Zamknij

40 lat minęło... "Stolarka słaba, krzywe ściany, ale brało się, co dawali!"

11:51, 08.01.2017 Kuba Turowicz Aktualizacja: 22:13, 22.01.2017
Skomentuj AP AP

"40 lat minęło jak jeden dzień!" - mógłby zaśpiewać Andrzej Rosiewicz, popularny w latach 80. XX wieku piosenkarz, który również mieszkał w naszej dzielnicy. Ursynów obchodzi 40-lecie swojego powstania. Pierwsze bloki zaczęły się budować w grudniu 1972 roku. W styczniu 1977 r. na Puszczyka 5 wprowadzili się pierwsi lokatorzy. Rozmawiamy z jednym z nich - Eugeniuszem Kornilukiem.

Klucze wręczał im sam towarzysz Edward Gierek, pierwszy sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. W tych czasach partia decydowała o wszystkim. Czasami władze udawały się z gospodarską wizytą na wielkich budowach. Tak stało się 8 stycznia 1977 roku, gdy pierwsi lokatorzy wprowadzali się do bloku przy Puszczyka 5. Jedną z rodzin, która dostała wtedy swoje spółdzielcze mieszkanie, byli państwo Kornilukowie.

- Nie byłem pierwszym oficjalnie, bo to sąsiad klucze dostał wcześniej. Ja jednak zamieszkałem szybciej – sąsiad wprowadził się dopiero za jakiś czas. Pamiętam, że moja żona odbierała nasze klucze, ja dojechałem jakoś w trakcie – w pracy byłem - wspomina Eugeniusz Korniluk, pierwszy lokator mieszkania przy Puszczyka 5. 

- Zaklepałem je sobie już wcześniej, podobał mi się układ i 4 piętro, choć tego akurat nie przemyślałem, bo z biegiem lat stanowiło to coraz większe utrudnienie. Do spółdzielni zapisałem się w 1969 roku, mieszkanie dostałem 8 lat później, ale na telefon czekałem jeszcze dłużej – 12 lat.

Jakie było pierwsze wrażenie po przekroczeniu progu własnego M?

- Stolarka była słaba, okna nieszczelne, ściany krzywe, ale brało się to, co dawali. Każdy miał to samo. Oglądałem jeszcze mieszkanie na Wiolinowej, było większe, ale dopiero na 7. piętrze, to już za wysoko. Wszystkie mieszkania wyglądały jednak tak samo – podobne usterki, niedociągnięcia - opowiada dawny lokator bloku na Ursynowie Płn.

W pierwszych tygodniach zasiedlania zorganizowano na parterze wystawę mebli – można było wybrać wyposażenie kuchni, pokoju. Blok przy Puszczyka 5 miał mieć wysoki standard, bo lokatorzy dopłacali za udogodnienia.

- Płaciło się więcej za glazurę, problem w tym, że nigdy jej nie zrobili, nie było, jak się wprowadziliśmy, nie zrobiono jej nigdy później. Nawet za szafki kuchenne się płaciło, ale szafki już wisiały w kuchni od początku na szczęście - wspomina pan Eugeniusz. 

Byłem podekscytowany – to było moje pierwsze mieszkanie. Mieliśmy cudaczne czasy, wszystko było trudne, ale i śmieszne w jakiś sposób. Jeszcze nie mieszkaliśmy na Puszczyka, ale przyszliśmy z żoną na kolejne oglądanie. Okazało się, że spółdzielnia nakleiła na ściany nowe tapety. Byłem pewien, że pomyliliśmy mieszkania, bo po co remontować coś, co nie zostało jeszcze zużyte? To było jednak nasze mieszkanie, nigdy nie dowiedziałem się, o co chodziło z tą zmianą tapety!

foto: kadry z reportażu TVP (1977 r.)

Jak wyglądało życie sąsiedzkie w nowych realiach?

- Pamiętam, że mieliśmy straszne sprzeczki ze spółdzielnią. Długo walczyliśmy z grzybem w łazience i kuchni – ostatecznie spółdzielnia uległa – ociepliła blok i było po sprawie, ale to był rok 1989. Początki były drętwe. Na naszym piętrze kawalerka była pusta, później dopiero zamieszkało tam młode małżeństwo. Z sąsiadem, który w 1977 roku jako pierwszy dostał klucze przyjaźniłem się przez lata. On już nie żyje, ale utrzymuję kontakt z jego żoną, która teraz mieszka w Słupsku. Było sporo ludzi wykształconych, ale i robotnicy mieszkali, tak jak ja. Pamiętam, że sąsiedzi z trzeciego piętra już na początku mieli telefon. Chodziło się do nich zadzwonić czasem, staraliśmy sobie pomagać, żyć w zgodzie.

Pan Eugeniusz dobrze wspomina wieczorek zapoznawczy zorganizowany dla mieszkańców przez spółdzielnię w 1976 roku. Wtedy poznał innego sąsiada, z którym całe życie się dobrze się dogadywał.

- Pamiętam pierwszy sklep w czerwoniaku – budynek, który podobno wybudował jakiś dżokej z wyścigów. Później jeszcze powstał megasam przy Surowieckiego. Wszystkie plagi tam się działy! Sklep się palił, był okradany, dach się zawalił! - opowiada Pan Eugeniusz.

Z Ursynowa wyprowadził się do Wołomina w 2004 roku, ale do dziś z sentymentem wspomina ursynowskie czasy.

ZOBACZ RELACJĘ TVP Z WIZYTY E. GIERKA PRZY PUSZCZYKA - 1977 ROK:

(Kuba Turowicz)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(2)

prawdaprawda

0 1

NIkt nie zrobił dla tego ciemnego narodu tyle ile towarszysz Edward Gierek! PRAWDA W OCZY KOLE?! 07:45, 12.01.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

chamekchamek

1 0

Jak widać większość starych mieszkańców się wyniosła. Sprowadzili się z pod Poznania i z Białegostoku różni kompetentni i wykształceni specjaliści. 17:53, 12.01.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%