Choć teraz stoi zapomniana, jeszcze kilkanaście lat temu tętniła życiem. Ba! Była jednym z modniejszych miejsc w Warszawie. Restauracja „Baszta” przy ul. Puławskiej przypomina dziś bardziej ruiny, w których straszy, niż miejsce spotkań śmietanki towarzyskiej. Ale nie zawsze tak było...
Jadąc ulicą Puławską w stronę Piaseczna, na ursynowskich Pyrach, można natknąć się na imponujący, choć mocno nadszarpnięty zębem czasu budynek. Willa ze swoimi wieżyczkami, półokrągłymi oknami i basztą przypomina raczej mały zamek. Prawdopodobnie właśnie od tej baszty wzięła nazwę restauracja, którą 1959 roku otworzył Stefan Staniszewski. Mówi się również, że została tak nazwana na cześć pułku AK, walczącego nieopodal w trakcie Powstania Warszawskiego. Ale od początku...
Budynek, w którym później mieściła się słynna restauracja, powstał w 1896 roku. Jedne źródła podają, że willę, jako pałacyk myśliwski zaprojektował architekt Władysław Marconi dla rodziny Branickich, którzy polowali w Lesie Kabackim. Inne, że Marconi zbudował willę na zlecenie Jana Fruzińskiego, jednego ze słynniejszych warszawskich cukierników. Faktem jest jednak, że na przestrzeni lat, willa wielokrotnie zmieniała właścicieli i... niszczała. Do tego stopnia, że przeznaczono ją nawet do rozbiórki! I gdyby nie upór ówczesnego gospodarza Stefana Staniszewskiego dziś nie byłoby po niej śladu.
Przyszły restaurator dopiął jednak swego. Odremontował willę i w 1959 roku otworzył miejsce, o którym do dziś nie tylko wśród ursynowian, ale i mieszkańców całej Warszawy krążą legendy, co się tam jadło i jak się tam piło...
Na stołach królowała oczywiście kuchnia polska w najlepszym wydaniu: dziki, drób, nóżki w galarecie, kaczki, bażanty. - Ale najsłynniejsze było chyba prosię pieczone w całości – wspomina Julia Staniszewska, córka ostatnich właścicieli.
W latach 70-tych „Baszta” świeciła triumfy, stając się jednym z najpopularniejszych miejsc w Warszawie. Przy swoich stołach gościła głowy wielu państw, m.in. prezydentów USA, ale też artystów - wśród nich Jane Fondę.
- Robiłam jej nawet zdjęcia. Tata dał mi aparat. Właściwie to był mój pierwszy reportaż fotograficzny – wspomina Julia Staniszewska, dziś fotografka. To właśnie dzięki niej „Baszta” dorobiła się nawet swojej własnej książki. "Restauracja", bo taki nosi tytuł, opowiada historię upadku podwarszawskiej restauracji oraz historię rodziny, która ją prowadziła.
- Ta książka to fotograficzne, bardzo osobiste spojrzenie na „Basztę”. Do moich zdjęć Mikołaj Łoziński napisał opowiadanie. Choć to czysta fikcja literacka, znajdzie się tam kilka prawdziwych wspomnień – dodaje Julia Staniszewska.
Juder12:17, 05.04.2015
Byłem w "Baszcie" i skoro pamiętam to 20 latach, było wydarzeniem kulinarnym.
Razem z przyjaciółmi spędziłem tam miłe chwile i mam nadzieję, że "Baszta" wróci na salony.
laluna12:22, 05.04.2015
Bardzo to przykre. Pamiętam czasy jeszcze w PRL-u w których to tata zabierał nas tam na niedzielny obiad. Cudowne wspomnienia. Szkoda miejsca.
yes2mike15:26, 05.04.2015
I Tatar ! Bywałem, jadałem - żyję, befsztyka nie zapomnę ;) Czasy były wtedy PRL, później tylko wóda w Baszcie...
autochton11:33, 09.04.2015
Pershing to pewnie wpadał dlatego, że tam nieopodal to mieszkał jego kumpel, a państwowo to jeden z wicepremierów z czasów PRL'u. Zresztą, zdaje się, że ten wicepremier to leży teraz na pobliskim cmentarzu.
Czerwony_Chemik15:08, 11.04.2015
Znakomite miejsce z klimatem!:) Wpadałem tam z Mamą i Babcią po wizycie na grobach. Mieli wyborne flaki:)
Ella17:05, 11.02.2021
To byla restauracja. Niebo w gebie.Po prostu uczta kulinarna.Przy tym wszystkim miala dusze, nie byla nadeta. Czesto mozna bylo tam spotkac znane osoby ze swiata kultury i sztuki.Na niedzielne obiadki przychodzila rowniez sluzba dyplomatyczna z rodzina z roznych ambasad.
Do tego jeszcze mozna bylo potanczyc, bo na dole byla jedna salka z parkietem, przygrywal pan na klawesynie i spiewala solistka. Bardzo fajnie.
Wyroby prosto od chlopa, wszystko swiezutkie. jedzenie nietuzinkowe. A i homara i raczki mozna bylo zjesc. Wspanialosci. To czasy mojej mlodosci i piekne wspomnienia.
Rusza budowa parku nad POW przy osiedlu Kazury
Ile czasu zajmie odbudowanie Warszawy po rządach Trzaskowskiego i jego eko oszołomów. Radna z Lewicy uszkodziła łańcuchem jeden z zaparkowanych samochodów, a potem pobiła tym łańcuchem właścicieli auta - mężczyznę i jego żonę.
wck
14:02, 2025-08-27
Radni Ursynowa przeciwko prohibicji w Warszawie
ten radziwił..... nie odzywaj się lepiej
zbój Madej
13:25, 2025-08-27
Radni Ursynowa przeciwko prohibicji w Warszawie
Zakaz niczego by nie rozwiązał. Alkoholizm to problem społeczno-kulturowy. Wielu ludzi po prostu musi się schlać, inaczej nie wytrzymają sami ze sobą. Ostatnio tuż przed 22:00 kupowałem w "Żabce" piwo - bezalkoholowe, bo ja się nie lubię tak znieczulać, ale pszeniczne piwo mi smakuje. Za mną kobieta, na oko 35 lat, typ "silna niezależna", ubranie pieczołowicie skomponowane na "luzackie", na uszach słuchawki Bluetooth. Przede mną chyba ze dwie osoby, ona ostatnia. W dłoni "małpka" jakiegoś mocnego, kolorowego badziewia. I pytanie, zadane nieco histerycznym głosem "pan ostatni"? Tia. Wyczuwało się panikę, czy się wyrobi przed zamknięciem. Najchętniej to by to pewnie walnęła "na hejnał", od razu w sklepie. Takich ludzi są tysiące. Jak się im zrobi "prohibicję", to z samego strachu będą kupowali więcej. Bo co jak zabraknie?! Sznur! Niech urzędasy zrobią tak, żeby ludzie nie mieli piekła w życiu, to i chlać nie będą.
Irfy
13:21, 2025-08-27
Radni Ursynowa przeciwko prohibicji w Warszawie
Otwarty Ursynow urósł w moich oczach. Oby tak dalej! Moze i alko nie jest źle ale co poniektórzy go używać nie umieją i trzeba im w tym pomóc.
Kabaciarz
13:10, 2025-08-27