- Dostaliśmy właśnie strzał w kolano - twierdzi ursynowska branża fryzjersko-kosmetyczna, która od soboty ma zostać zamknięta. Mali przedsiębiorcy boją się bankructwa, bo nie mają z czego dokładać. Niezadowoleni z zamknięcia przedszkoli i żłobków są z kolei rodzice.
Od soboty nie będziemy mogli pójść do kosmetyczki czy fryzjera. Rząd wprowadził nowe obostrzenia. Przedsiębiorcom branży kosmetycznej z Ursynowa wydają się one farsą.
- Jesteśmy zażenowane działaniem rządu. Dostałyśmy właśnie strzał w kolano. Zwłaszcza że zamykają nas teraz, przed świętami, kiedy przychodzi o wiele więcej osób. Ludzie chcą dobrze wyglądać, nawet jeśli wychodzą mniej z domu – mówią panie Kamila i Justyna prowadzące salon kosmetyczny przy al. KEN.
Branża "beauty" to jedna z tych, które o higienę dbają zawsze. Nic dziwnego, że fryzjerzy załamują ręce.
- Akurat w przestrzeganiu zasad bezpieczeństwa i dezynfekcji fryzjerzy i kosmetyczki są mistrzami. Dezynfekujemy jak szaleni i myjemy ręce tysiąc razy dziennie! Branża fryzjersko-kosmetyczna znajduje się w dużym kryzysie od roku. Jako fryzjerka pracuję w bliskiej odległości z klientem, bardzo chciałabym się zaszczepić, czułabym się bezpieczniej i może klienci przestaliby obawiać się wizyt – stwierdza pani Małgorzata.
Przedsiębiorcy obawiają się również utraty płynności finansowej. Co prawda rząd zapowiada uruchamianie kolejnych tarcz pomocowych, ale w oczach właścicieli salonów urody pomoc ta przychodzi zawsze za późno.
- Co mogę powiedzieć? Będę w dużym stresie w przyszłym tygodniu. Pieniądze dostaniemy za trzy miesiące i to na specjalny wniosek, a wtedy już mogę nie mieć dokąd wracać. Jak zamyka się źródło dochodu z dnia na dzień, to pieniądze też powinny być na koncie w poniedziałek, najpóźniej w piątek. A to, że wszystko otworzą akurat na 10 kwietnia? Jakoś mnie to nie dziwi – mówi fryzjerka z Ursynowa.
Część osób zapowiada, że będzie pracowała, dojeżdżając do klientów. - Idziemy do szarej strefy. Muszę z czegoś żyć. Rząd się nami nie przejmuje. Dba tylko o emerytów, którzy głosują na PiS - mówi nam pracownica salonu kosmetycznego.
W innych miejscach słychać zrozumienie dla trudnej sytuacji epidemicznej, ale są obawy o to, że lockdown będzie się przedłużał. A to doprowadzi branżę na skraj przepaści.
- Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że nas zamkną. Trudno jest tutaj być obiektywnym. Z jednej strony będę miała mniej pieniędzy, z drugiej robią to, co muszą. Na moje oko nie potrwa to jednak dwa tygodnie, a co najmniej miesiąc – uważa pani Agata, fryzjerka z Ursynowa.
W sobotę zamknięte zostaną także przedszkola i żłobki. Rodzice od dawna zwracają uwagę na szkody, jakie izolacja wywołuje w psychice starszych dzieci. Teraz mogą one dotknąć także te najmłodsze.
- Nie rozumiem tej decyzji. Wszystkie osoby, które znam, a które zachorowały, zaraziły się w pracy, przede wszystkim w biurach, a większość nauczycieli jest już zaszczepiona. Dla przedszkolaków jest to trudne doświadczenie, nie rozumieją pandemii, jest im przykro, że nie widzą kolegów i koleżanek, ukochanych cioć. Mało kto korzysta teraz z możliwości pójścia "na opiekę", bo ludzie się boją, że stracą pracę, więc rodzice do laptopów, a maluchy przed inne monitory. Podwórko oglądają przez okno. Mam nadzieję, że szybko się to skończy – mówi nam mama pięciolatki.
Część rodziców już wcześniej - ze strachu przed koronawirusem - zrezygnowała z posyłania swoich pociech do przedszkoli czy żłobków.
- W domu pomagają nam rodzice. Dopóki nie byli zaszczepieni, dopóty nie posyłaliśmy dzieci do przedszkola. Chcieliśmy zacząć na wiosnę, ale sytuacja pandemiczna się pogorszyła – mówią pani Małgorzata i pan Daniel, rodzice trójki małych dzieci. - Praca w domu, gdy są dzieci, jest praktycznie niemożliwa. Gdy w zeszłym roku uczyłem się do egzaminu, po prostu wychodziłem z domu, bo inaczej się nie dało – dodaje pan Daniel.
Ogłoszone przez premiera i ministra zdrowia nowe obostrzenia dotknęły również kościoły. Świątynie zamknięte nie zostaną, ale czekają je zmniejszone limity osób mogących uczestniczyć we mszach. Od soboty będzie to 1 osoba na 20 metrów kwadratowych.
