalność wraz z początkiem grudnia, a czynne będą aż do marca przyszłego roku - chwali się Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy. Po raz kolejny słowa te nie dotyczą mieszkańców Ursynowa.

Bo co roku sytuacja się powtarza: coraz więcej dzielnic warszawskich organizuje dla swoich dzieci ślizgawki i lodowiska a ursynowski urząd od lat nie widzi takiej możliwości. W czym ursynowskie dzieci i młodzież są gorsze od tych z innych rejonów Warszawy? Problem poruszają nasi czytelnicy.

- Co roku brakuje takiej ślizgawki, która zachęciłaby dzieci do wyjścia na świeże powietrze w okresie zimowym - pisze do nas pani Alina. - Nie trzeba przecież wiele - wystarczy jakiś teren w mróz zalać wodą, przecież kiedyś tak było i była super zabawa! - dodaje matka dwójki nastolatków z Ursynowa. 

Na Ursynowie działa sezonowe komercyjne lodowisko kryte, ale jak słusznie zauważają mieszkańcy nie każdego stać na wykupienie biletu. - Trzygodzinna zabawa na łyżwach kosztuje ponad 12 złotych od osoby, a więc trzyosobowa rodzina zapłaci 36 złotych za tę przyjemność - mówi Maria, której nie stać na skorzystanie z usług ursynowskiego "Figlowiska". Za wypożyczenie łyżew płaci się dodatkowo.

Tymczasem większość z 16 ślizgawek w 12 dzielnicach jest dla dzieci i młodzieży zupełnie bezpłatna. Dlaczego więc władze Ursynowa nie chcą zorganizować takiej ślizgawki? Czyżby w grę wchodziło chronienie interesów właściciela komercyjnego lodowiska?

Wiceburmistrz Ursynowa Łukasz Ciołko twierdzi, że dzielnica przymierzała się w tym roku do zorganizowania ślizgawki. - Zgłosiła się nawet firma chętna do jej zorganizowania. Przeszkodziły jednak względy techniczne. W parku Jana Pawła II, gdzie chcieliśmy urządzić lodowisko, nie ma podłącza enegetycznego o odpowiedniej mocy - mówi z-ca burmistrza. 

Budowa lodowiska to także duży koszt - co najmniej kilkaset tysięcy złotych. - Dziś już nie da się po prostu wylać wody na ziemię i czekać aż zamarznie. Muszą zostać spełnione wszystkie wymogi bezpieczeństwa - mówi Agnieszka Kłąb z biura prasowego miasta.

Niemniej - dzielnice podejmują sie tego wysiłku, bo lodowisko w czasie zimy to okazja do zajęć dla dzieci i młodzieży ze szkół oraz zachęta do ruchu. Wydatek na stworzenie lodowiska jest jednorazowy, w sezonie dochodzą tylko koszty utrzymania. Czy kiedykolwiek mieszkańcy doczekają się więc dzielnicowego lodowiska? 

- Analizujemy możliwość stworzenia takiego lodowiska - mówi Bernadeta Włoch-Nagórny z ursynowskiego urzędu. - Ze wstępnych szacunków wynika, że koszt budowy lodowiska o wymiarach 20x40 m to ok. 600 tys. złotych, plus koszt zadaszenia - np. hala o konstrukcji stalowej ok. 1 mln zł oraz zakupu pojazdu do konserwacji lodu. 

Utrzymanie takiego lodowiska w sezonie kosztuje około 60 tys. złotych - z energią elektryczną, pracownikami obsługi, wodą, rolbą i konserwacją. Prawie połowę tej kwoty dzielnica wyda w tym roku na organizację Mikołajek na Lodzie - tylko jednego dnia, którego ursynowianie będą mogli pojeździć za darmo na komercyjnym "Figlowisku". 

Pozostaje jeszcze kwestia lokalizacji dzielnicowej ślizgawki. - Dzielnica nie ma uzbrojonego terenu na którym można byłoby zorganizować lodowisko - mówi Bernadeta Włoch-Nagórny. 

Problemów do rozwiązania jest wiele, dzielnica mnoży wątpliwości i pytania - wszystko wskazuje na to, że dzieci z Ursynowa zainteresowane zabawą na lodzie, których nie stać na skorzystanie z komercyjnego lodowiska, przez długie lata zostaną... na lodzie.

[ZT]8644[/ZT]

[ZT]5249[/ZT]

[ZT]14133[/ZT]