Zamknij

83. rocznica agresji sowieckiej. Sybiracy uczcili pamięć wywiezionych w głąb ZSRR

13:40, 17.09.2022 Sławek Kińczyk Aktualizacja: 13:57, 17.09.2022
Skomentuj SK SK

Żyją jeszcze wśród nas ludzie, którzy pamiętają wywózkę Polaków w głąb ZSRR, po napaści Sowietów na nasz kraj w 1939 roku. 17 września przypada 83. rocznica tej agresji. Sybiracy złożyli kwiaty pod ursynowskim głazem upamiętniającym deportacje, nie zabrakło też wspomnień.

Dwa tygodnie po napaści Niemiec na Polskę, od wschodu na terytoria ówczesnej Rzeczypospolitej - zachodnią Białoruś i zachodnią Ukrainę - wkroczyła armia sowiecka. Polska inteligencja oraz właściciele majątków ziemskich czy zamożniejsi chłopi, zwani przez Sowietów pogardliwie "kułakami", zostali aresztowani i w czterech deportacjach wywiezieni w głąb Związku Radzieckiego.

W sobotę, w 83. rocznicę napaści Rosji na Polskę, członkowie mokotowsko-ursynowsko-wilanowskiego koła Związku Sybiraków w Polsce złożyli kwiaty pod głazem upamiętniającym wywózki. Wiązanki złożyli też przedstawiciele władz dzielnicy z wiceburmistrzem Jakubem Berentem na czele, ursynowska Rada Seniorów oraz młodzież ze Szkoły Podstawowej nr 81 im. Juliana Ursyna Niemcewicza, która opiekuje się pomnikiem.

Głaz pamięci o zsyłkach

To pamiątkowe miejsce znajduje się w parku Jana Pawła II, w jego południowej części. Jego historia sięga czasów budowy pobliskiego kościoła Wniebowstąpienia Pańskiego. Wtedy to wykopano sporych rozmiarów głaz narzutowy, który umieszczono nieopodal świątyni. W 1999 roku z inicjatywy ówczesnego prezesa Spółdzielni Mieszkaniowo-Budowlanej „Ursynów”, sybiraka, Stanisława Olszewskiego został on poświęcony osobom wywiezionym w latach 1939-1956 na Syberię.

Niedawno do głazu można się zbliżyć, usunięto ogrodzenie. Dzielnica powinna zadbać o mocno wysłużone schodki i o montaż poręczy - przychodzą tu przecież ludzie starsi, którzy nie są w stanie o własnych siłach dostać się do głazu, by złożyć kwiaty czy chwilę podumać.

W sobotę tragiczne wydarzenia sprzed lat przypominali sami ich uczestnicy. Dziś to 90-latkowie, świadkowie historii.

- Już 10 lutego 1940 roku nastąpiła pierwsza masowa wywózka Polek i Polaków, całych rodzin, do dalekiej Syberii do łagrów, czyli obozów w Tajdze. Pierwsza deportacja objęła 300 tysięcy ludzi. Następne trzy - łącznie 1,35 mln - mówił Stanisław Sikorski, prezes warszawskiego oddziału Związku Sybiraków.

Przypomniał, że po ciężkich latach spędzonych gdzieś "na końcu świata", Sybiracy wędrowali do Iranu, Egiptu, Włoch, wyzwalali Monte Cassino, Padwę, Bolonię, dołączając do armii gen. Andersa czy do drugiej polskiej armii im. T. Kościuszki pod dowództwem gen. Berlinga, która szła od Lenino aż po niemiecki Magdeburg.

Podczas skromnej ursynowskiej uroczystości nie mogło zabraknąć wątku wojny na Ukrainie. - Chcielibyśmy, aby nie powtórzyła się historia po napaści na Polskę w 1939 roku. Życzymy Ukrainie, aby przy pomocy Polski i innych krajów, ta rosyjska agresja zakończyła się jak najszybciej i zapanował pokój - mówił prezes oddziału związku.

"Wyrzucili martwe dziecko jak piłkę"

Żyją jeszcze wśród nas osoby, które pamiętają wywózki. Były wtedy dziećmi. Chętnie dzielą się wspomnieniami o zdarzeniach sprzed 70-80 lat, choć nie są to dla nich opowieści łatwe.

Krystyna Jacek, dziś mieszkanka Ursynowa, jako 11-latka z rodziną trafiła po 6 tygodniach podróży bydlęcym wagonem aż pod góry Ałtaj na styku Rosji, Kazachstanu, Mongolii i Chin, do sowchozu "Pobieda" (po rosyjsku "Zwycięstwo"). Pamięta pierwszą wrześniową lekcję w sowieckiej szkole.