- Skoro wszystko jest zamykane, to nic dziwnego, że i kościoły mają nowe ograniczenia. Wiadomo, jeśli ktoś jest wierzący to może pomodlić się wszędzie. Ale mimo wszystko kościołów zamykać nie powinni. Jak ktoś będzie potrzebował, to i tak do niego przyjdzie i będzie stał przed, co nie ma sensu. Ogólnie jestem przeciwna jakimkolwiek obostrzeniom. Budzą tylko niepotrzebny popłoch – uważa pani Teresa.
- Bardzo dobrze, że będą dodatkowe ograniczenia. Wcześniej chodziłam do kościoła co niedzielę. Teraz jest pandemia i powinno się siedzieć w domu. Tam też można się pomodlić. A do kościoła wrócę, jak już będę zaszczepiona – mówi z kolei pani Krystyna. Obie rozmówczynie spotykamy przed kościołem Wniebowstąpienia Pańskiego.
Całkowity lockdown w całej Polsce będzie obowiązywał na razie przez 2 tygodnie - do 9 kwietnia.
Antychryst 07:53, 26.03.2021
Niestety panowie w sukienkach rządzą tym krajem. A tak serio to kościoły powinny być zamknięte jak ktoś jest wierzący to może paciorek wieczorem przy łóżku sobie powiedzieć. Klechy mają więcej kasy niż fryzjerzy, pomińmy tego od piłki nożnej 07:53, 26.03.2021
JandaU09:23, 26.03.2021
U nas nie ma lockdown'u. Sprawdźcie proszę w słowniku co oznacza to słowo. Nie musimy jak w Grecji czy we Francji zgłaszać/ prosić SMSem Policję o wyjście z domu... u nas pseudo rząd udaje, że walczy z pandemią a ludzie udają, że się do tego stosują. A w szpitalach dramat. Karetki nie przyjeżdżają. 09:23, 26.03.2021
Irfy09:39, 26.03.2021
Wróg społeczny zwany rządem strzela sobie w stopę. Oczywiście można zrozumieć tok myślenia samego dyktatora, który dorastał w czasach "gospodarki uspołecznionej". W jego umyśle ta gospodarka wciąż żyje i ma się dobrze, więc rozkaz "zamknięcia fryzjerów" nie wydaje mu się szczególnie dotkliwy. Bo przecież jemu samemu, czy stoi, czy leży, przez całe życie "się należy", dlatego uważa, że inni też tak mają. Problem polega na tym, że gospodarka nie jest już "uspołeczniona" i jak ludzie nie będą pracowali, to nie dostaną kasy. Jak nie dostaną kasy, to zdechną z głodu. Albo przejdą do szarej strefy. A przejdą z całą pewnością. Przed świętami chciałem iść do fryzjera, bo zarosłem jak stare psisko. I dzisiaj po prostu umówiłem się z nim "na fuchę". On mnie ostrzyże i ogoli, ja zapłacę mu pieniądze. Bez udziału państwa. Jeszcze trochę i może dostrzegą, że udział państwa jest zbędny również w innych aspektach. A państwo to przecież prezes, czyż nie? 09:39, 26.03.2021
pol17:21, 28.03.2021
Będąc samu fryzjera zarażę się............będąc w wypełnionym kościele ,to już nie.
Paranoja 17:21, 28.03.2021
AAAAAby17:58, 02.04.2021
pewnie chodzi o długość kontaktu z jedną osobą - czyli sam na sam - jeśli np. ty będziesz chory albo fryzjer i sądzicie ze sobą/ obok siebie 30-60 minut to nieco inaczej sytuacja wygląda niż w sklepie, gdzie mijasz osoby. Podobnie/gorzej jest w restauracjach - tak kontakt też długi i do tego z konieczności bez maseczki. 17:58, 02.04.2021
SZOK08:38, 26.03.2021
11 4
A jeszcze komunie ! których nie chcą przełożyć! 08:38, 26.03.2021
Marcin09:24, 26.03.2021
11 16
Musicie towarzyszu zdefiniować sobie linię partyjną i ten bełkot. Bo trochę mnie bawi to medialne biadolenie o kościołach (sam nie bywam i mam to w nosie od dawna) jak to się tam gromadzą i roznoszą, a jednocześnie z tej samej strony słyszę, że wszelkie uliczne spędy są całkowicie ok i bezpieczne. 09:24, 26.03.2021
Legionista18:10, 26.03.2021
9 6
no właśnie. bo na spędy czarownic spod znaku piorunka to można się spotkać i wtedy jest ok, ale ludzie do Kościoła to już nie mogą.
Ci sami ludzie biadolą coś o komuniach swoich dzieci. To posyłacie swoje pociechy do I komuni ? Wszyscy tak krytykują a później prędziutko do I komuni, ślub, chrzty, no i pogrzeb warto z księdzem bo tak głupio bez. .. 18:10, 26.03.2021
qwr12:21, 29.03.2021
1 2
"Ale głupi ci legioniści" - Asterix i Obelix 12:21, 29.03.2021