Co dalej z Zakątkiem Cybisa? Deweloper obiecuje oddanie mieszkań

Nie milkną echa niedzielnego protestu nabywców mieszkań w Zakątku Cybisa. Około 100 osób domagało się jak najszybszego wybudowania mieszkań i przekazania ich nabywcom. Czy deweloper - ursynowska spółka Włodarzewska wywiąże się z umów? - Zrobimy wszystko, aby tak było - zapowiada wiceprezes firmy i przedstawia swoje stanowisko.

- To nowa afera Amber Gold - mówią nabywcy mieszkań w "Zakątku Cybisa", inwestycji prowadzonej przez dewelopera Włodarzewska S.A. Budowa trwa już 7 lat, kilkudziesięciu lokatorów w marcu 2015 roku powinno dostać klucze do mieszkań. Tymczasem deweloper nie kontynuuje budowy - jest na skraju bankructwa. 

Członkowie stowarzyszenia mieszkańców "Zakątka Cybisa" zapowiedzieli złożenie wniosku do prokuratury. Ich zdaniem były zarząd dewelopera, który doprowadził do katastrofalnej sytuacji finansowej spółki, złamał 19 paragrafów. Więcej o proteście piszemy w osobnym artykule. Poprosiliśmy wiceprezesa Włodarzewskiej o ustosunkowanie się do argumentów protestujących mieszkańców - w tym tekście przedstawiamy jego stanowisko.

Będzie układ czy bankructwo?

Przypomnijmy, we Włodarzewskiej trwa postępowanie restrukturyzacyjne prowadzone pod nadzorem sądu oraz kancelarii restrukturyzacyjnej Zimmerman Filipiak, które doprowadzić ma do uzdrowienia sytuacji w firmie. Spółka jest winna wierzycielom ok. 200 mln złotych, są to głównie niespłacone obligacje. 

W styczniu firma przedstawiła sądowi gospodarczemu propozycje - nabywcy mieszkań mają do końca 2018 roku dostać swoje mieszkania. Najwięksi wierzyciele spółki dostaną w ciągu 8 lat 20% wierzytelności. Na 12 kwietnia sąd wyznaczył rozprawę w sprawie losów restrukturyzacji. Wcześniej wierzyciele będą głosować - czy zgadzają się na propozycje układowe czy też nie.

Zdaniem wiceprezesa Włodarzewskiej Jarosława Baniuka, dla ludzi, którzy kupili mieszkania w Zakątku Cybisa korzystna jest zgoda na restrukturyzację. 

- Podlegamy kontroli nadzorcy sądowego. Uznał on, że to co proponujemy ma ekonomiczne uzasadnienie. Istnieje dość duża szansa, że z tych propozycji się wywiążemy. A w przypadku upadłości - może być różnie - mówi Baniuk.

Dodaje, że niedzielny protest mieszkańców paradoksalnie może pogorszyć sytuację mieszkańców. - Właśnie negocjujemy z jednym z banków uzyskanie promesy kredytowej na wznowienie budowy Zakątka Cybisa.

ZOBACZ VIDEO: Protest mieszkańców "Zakątka Cybisa" (niedziela, 12 marca)

Część mieszkańców skupionych w stowarzyszeniu, zwłaszcza nabywców mieszkań w praktycznie ukończonym pierwszym etapie (budynek drugiego etapu zaczęto wznosić, a trzeci etap to na razie fundamenty), uważa, że lepszym rozwiązaniem jest bankructwo Włodarzewskiej i przejęcie inwestycji przez innego dewelopera, który dokończy budowę. Zarząd Włodarzewskiej twierdzi coś innego.

- Cały proces dochodzenia do tego w jaki sposób może być prowadzone postępowanie upadłościowe, będzie długotrwałe. Nabywcy mogą więc jeszcze dłużej czekać - przekonuje wiceprezes Jarosław Baniuk.

Dlaczego na terenie budowy Zakątka Cybisa nic się nie dzieje? Bo spółka nie ma pieniędzy. Ale Baniuk odrzuca argumenty mieszkańców o tym, że je "ukradziono".

- Umowa kredytowa na finansowanie budowy Zakątka została podpisana w 2011 roku. Przewiduje ona, że wpływy od mieszkańców są podzielone na 6 rachunków technicznych. Po trzy rachunki dla każdego etapu - i po dwa - 30% i 70% pieniędzy. Te 70% to jest to, co możemy wydać wyłącznie na budowę, bank na nic innego nie da tych pieniędzy. Umowa przewiduje konkretne dokumenty, które musimy przedstawić, aby dostać te środki - mówi wiceprezes firmy.

Z kolei pieniądze z konta "30%" poszły na zobowiązania okołobudowlane - np. na spłatę odsetek bankowych, zapłatę za grunt, w tym również częściowo wynagrodzenia dla pracowników dewelopera.

Kiedy ludzie dostaną swoje mieszkania?

Na swoje własne cztery kąty w Zakątku Cybisa czeka ponad setka osób, w całej inwestycji przewidziano ok. 300 lokali. Ale nie wszystkie są sprzedane.

Baniuk mówi, że pod wpływem rozmów ze stowarzyszeniem mieszkańców spółka zmieniła swoje plany i wszyscy nabywcy rozliczeni zostaną w jednym terminie - bez względu na budynek, w którym kupili mieszkanie. Ale jeśli uda się szybko dokończyć pierwszy etap i będzie to możliwe, deweloper wystąpi o pozwolenia na użytkowanie zakończonej części inwestycji. Niemniej realny termin oddania mieszkań to końcówka przyszłego roku.

Włodarzewska nie zgadza się z zarzutami o brak informacji na temat stanu budowy. 

- Uzgodniliśmy, że stowarzyszenie ma możliwość zapoznawania się z postępem prac. Co tydzień raportujemy co dzieje się na budowie. Działa też project menager, który zawodowo trudni się nadzorowaniem postępu prac - został on wskazany przez nadzorcę sądowego i działa na jego zlecenie - twierdzi zastępca prezesa spółki.

Pieniądze na budowę bank przelewa dopiero wtedy, gdy nadzorca sądowy na to się zgodzi a sam bank również ma przeprowadzać własne kontrole. - Nie dokonaliśmy żadnego zamachu i nie sięgnęliśmy do kieszeni mieszkańców - tłumaczy Jarosław Baniuk.

Do tej pory budowa kosztowała 36,5 mln złotych a ludzie wpłacili 53 mln. Zgodnie z umową kredytową na budowę poszło prawie 70% wpłat. A co z resztą? - Spłata kredytu kosztowała nas 7 mln zł, odsetki - 3,5 mln złotych, były też koszty pośrednie - mówi Baniuk.

Zgodnie z prawem sytuacja nabywców lokali, choć sprzedaż mieszkań w Zakątku Cybisa ruszyła przed wejściem w życie tzw. ustawy deweloperskiej chroniącej nabywców, jest zła, ale nie tragiczna. Pierwszym zabezpieczeniem są roszczenia wpisane do ksiąg wieczystych. Drugim - przepisy restrukturyzacyjne lub upadłościowe, które stosuje się do deweloperów. Przeniesienie prawa własności do lokali musi nastąpić w pierwszej kolejności. Tak też Włodarzewska proponuje w swoim układzie.

Pytanie czy wierzyciele się na taki układ zgodzą i czy sama spółka dotrwa do jego rozpoczęcia? Do tematu Zakątka Cybisa będziemy wracać w kolejnych artykułach. 

[ZT]7384[/ZT]

[ZT]7543[/ZT]

[ZT]6826[/ZT]

[ZT]8335[/ZT]

[ZT]7934[/ZT]