Drzewa w Sadku Natolińskim jednak niebezpieczne? Jest opinia specjalisty

Obrońcy Sadku Natolińskiego tracą argumenty w walce o zachowanie kilkunastu drzew. Na ich temat wypowiedział się specjalista i dał kolejny argument za ich wycinką. Mieszkańcy nie zamierzają się jednak poddawać. Podważają wystawioną opinię i szykują własną ekspertyzę. 

Gdy tylko gruchnęła wiadomość, że SM „Wyżyny” planuje zgłosić kilkanaście drzew do wycinki, mieszkańcy od razu postawili swoje weto. Zwłaszcza że decyzja spółdzielni dotyczy Sadku Natolińskiego - popularnego terenu spacerów, zabawy i rekreacji. Od kilku dni zbierane są podpisy pod petycją w tej sprawie, którą poparło już kilkaset osób.

- W tej chwili mieszkańcy kontynuują zbiórkę podpisów. Z uwagi na sezon urlopowy wielu prosi nas o przedłużenie zbierania podpisów, bo nie ma ich w Warszawie. To, co udało nam się osiągnąć, to rozpowszechnienie informacji o wniosku spółdzielni. Zaangażowanie mieszkańców w lokalną sprawę, która dotyczy ich sąsiedztwa oraz przedłużenie terminu na wypowiedzenie się mieszkańców w tej sprawie do 1 września - mówi Barbara Pawłowska, współautorka petycji. 

Mieszkańcy zażądali również od spółdzielni, by ta zleciła wykonanie ekspertyzy. Miałaby ona pokazać, w jakim stanie rzeczywiście znajdują się drzewa. Spółdzielnia nie zamierza jednak tego robić. Zdaniem Andrzeja Grada - członka zarządu SM „Wyżyny” - nie ma to sensu. I tak zrobią to urzędnicy, którzy podejmą ostateczną decyzję w sprawie drzew.

Inaczej do sprawy podeszło znane z walki o zieleń stowarzyszenie Miasto Jest Nasze. Aktywiści mieli poprosić o opinię rzeczoznawcę w zakresie ochrony środowiska, biegłego sądowego oraz członka Federacji Arborystów Polskich Jaremę Andrzeja Rabińskiego.

Ustaleniami specjalisty na sąsiedzkiej grupie na Facebooku pochwalił się jednak… Andrzej Grad. Jak się okazuje, drzewa wcale nie są w tak zdrowe, jak przekonują ich obrońcy. Natomiast SM „Wyżyny” właśnie zyskało kolejny argument za swoją decyzją. 

- Niestety są w bardzo złym stanie i niektóre z nich powodują, a kilka może powodować zagrożenie bezpieczeństwa - tak eksperta cytuje Andrzej Grad. 

"Aby sadek był sadkiem nie tylko z nazwy"

W sprawie sadku wypowiadają się również sami aktywiści. Zdaniem Juliana Popielarskiego - byłego działacza MJN, dziś Nowej Lewicy - trzeba przede wszystkim zadbać o bogactwo przyrody. Jeśli drzew nie da się uratować z uwagi na ich stan, wartość przyrodnicza nasadzeń zastępczych powinna być proporcjonalna. 

- Zależy mi jako mieszkańcowi tej części Ursynowa, by nowe drzewa, były drzewami owocowymi. By malowniczy Sadek Natoliński będący pozostałością sadów SGGW pokrywających przed powstaniem ursynowskich osiedli ⅓ terenu obecnego Natolina był nadal sadkiem nie tylko z nazwy - mówi Popielarski.

Takie też zapewnienia padały ze strony spółdzielni - nowe drzewa, mają być drzewami owocowymi.

Przeciwni wycince mieszkańcy podważają jednak opinię Rabińskiego. Jak zauważa Barbara Pawłowska, poza wzmianką w internetowym wpisie nie ma innych dowodów na zły stan drzew.

- Ale nawet bazując na tym wpisie, nie wynika z niego, że jedyną metodą na zadbanie o bezpieczeństwo w sadku jest wycinka. Dodatkowo, z całym szacunkiem, ale pan Rabiński nie specjalizuje się w drzewach owocowych. Dotarły do nas informacje, że w podobnym tonie wypowiadał się o sadach na Żoliborzu, które finalnie zostały zachowane i otoczone opieką - stwierdza mieszkanka.

Obrońcy sadku nie poddają się i poprosili o pomoc pomologa. Specjalista od drzew i krzewów owocowych ma sprawdzić drzewa i wystawić opinię.

- Drzewa owocowe się przycina, reguluje. W ten sposób dłużej służą mieszkańcom i nie stwarzają niebezpieczeństwa. Mam nadzieję, że właśnie w tym kierunku potoczy się sprawa naszego sadku - mówi sąsiadka z "Wyżyn".

[ZT]20605[/ZT]

[ZT]20515[/ZT]