Zamknij

Bajzel z planem Sarabandy. "Będziecie mieli ludzi na ulicach"

10:03, 10.04.2018 Sławek Kińczyk Aktualizacja: 11:46, 10.04.2018
Skomentuj SK SK

Projekt planu miejscowego dla rejonu ul. Sarabandy na Zielonym Ursynowie to prawdziwy gniot - uważają mieszkańcy tej okolicy. Dowód? Na projekcie nie można się doszukać wielu stojących domów, projektowane drogi... przecinają środek posesji. Twórcy nie dostrzegli... budującej się już cerkwi. Kto za to odpowiada?

Już dawno żaden plan miejscowy nie budził takich emocji. W poniedziałkowe popołudnie ponad 100 mieszkańców ponownie spotkało się z urzędnikami, by dyskutować na temat projektu.

Wyłożenie projektu planu dla Zachodniego Pasma Pyrskiego w rejonie ul. Sarabandy, które odbyło się 19 marca w ursynowskim ratuszu, zakończyło się gigantyczną awanturą. Właściciele posesji nie mogli doszukać się swoich domów, na podkładzie zaznaczone były szamba, których faktycznie nie ma. Planowana przez projektantów siatka dróg szatkuje działki jak drobna tarka kapustę. Tak, że z wolnymi kawałkami nie można już nic zrobić. Jednym słowem wielka pomyłka.

- Czy projektanci w ogóle byli na miejscu, czy widzieli co jest a czego nie ma? - pytali ludzie. A to tylko jeden z łagodniejszych zarzutów, które padały.

Mieszkańcy wściekli, autorzy planu spóźnieni

W poniedziałek wcale nie było spokojniej. Urzędnicy z dzielnicy - również są niezadowoleni z "dzieła" miejskich planistów - wymieniali uwagi, jakie będą składać do "potworka z Sarabandy". Jest ich ponad sto. M.in. ograniczenie liczby terenów zielonych, których w planie jest całe mnóstwo.

- Jest tam aż 12 terenów zieleni parkowej wokół jeziorek - około 17 hektarów. Koszt wykupu przez dzielnicę wyniósłby ok. 51 mln złotych. To nierealne - mówił wiceburmistrz Piotr Zalewski.

Spóźnieni blisko godzinę twórcy planu - Zofia Romanowicz-Szczerba z Biura Architektury i Planowania Przestrzennego oraz projektant Zbigniew Garbowski - próbowali tłumaczyć, skąd wzięły się konkretne zapisy.

- Jednym z problemów jest retencja wód opadowych i roztopowych. Jeśli wody nie będą retencjonowane tutaj, to będą zalewane inne tereny. Lokalizacji retencji chce miasto i miasto wykupi te tereny - tłumaczył Garbowski.

Mieszkańcy, burmistrzowie i radni kiwali głowami ze zdumienia, choć doskonale wiedzą, że Zielony Ursynów jest trapiony podtopieniami i problem trzeba wreszcie rozwiązać. Pytanie, czy dzielnicę i miasto rzeczywiście będzie stać na tak duże połacie zieleni? Właściciele posesji w tej części Ursynowa nie wierzą w zapowiadane wykupy gruntów. Od lat nie udaje się gminie odkupić podstawowych działek drogowych, i nagle mają się znaleźć pieniądze na hektary zieleni?

Niezadowolenie budziły konkretne zapisy planu, m.in. stworzenie "drugiej Puławskiej" czyli przedłużenia Farbiarskiej, likwidacja części ul. Pozytywki, zbyt gęsta siatka dróg publicznych, co może zablokować wszelkie plany inwestycyjne właścicieli działek czy nieuzasadnione stworzenie łącznika między Lasem Kabackim a Jeziorem Zgorzała. Ludzie wytykali też błędy z lokalizacją szamb, wysokością cerkwi, która dla planistów jest niższa niż w rzeczywistości, oraz niezgodność rysunków z legendą.

- Na Cymbalistów na odcinku 200 metrów są aż 4 przeznaczenia terenu. Gdzie tu jest ład przestrzenny, który ten plan miał wprowadzić? - pytała mieszkanka tej ulicy.

"Mapy Google są dokładniejsze niż Wasz plan"

Największe emocje budził jednak sposób tworzenia planu. Projekt powstaje już od ponad 9 lat. Stąd to, co zaprezentowano mieszkańcom podczas jego wyłożenia oraz wczorajszego spotkania, w dużej mierze było... nieaktualne. Ludzie byli wściekli.

- To kpina, żeby nas zapraszać na spotkanie, na którym prezentuje się nieaktualny podkład! - mówili mieszkańcy.

- Jak to jest możliwe, że miasto stołeczne przygotowuje plan z tak rażącymi błędami i na starych podkładach? - pytał radny Krystian Malesa.

- Mapa Google jest dokładniejsza niż to, co przez 10 lat udało Wam się zrobić. Jak Wy pracujecie? I to za nasze pieniądze! - grzmieli mieszkańcy.

Naczelniczka z miejskiego Biura Architektury i Planowania Przestrzennego zapewniała, że "projektanci byli na miejscu", Garbowski potwierdzał, że bywa na Sarabandy raz w roku. Tłumaczył też zawiłości proceduralne.

- Procedury są niestety długotrwałe. W tym czasie wydawano warunki zabudowy i pozwolenia na budowę, a my zgodnie z prawem nie możemy korygować planu. Nic na to nie poradzę, ja jestem wykonawcą procedury. Wg ustawy plan robi się 9 miesięcy, ale nie w Warszawie! - tłumaczył Garbowski.

Twórcy planistycznego koszmarku sami przyznawali, że jest on do wymiany. I prosili mieszkańców o zgłaszanie uwag do 25 kwietnia. Tylko dzięki nim projekt planu dla Zachodniego Pasma Pyrskiego będzie można narysować od nowa, zgodnie ze stanem istniejącym i wnioskami właścicieli posesji. W opinii projektanta plan będzie musiał być na nowo wyłożony, a pewne procedury ponownie przeprowadzone. Te słowa wieszczą kolejne lata planistycznej prowizorki w rejonie ul. Sarabandy.

- Żyjemy w XXI wieku, w każdej prywatnej firmie, gdybym zobaczył taki poziom niekompetencji, wykonawca zostałby wyrzucony. Będziecie mieli ludzi na ulicach, jeśli nie uzwględnicie naszych uwag. A w wyborach zostaniecie zwolnieni - odgrażał się jeden z mieszkańców.

(Sławek Kińczyk)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(4)

MisiaMisia

2 3

Aż miło patrzeć jak Warszawa żegna PO. 18:25, 10.04.2018

Odpowiedzi:2
Odpowiedz

FcukFcuk

0 1

Zidiocenie nie zabija choć odbiera sens życia. Zalecam zmienić terapeutę 06:23, 12.04.2018


karolkarol

1 0

Dobra fucha taki planista. Przez 9 lat nikt nie patrzy mu na ręce co robi i czy coś robi. 07:25, 13.04.2018


reo

MaxMax

1 1

Zegna po i nie powita pis.. 20:26, 10.04.2018

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%