To wydarzyło się 30 lat temu. Dokładnie 10 sierpnia 1990 roku. Trzech nastoletnich chłopców, jadąc rowerami ulicą Nowoursynowską, coraz bardziej zagłębiało się w zieleń Lasu Kabackiego. Chcieli dojechać do parku w Powsinie, by tam spędzić swój wakacyjny dzień. W drodze między drzewami dostrzegli leżącego mężczyznę.
Minęli i pojechali dalej, bo myśleli, że ktoś pijany. Gdy wieczorem wracali, mężczyzna wciąż leżał, więc zbliżyli się bardziej. Wtedy przeraził ich widok zakrwawionych zwłok. Przyjechała policja, zabrała denata, nie było wątpliwości. Potworna zbrodnia. Kilkadziesiąt ran zadanych ostrym narzędziem.
Śmierć musiała nastąpić w nocy z 9 na 10 sierpnia. Ale na ściółce leśnej wokół ofiary śladów krwi nie było. Przy tak strasznym zmasakrowaniu zamordowanego wręcz niewiarygodne. Ktoś musiał zwłoki w lesie podrzucić. Dopiero po kilku dniach stwierdzono tożsamość ofiary.
W jednej z hipotez przyjęto, że Kowalewski zastał w niedwuznacznej sytuacji swoją znajomą i że doszło do bójki z jej kompanami. Miało to nastąpić 9 sierpnia 1990 r., tuż po tym jak aktor "Rejsu" wrócił do domu przy ul. Kruczej po wizycie w restauracji "Miodek". Tej hipotezy niestety do dziś nie udało się potwierdzić.
Są aktorzy i aktorzy. Są tacy, którzy odtworzą dziesiątki ról, ale z niczym charakterystycznym ich nie kojarzymy. Bywają i tacy, którzy mogą zagrać jedną, dwie, trzy role i to wcale nie pierwszoplanowe, a już będziemy pamiętali prawie każde ich słowo, a nawet minę, z jaką było wypowiadane. Leszek Kowalewski należał do tych drugich. Nazywano go Missisipi. Na castingu do słynnego filmu Marka Piwowskiego „Rejs” zaśpiewał „Missisipi, moja rzeko” i już do niego przylgnęło. W samym filmie odegrał rolę „poety” – donosiciela lojalnie powiadamiającego: „W damskiej ubikacji napisane jest: głupi kaowiec”. Wypowiedź, jak wiemy, stała się kultowa, zresztą nie ona jedna z tego filmu. A wada wymowy, która innych w aktorstwie przekreśla, okazała się jego komediowym atutem.
Leszka Kowalewskiego nie zabrakło również u Barei. W filmie „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” z charakterystyczną, czupurną miną wobec obrażającej go sprzątaczki, granej przez Hanną Skarżankę, wypowiedział pytająco tylko dwa razy słowo „kurdupel” i już trudno tego epizodu było nie zapamiętać. Choć mówiono o nim najpierw „naturszczyk”, śmiało można go nazwać mistrzem epizodu. Miał też inne swoje hobby: lubił rzeźbić.
zdjęcie: Polfilm/East News
Policja nie ustaliła, kto dopuścił się zbrodni. W kręgu podejrzanych znaleźli się znajomi Missisipi. Pojawiły się domniemane motywy zabójstwa, ale zabrakło dowodów i śledztwo po dziesięciu miesiącach umorzono. Kto zamordował, to do dziś to zagadka.
Kto podrzucił zwłoki, tę tajemnicę zna tylko las… Ale rola Missisipi czyli donosiciel udający poetę wciąż żyje. Jako filmowe uosobienie znanych wstrętnych wad, niestety również wśród nas. Może dzięki jego świetnej kreacji wad lepiej rozpoznawanych?
*artykuł po raz pierwszy został opublikowany na Haloursynow.pl w 2016 roku
KJL12:13, 11.08.2020
Ładnie to zerżnąć z artykułu Pawła Piotrowicza z Onet.pl? 12:13, 11.08.2020
:-)))12:24, 11.08.2020
16 18
To artykuł rocznicowy tutaj. Czytałem go już chyba na haloursynow rok temu. Także aby się nie okazało, że to przytoczona przez Ciebie osoba zerżnęła to i owo i właśnie wyświadczyłeś niedźwiedzią przysługę 12:24, 11.08.2020
REDAKCJA12:59, 11.08.2020
14 22
Artykuł powstał kilka lat temu. Powtarzamy go ze względu na rocznicę. Zatem z Onetem nie ma nic wspólnego. 12:59, 11.08.2020