Jerzy Trela był gościem Ursynowskiego Kalejdoskopu Teatralnego. Aktor zaprezentował w środę monodram "Rozmowy z diabłem. Wielkie kazanie księdza Bernarda" autorstwa Leszka Kołakowskiego. To był poruszający wieczór.
Sześć lat temu, dokładnie w dniu swoich urodzin, Jerzy Trela po raz pierwszy wystąpił ze swoim życiowym monologiem - w krakowskim Teatrze STU. W środę, w dniu swoich 76. urodzin zaprezentował go ursynowskiej publiczności, a ta była oczarowana.
W przewrotnym traktacie autorstwa wybitnego polskiego filozofa - Leszka Kołakowskiego, aktor wciela się w postać kaznodziei, przejętego ludzką egzystencją i marnością naszego żywota. Błagającego Boga o nasze zbawienie i wybaczenie grzechów. Wymieniającego ludzkie słabości i wypominającego uleganie podszeptom szatana. Za nic przecież mamy przestrogi kapłanów grożących nam za to piekłem.
Tytułowy ksiądz Bernard zapędza się jednak w swoich rozważaniach. Straszy nas szatańskimi sztuczkami, dziwnie zaczyna usprawiedliwiać zło, dochodząc do wniosku, że jest ono na tym ziemskim padole wręcz konieczne.
- Bo kimże są ci, co nie popełniają grzechów? Oni są właśnie najgorsi w swej gorliwej zapobiegliwości, by dostać się jak najbliżej tronu Pana. Toż to grzech największy właśnie, oznaczający próbę równania się z Bogiem, to wołająca pomsty pycha - mówi kaznodzieja.
I w tym momencie następuje przeistoczenie. Ksiądz zrywa sutannę, ze stalowego fotela błyskają ogniste słupy, pojawia się dym i przy dźwiękach Psalmu 120 z "Nieszporów Ludźmierskich" Jana Kantego Pawluśkiewicza, pojawia się postać w czarnym garniturze - stary diabeł, jak malowany.
Przez godzinę wielki aktor Jerzy Trela, naigrywał się z ułomności naszych dusz, z ich łatwości w popadanie w pułapki uwodzicielskiego diabła. Sztuka wymagająca, dla wielu niezrozumiała. Ale rola godna mistrza, za którą wykonawca otrzymał gromkie brawa. Rzadko widujemy aktorów tego formatu na Ursynowie. Chciałoby się więcej i częściej!
ZOBACZ ZDJĘCIA ZE SPEKTAKLU:
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz