Zamknij

Dziś wielkie otwarcie gastronomii. Restauratorzy w strachu, czy wrócą klienci

07:37, 18.05.2020 Anna Łobocka Aktualizacja: 11:00, 18.05.2020
Skomentuj SK SK

Koniec gotowania w domu albo zamawiania jedzenia na wynos. Po dwóch miesiącach będzie można usiąść przy stoliku w barze, restauracji lub kawiarni i poczuć się prawie jak przed epidemią. W ursynowskich lokalach przygotowania są na ostatniej prostej. Od dziś na klientów czeka mniej miejsc, za to właścicielom przybędzie kosztów.

Od 18 maja rząd pozwolił otworzyć lokale gastronowmiczne z konsumpcją na miejscu. Pomimo zaostrzonych norm sanitarnych większość właścicieli nie zamierza odkładać otwarcia na inny termin, licząc na szybkie odzyskanie stałych klientów i zyskanie nowych.

Wcześniej jednak muszą w swoich lokalach zrobić przemeblowanie. Wśród wymogów i zaleceń dla gastronomii jest zapis, że w sali na jedną osobę muszą przypadać co najmniej 4 m2. Wymagana odległość między stolikami to 2 metry, a między gośćmi siedzącymi przy osobnych stolikach - 1,5 metra. Do tego stoliki muszą być dezynfekowane po każdym kliencie. Mowa jest również o noszeniu maseczek oraz rękawiczek przez kucharzy oraz obsługę lokalu. Goście restauracji mogą zdjąć maseczki tylko, jeśli siedzą już przy stolikach.

Ursynowscy restauratorzy od ubiegłego tygodnia przeliczają metry kwadratowe na klientów, wynoszą meble, kupują środki ochrony i mają nadzieję, że to wszystko się opłaci. Będą mogli bowiem nakarmić dużo mniej osób niż przed epidemią. Ci, co mogą, otworzą ogródki, zwłaszcza, że miasto od czerwca obniża stawki za zajęcie pasa drogowego o 50 procent.

"Martwy przepis"

W barze "Kucharek sześć" przy ul. Dereniowej, któremu udało się przetrwać najgorsze czasy dzięki gotowaniu na wynos, teraz zjeść będzie mogło o połowę mniej gości niż zwykle.

- Na zewnątrz postawimy osiem trzyosobowych stolików, natomiast w środku w dwóch salach - dwanaście. Łącznie będziemy jednorazowo mogli ugościć 68 osób. Rozstawiliśmy już odpowiednio stoliki, dla zachowania bezpiecznych odległości, przy niektórych nie będzie krzeseł. Nasz personel jest wyposażony w maseczki, ale rozważamy zamianę ich na przyłbice, w których łatwiej się oddycha - mówi Daniel Szewczyk, właściciel "Kucharek Sześć".

Na drzwiach baru będzie informacja o wszystkich nowych zasadach, również ta mówiąca, że przy jednym stoliku może przebywać tylko rodzina lub osoby pozostające we wspólnym gospodarstwie domowym. W innym przypadku przy stoliku powinny siedzieć pojedyncze osoby. - To martwy przepis, nie będziemy przecież legitymować naszych gości - dodaje Szewczyk.

Jak ten problem zostanie rozwiązany w restauracji "Boys Meat Girls"? Tego jeszcze nie wiadomo. - Wygląda na to, że ten przepis nie był konsultowany z branżą gastronomiczną. Na razie nie wystawiamy ogródka, tylko skupiamy się na przearanżowaniu sali, aby spełnić warunki. Będziemy mieli tylko cztery stoliki, dla maksymalnie 12 osób. Mam nadzieję, że ludzie szybko do nas wrócą, już mamy na przyszły tydzień pierwsze rezerwacje - mówi pan Filip, pracownik lokalu przy al. KEN.

Dziś ruszają też kawiarnie z opcją wypicia kawy na miejscu. Lliczą one głównie na dobrą pogodę i ogródki na świeżym powietrzu, bo rzadko która dysponuje dużym lokalem.

- Czekamy na zabranie części mebli, mamy tak mały lokal, że usiąść będą mogły zaledwie 2-3 osoby - mówi nam w piątek menadżerka lokalu sieci Costa Coffee. Zastanawia się czy szersze otwarcie na klienta w ogóle będzie się opłacać.

Maseczki, przyłbice, a może... nic?

