Piątek, 13 listopada ten kierowca zapamięta z pewnością na długo. Ale sam sobie jest winien. Próbował po pijanemu wyruszyć w trasę. Na szczęście na stacji benzynowej napotkali go strażnicy miejscy, którzy do tego nie dopuścili.
40-letni kierowca po kilku głębszych wsiadł w samochód i udał się w kierunku Warszawy. Na stacji benzynowej przy Puławskiej postanowił wzmocnić się kawą. Zaparkował swoim oplem pod samym wejściem do sklepu, zapłacił za kawę i chwiejnym krokiem wracał w kierunku auta.
Tak się złożyło, że na stację paliw zawitał też patrol straży miejskiej. Jeden ze strażników mijał kierowcę w drzwiach sklepu i wyczuł od niego woń alkoholu.
- Mężczyzna wyjął z kieszeni kluczyki i próbował wsiąść za kierownicę. W tym momencie strażnicy miejscy zareagowali i uniemożliwili mu uruchomienie pojazdu. Kierowcy odebrano kluczyki i wezwano patrol policji. W czasie oczekiwania na przyjazd patrolu mężczyzna wyrywał się, chciał odjechać, zaczął się agresywnie zachowywać i nie stosował się do poleceń funkcjonariuszy - relacjonuje Jerzy Jabraszko ze stołecznej straży miejskiej.
Po przyjeździe policjantów 40-latek nadal zachowywał się irracjonalnie, odmówił też poddania się badaniu alkomatem. "Przedstawienie" przeniosło się na komisariat policji przy Janowskiego.
- Zatrzymany mężczyzna zaczął narzekać na ból w klatce piersiowej i domagać się wizyty u lekarza - mówi podkom. Robert Koniuszy z mokotowskiej komendy policji.
Wszystko po to, by uniknąć badania na alkomacie. Gdy kontrolne badania zostały przeprowadzone i wyszło, że mężczyźnie nic nie jest, 40-latek nie miał już wymówek, by poddać się - dopiero nad ranem - badaniu zawartości alkoholu we krwi.
Od jego wyników zależy to, czy zostanie oskarżony o kierowanie autem w stanie nietrzeźwości czy tylko w stanie po użyciu alkoholu. Różnica jest kolosalna.
Przypomnijmy, za to pierwsze, które jest wykroczeniem grozi:
A prowadzanie pojazdów w stanie nietrzeźwości (powyżej 0,5 promila) to przestępstwo i grozi za nie:
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz