Trudno o gorszy moment. Kilka dni przed majówką altana grillowa na polanie przy Górce Kazurce leży zdewastowana. Nie wiadomo czy zrobili to wandale, czy mocno wiejący kilka dni temu wiatr. Mieszkańcy, dyskutują o przyczynach i czekają na naprawę. Jej termin nie jest jeszcze znany. 

Nie było świadków, nie ma monitoringu, zatem ustalenie przyczyn zniszczenia altany wymaga oceny fachowców. Sprawą nie zajmie się jednak policja, bo ratusz nie zgłosił sprawy. Wiatę naprawi firma, która ją postawiła w grudniu 2017 roku. 

- Nie wiemy dokładnie co się stało. Raczej trudno uwierzyć żeby konstrukcja z bali sama się przewróciła. Ponieważ jest na gwarancji zgłosiliśmy do wykonawcy konieczność naprawy, konstrukcja powinna być też bardziej odporna na działania wandali - informuje ursynowski wydział Infrastruktury.

Ursynowianie, którzy korzystając z ładnej pogody spacerują u podnóża Górki Kazurki, z ciekawością ogladają przewróconą altanę.

- Ludzie mówią, że to się stało, jak była ta ostatnia wichura. Powiało i taki efekt. Żeby przewrócić taki wielki dach, to trzeba siły większej niż człowieka, a to wygląda, jak złożony domek z kart - mówi pani Maja. 

W działanie wandali nie wierzy też mieszkaniec ul. Kazury, który często przychodzi w to miejsce ze swoim psem

- Takie są efekty partactwa. Moim zdaniem źle zrobiona altana, po kosztach. Kilka razy tu siedziałem i miałem okazję zobaczyć, że to wszystko trzyma się na słowo. W tamtym roku stół się przewócił, bo był kiepsko zamontowany. Całe szczęście, że nikogo w środku nie było, jak to teraz zawaliło się - mówi pan Jakub. 

Altana piknikowa z miejscem na ognisko i ławkami powstała za pieniądze z Budżetu Partycypacyjnego na 2017 rok. Głosowały na nią wówczas 2440 osoby, które uznały, że obok Górkki Kazurki potrzebne jest ogólnodostępne miejsce, gdzie można urządzić piknik oraz bezpiecznie rozpalić ognisko. Koszt inwestycji to ponad 15 tys. złotych. 

- Powinien w tym miejscu być zamontowany monitoring. Jego założenie jest tańsze niż naprawa dewastacji. Poza tym odstraszałby wandali, a jeśli nie, to można byłoby ich złapać, żeby zapłacili za szkody, albo mieć stuprocentową pewność, że to wina konstrukcji - mówi pan Piotr.