Pełną parą idą szły też przygotowania do otwarcia "Basilii" na Kabatach. Po wyniesieniu części mebli, w środku restauracji zostanie miejsce tylko dla 25 osób, a w ogródku posili się dodatkowo 20. Personel również zostanie wyposażony w przyłbice zamiast kłopotliwych maseczek. 

- W nocy cała restauracja, włącznie z zapleczem była ozonowana, kupiliśmy specjalny generator, w sali wyznaczyliśmy dla klientów strefy bezpieczeństwa. To na szczęście nie były jakieś horrendalne koszty. Udało się nam też przetwać w pełnym składzie i cieszymy się, że nasi klienci już rezerwują miejsca - mówi Krzysztof Sobiech, właściciel "Basilii".

W poniedziałek otwiera się też "Mały Belgrad". Tu również nikt nie stracił pracy, a personel nie zostanie zmuszony do pracy w przyłbicach lub maseczkach.

- To są tylko wytyczne, nakaz odnosi się jedynie do noszenia rękawiczek. Ten, kto wymyślił, żeby kucharz nosił maseczkę nie ma pojęcia co mówi, nigdy nie stał przy kuchence, która ma dziesięć razy większą moc niż domowa. To utopia. Poza tym mamy dodatkowe koszty i to niemałe, bo trzeba kupować płyn dezynfekujący i rękawiczki. Nie wiemy też ilu będziemy mieli na początek klientów. To wróżenie z fusów - mówi Rafał Grabowski, właściciel restauracji przy ul. Belgradzkiej, gdzie według nowych zasad w sali zmieści tylko sześć osób, a w ogródku trzydzieści.

Większość naszych rozmowców podkreśla, że jest za wcześnie, aby przewidywać jak szybko sytuacja wróci do normalności. Boją się, że część osób będzie zwlekała z wyjściem do restauracji ze strachu lub z braku pieniędzy. Liczą jednak na swoich stałych klientów oraz tych, którym odosobnienie tak dało się we znaki, że nie mogą już się doczekać wyjścia do miasta na obiad. 

(Anna Łobocka)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(19)

KaczkalewaczkaKaczkalewaczka

16 9

Handel i usługi to podstawa nowoczesnego państwa. Kraje rozwinięte opierają się na tanim kredycie i wiecznej spekulacji. Kraje rozwinięte są rządzone przez niedorozwiniętych debili. Ja nie mam z czego żyć od dwóch miesięcy. Raczej na piwo za 15 zł nie pójdę. Restauracje to najwięksi wyzyskiwacze, oszuści. Pracowałam bez umowy dwa lata a jak się upomniałam o eter to mi podziękowania. Ile gotówki mają w skarpetach to oni tylko wiedzą 07:51, 18.05.2020

Odpowiedzi:2
Odpowiedz

inwestorinwestor

9 15

Zyciowe niedojdy maja zawsze problem i licza na transfer aktywow od innych. 09:21, 18.05.2020


kurkawodnakurkawodna

13 3

inwestor: ty skonczony matole, niektórzy mają ciężko bo dopiero zaczynają biznes, a nie mają bogatego tatusia co da pieniądze. 10:05, 18.05.2020


reo

IrfyIrfy

9 5

Wszystko zależy od kilku czynników. Po pierwsze - intensywność pajacjady. Jeśli będę musiał siedzieć w knajpie w szmacie na twarzy albo jakimś hutniczym hełmie a wokół co i rusz będzie przelatywała obsługa, spryskująca wszystko śmierdzącym odkażaczem, to sorry, ale dziękuję. Musieliby mi do czegoś takiego dopłacać. Kolejną kwestią jest to, że sporo ludzi się boi. To nic, że w 35 milionowym kraju zachorowało na tę grypę jakieś 20 tys. osób, czyli tyle, ile mieszkańców mieści się w kilkunastu ursynowskich blokach. Nic to, że co roku kilkakrotnie więcej ludzi ginie w wypadkach samochodowych albo z powodu "zwykłej" grypy. Panika została nakręcona a nikt nie ma pomysłu, jak to odkręcić. Kolejną sprawą jest kasa. Nie wiem, jak akurat mieszkańcy Ursynowa przetrwali gospodarczą błazenadę, zakładam, że zdecydowana większość to pracownicy biurowi z "home office", ale część ludzi, zwłaszcza młodych, pracujących na zlecenie w usługach może być zwyczajnie spłukana. 10:57, 18.05.2020