- Siedmioro polskich dzieci w klasie, nie rozumieliśmy, co do nas mówią. Rosyjskie dzieci zaczęły śpiewać z nauczycielem: „Pomniat psy atamany, Pomniat polskije pany” (dop. redakcji: to fragment antypolskiej pieśni oddziałów Armii Konnej Budionnego, śpiewana podczas wojny polsko-sowieckiej w 1920 roku). A my płakaliśmy niesamowicie! Później my zaśpiewaliśmy „Jeszcze Polska nie zginęła” i na szczęście oni nic nie rozumieli - opowiada pani Krystyna.

Janina Ciesielska została wywieziona z domu w woj. tarnopolskim, gdy miała 8 lat. Jej ojciec, komendant policji, został od razu aresztowany przez Rosjan w 1939 roku. A w lutym 1940 r. razem z matką i bratem przez dwa tygodnie jechali w wagonie towarowym i trafili w okolice Taszkientu w Kazachstanie. Do dziś pamięta wstrząsającą historię z podróży.

- Jechała z nami znajoma z bliźniętami. Jedno z tych dzieci po tygodniu zmarło. Otworzyli wagon i wyrzucili to martwe dziecko jak piłkę - mówi pani Janka ze łzami w oczach.

Gdy po dotarciu drzwi wagonu otworzyły się, wywiezieni zobaczyli bezkresny step i ziemianki. Przez sześć lat w nich mieszkali. Brakowało wszystkiego. W sowchozie mnóstwo ludzi umierało - nie tylko Polacy, ale i zesłani tam Niemcy, Ukraińcy, Tatarzy. W tych strasznych warunkach w 1943 urodził się brat pani Janiny - Stanisław Szelc, znany dziś z wrocławskiego Kabaretu Elita.

Po powrocie, w 1946 roku, rodzina pani Janiny próbowała odnaleźć zaginionego ojca, który też został wywieziony. W latach 90. XX w. od Kazimierza Jabłońskiego, który był znajomym ojca, usłyszała, jak wyglądał pogrzeb taty.

- Do naga rozbierali, później do papierowego worka i wyrzucali na step. A co się działo z ciałem, to się działo. Hieny robiły swoje - opowiada pani Janina.

Teresa Lasota została wywieziona podczas ostatniej deportacji - już w 1952 roku z miejscowości Oszmiany na Białorusi, przedwojennego polskiego miasta. 

Wywieźli nas do Kazachstanu niedaleko Taszkientu. Na szczęście w dzień było tam ciepło... Po dwóch tygodniach w wagonie, wyrzucili do kołchozu, bez dachu nad głową, ani niczego. Sami robiliśmy lepiankę z gliny. Z ogniem było trudno, nie było czym palić. Noce zimą były bardzo zimne. Na szczęście zabraliśmy z domu kożuchy i dało się jakoś spać. I tak przez 5 lat. Na początku kombinowaliśmy, jak przeżyć, ukraść kukurydzę. Później dostawaliśmy skromne racje mąki i mleka. Niektórzy Rosjanie byli nawet uprzejmi, inni się mścili, bo dlaczego Polacy zabierają im chleb?

- relacjonuje pani Teresa.

W 1956 roku, gdy w ZSRR - po śmierci Stalina i poddaniu krytyce jego metod przez Chruszczowa - zelżał terror, nastąpiła amnestia. Rosjanie pozwolili Polakom wrócić do swojego kraju.

- Początki były bardzo ciężkie, chyba nawet gorsze niż tam. Ja mam bardzo przykre wspomnienia. W szkole byłam tą "Ruską"… Nie było lekko - mówi pani Teresa.

Żyjący Sybiracy, mimo podeszłego wieku, chcą wciąż opowiadać o swoich przeżyciach. Ku przestrodze. W najbliższy wtorek wysłucha ich młodzież ze Szkoły Podstawowej nr 81 przy Puszczyka. Na co dzień to właśnie ona opiekuje się ursynowskim głazem pamięci. I to ona będzie podtrzymywać w przyszłości pamięć o tragicznych losach z lat 1940-1956.

[ZT]16768[/ZT]

(Sławek Kińczyk)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

qwrqwr

1 1

Szkoda , że nasze władze zapominają, że w 1939 na nasz kraj napadły dwa totalitaryzmy, domagając się reparacji tylko od jednego z nich. 11:31, 21.09.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%