Codzienna gehenna kierowców. Płaskowickiej zawsze stoi!

Korek, przepychanki samochodów, wycie klaksonów, wyzwiska w stronę kierowców. Tak wygląda codzienność na rondzie przy Płaskowickiej.

Czasem korek na Płaskowickiej zaczyna się tuż za budynkiem straży pożarnej. Zdecydowana większość kierowców chce się przedostać do ulicy Puławskiej.

Korek jest wynikiem kilku czynników, które składają się w jedną całość.

Po pierwsze rondo przy hipermarkecie jest - zdaniem wielu kierowców - rozwiązaniem bezsensownym. Większość wjeżdża na nie bez możliwości zjazdu. Efekt jest taki, że całe skrzyżowanie stoi. I nawet ci, którzy jadą w kierunku sklepu czy ulicy Roentgena nie są w stanie ronda przejechać płynnie.

Po drugie zjazd z ronda w kierunku Puławskiej zwęża się na pewnym odcinku do jednego pasa, co dodatkowo potęguje korek. A po trzecie światło zielone na skrzyżowaniu z Puławską jest zdecydowanie za krótkie. Na przejechanie krótkiego odcinka potrzeba czasem nawet 40 minut. Kierowcy są zrozpaczeni.

- Jestem zmuszona jeździć tędy codziennie, chociaż słowo "jeździć" raczej nie pasuje. Stoję i czekam. Wszyscy się przepychają, każdy chce być szybszy. Rondo totalnie zablokowane. Nawet o tym trochę myślałam i dochodzę do wniosku, że zamiast ronda powinno być tu normalne skrzyżowanie ze światłami. Nie staliby przynajmniej ci, którzy jeżdżą w stronę marketu czy ulicy Roentgena - opowiada nasza rozmówczyni.

Większość kierowców zapytanych przez nas o przepływowość feralnego ronda odpowiada jednoznacznie - powinni coś z tym zrobić!

Zarówno Płaskowicka jak i rondo bez nazwy znajdują się pod opieką warszawskiego Zarządu Dróg Miejskich. Ten, zapytany o poprawę przepływowości, odpowiada - Nie mamy w planach takich inwestycji.

A może faktycznie pomysł naszej rozmówczyni był strzałem w dziesiątkę - zamiast ronda powinno się tu wybudować skrzyżowanie ze światłami? Jakie jest wasze zdanie na ten temat?