Odpowiedzi:10
Odpowiedz

UrsynowskiGadUrsynowskiGad

8 14

Dokładnie, wejść w panikę było łatwo, wyjście będzie ciężkie. Rząd dodatkowo przegiął z zamordyzmem i dodatkowo "namordyzmem". No i tak psychologicznie po prostu, jak nawet najbardziej sympatyczna kelnerka będzie chodzić w przyłbicy, to jeść i pić się odechce. 11:11, 18.05.2020


malgosia1973malgosia1973

4 5

Średnio w Polsce umiera CODZIENNIE z wszelkich powodów 1150-1200 osób. Według danych rządowych od początku tzw. pandemii zmarło na Covid-19 926 osób (nie podnoszę wątku prawdziwości tych danych). To znaczy przez okres PONAD DWÓCH MIESIĘCY. W tym czasie (podkreślam - przez okres dwóch miesięcy) zmarło z innych powodów co najmniej 60.000 (sześćdziesiąt tysięcy) ludzi. W zeszłym roku odnotowano 412.000 zgonów. Moim zdaniem warto to wiedzieć. 12:55, 18.05.2020


UrsynowskiGadUrsynowskiGad

2 26

@malgosia: czyli tak przeliczając "na oko", pandemia nie wpływu na śmiertelność? 13:40, 18.05.2020


IrfyIrfy

3 12

@Malgosia 76. Poprzednich odpowiedzi mi nie przepuściło, więc napiszę jeszcze raz, bez linku do źródeł. Bo kłamiesz. Według raportu "Rzepy", gdzie każdy może sobie wejść, do dziś na to coś zachorowało 18746 a zmarło 929 osób. Przy czym nie wiadomo, ile z nich i tak by zmarło, bo były tak stare i schorowane że zabiłaby je dowolna infekcja. Przez takie osoby jak ty, z tymi wyssanymi z palca 19 tysiącami zgonów powstaje panika i błazenada. A zgony, to owszem, będą. Z powodu tego, że ludzie siedzą na tyłkach i żrą. Od zawałów. I od tego, że zaraz nie będą mieli co włożyć do gara, z powodu "zatrzymania gospodarki". Więc poumierają ze stresu albo od sznura. Tyle w temacie. 13:53, 18.05.2020


malgosia1973malgosia1973

2 1

~Irfy, czy Ty do mnie? Nie rozumiem, czemu mnie atakujesz, bo ja popieram Twój pogląd, ale widocznie tego nie zauważyłeś. Jeżeli chodzi o "twarde dane" to faktycznie pomyliłam się - zamiast 929 napisałam 926, nazwałabym to "literówką". Też rano sprawdzałam te dane, ale 6 pomyliłam z 9. A przed tą liczbą jest w moim poście "Covid-19". 14:03, 18.05.2020


Sąsiad45Sąsiad45

10 3

Pamiętajcie, że to zamknięcie było celowe - by jednak rozłożyć w czasie zachorowania, by służba zdrowia dała radę. To, że jest "tylko" tyle zgonów, jest między innymi "zasługą" tych blokad i dystansu. Gdyby nie było ograniczeń, liczba zarażonych mogłaby być na tyle wysoka, że nie byłoby dla nich miejsca na pomoc, wolnego łóżka, respiratora, obsługi a to powodowałoby lawinowy wzrost zachorowań i śmierci. Z powodu wirusa i z powodu innych chorób. Jak ktoś pisze "o co ten hałas, przeciez zmarło tylko niecałe 1000 osób" to niech się mocno w czółko uderzy - może zrozumie związek przyczynowo-skutkowy... 14:05, 18.05.2020


IrfyIrfy

4 9

@Malgosia - Przepraszam, źle to przeczytałem, bo napisałaś to tak, jakby zginęło 19 tysięct osób. Spójrz jeszcze raz na swój wpis:) Covid - 19 926. Co mnie trochę zirytowało, bo osobiście mam tego wszystkiego po dziurki w nosie. Było już tych "epidemii" na świecie co nie miara, ptasie, świńskie, kacze, strusie, diabli wiedzą jakie grypy, SARS-y, srarsy, pierdarsy i nigdy takich szaleństw nie było. A teraz cały świat oszalał, ludzie łażą w jakich debilnych hełmofonach albo szmatach "na brodzie", bo na nosie i ustach się tego nosić nie da, szczególnie jak przygrzeje i trzęsą się ze strachu przed... kolejnym szczepem grypy. A rządzący radośnie położyli przez to gospodarkę i przy okazji szkolnictwo. Więc jestem na to wpieniony i reaguję impulsywnie :) 14:10, 18.05.2020


malgosia1973malgosia1973

2 1

~Sąsiad45: nie wiemy i nigdy się nie dowiemy, jaki byłby związek przyczynowo-skutkowy, bo realizujemy inny scenariusz, niż dać chorobie rozwijać się w naturalny sposób. Możemy co najwyżej sprawdzać wyniki (zakażenia/zachorowania/zgony/wyleczenia), a i to nie będzie w żadnym wypadku miarodajne, bo co dwa tygodnie zmieniamy warunki w "badanym środowisku". Niczego się więc specjalnie nie dowiemy i niczego się specjalnie nie nauczymy. Wiemy natomiast, że wiele szpitali tzw. jednoimiennych stoi prawie pustych, a ludzi chorzy na choroby inne niż Covid-19 nie są objęci normalną opieką lekarską. 14:51, 18.05.2020


malgosia1973malgosia1973

0 1

~UrsynowskiGad: liczy wskazują, że pandemia nie wpływa na śmiertelność w tym sensie, że jej nie zwiększa. Oczywiście, zmienia strukturę przyczyn zgonów, ale to jest nieuniknione (aczkolwiek w stopniu mniejszym niż komplikacje wywołane zapaleniem płuc). Kiedyś ludzie umierali na dżumę i od ran zadanych bronią białą. Dziś umierają na raka i na nabyty zespół braku odporności. A branża funeralna narzeka ponoć na spadek obrotów, ale to tylko zasłyszane. Można to zapewne sprawdzić w oparciu o dane o wypłacanych zasiłkach pogrzebowych, powinny być dostępne. 15:06, 18.05.2020


UrsynowskiGadUrsynowskiGad

2 8

Mi też jakby nie liczyć wychodzi że zaraza to lipa. Przyjmując 1000 ofiar przez 2,5 miesiąca i ogólną śmiertelność (bez zarazy) 1150 dziennie w Polsce, to jest wzrost śmiertelności o jakiś 1% (błąd statystyczny) i to jeszcze zakładając, że te 1000 osób by nadal żyło gdyby nie wirus. 16:14, 18.05.2020


SteinStein

9 0

Jak pomyślę, że mam wydać 20 zeta (z napiwkiem) za cienkie latte, a do tego ryzykować wirusa, to ... przechodzę obok. 14:14, 18.05.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

ee tammee tamm

0 0

Przecież protestujący przedsiębiorcy mówią wprost że wirusa nie ma to czym mają się martwić? Jeden kandydat na prezydenta, tam strajkujacy śmieje sie do kamery i chodzi bez maski i że to tylko wymysł. 16:15, 19.05.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

seminsemin

3 1

Smiertelnosc na covid19 w Polsce wynosi ok.5%. W wiekszosci panstw to ok. 10%, ale we Wloszech az 14%. Grypa w ubieglym roku - smiertelnosc 0,002%., wiec przestancie wyskakiwac z grypa. Owszem, na razie sie nad Wisla jest lepiej. Jednym z glownych czynnikow jest zdumiewajaca odpowiedzialnosc Polakow. "Umiesz liczyc? Licz na siebie." - to najbardziej pomaga Polakom. 21:08, 19.05.2020

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

Lukasz436Lukasz436

0 2

Tjaaa 5% przy oficjalnych statystykach. Pewnie 0,005% przy prawdziwych. A te 14 000 osób które zmarło w Polsce w 2019r. na zapalenie płuc to zrobiło do tej pory na kimś wrażenie... 14:00, 20.05.2020


PięknyPiękny

0 1

Po tym co się wydarzyło nigdy nie pójdę do knajpy, kina, restauracji czy teatru! Bardzo boję się śmierci. Mam 30 lat i nie chce umrzeć. Boję się chodzić do pracy mam nadzieję że rząd da mi pieniądze na życie. Be więcej do metra nie wejdę. Nie wiem jak można dziś bez strachu wyjść na ulicę. Wyjdę z domu dopiero jak nie będzie już nikogo chorego w Polsce. 18:04, 20.05.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%