Zamknij

LIST CZYTELNICZKI: Podrzucanie chorych dzieci do przedszkola, czyli "Ach, ta alergia!"

10:15, 09.02.2020 Redakcja Haloursynow.pl Aktualizacja: 10:16, 09.02.2020
Skomentuj pixabay.com pixabay.com

Na Ursynowie wirusy i bakterie na dobre rozhulały się w żłobkach i przedszkolach. Nasza czytelniczka, której syn jest wyjątkowo podatny na choroby, apeluje do rodziców o niezaprowadzanie chorych dzieci do placówek. Czy w Waszych przedszkolach chore maluchy też bywają na zajęciach?

Mój syn od urodzenia cierpi niedobór odporności, dlatego naciągając mocno rodzinny budżet, postanowiliśmy, że do skończenia 3. roku życia nie pójdzie do żłobka. Licząc na to, że w prywatnym przedszkolu syn będzie miał mniejszą grupę i więcej poświęconej uwagi, wybraliśmy jedno z ursynowskich przedszkoli.

Już po dwóch tygodniach synek wrócił z gorączką i bolącym gardłem – angina. Nie obyło się bez antybiotyku, przed którym udało nam się chronić przez trzy lata. Po 10 dniach leczenia, zostałam z nim zgodnie z zaleceniem lekarza kolejne dwa tygodnie w domu, żeby odbudować nieco i tak bardzo słabą odporność.

"Ach ta... alergia"

Syn wrócił do przedszkola, a pierwsze dziecko, które spotkaliśmy w szatni miało kaszel tak okrutny, że aż mnie bolało, kiedy go słyszałam. Tatuś zakrył mu usta ręką mówią „Ach, ta alergia”. Po trzech dniach mój syn znów wrócił z temperaturą i… strasznym kaszlem. Nie muszę dodawać, że alergikiem nie jest?

Sytuacja powtarzała się przez kolejne miesiące. Syn więcej nie był, niż był w przedszkolu. Usiłowałam rozmawiać z paniami, ale rozkładały ręce. Historie przeczytane w internecie, o tym, że dzieciom robiącym siusiu na nocnik w żłobku wypadały czopki przeciwgorączkowe, przestały mi się wydawać zmyślone.

Postanowiliśmy zawalczyć o miejsce w państwowym przedszkolu, licząc na to, że może tu dyrekcja będzie trzymała wszystko mocniejszą ręką, bo nie będzie liczyła każdego grosza. A i nasza kieszeń wreszcie odsapnie, bo kolejne zwolnienia odbiły się na naszej sytuacji zawodowej, a za prywatne przedszkole i tak trzeba było płacić niezależnie czy dziecko chodziło czy nie.

Udało się! Trafiliśmy do wspaniałego przedszkola, ale kiedy już w pierwszym tygodniu usłyszałam w szatni kaszel i tekst: och, ta alergia, to mnie zmroziło. Panie nauczycielki mówiły, że nie raz zwracały uwagę rodzicom, że dzieci przychodzą np. z ogromnym katarem, źle się czują, męczą się w hałasie, ale wielu z nich nic sobie z tego nie robi.

Przez ostatnie cztery miesiące mój syn był chory 4 razy. Wiem, że część rodziców powie – poszedł do przedszkola - musi swoje odchorować. Ale dla mojego syna z jego wrodzonym niedoborem odporności, każda nawet najmniejsza infekcja trwa dwa razy dłużej niż u innego dziecka. Od tego zaczynają się zapalenia oskrzeli, a raz nawet płuc.

On cierpi, kiedy zalewają go fale gorączki, katar zatyka nos, a kaszel prowadzi do wymiotów. Może inne dziecko po prostu miałoby 2-3 dni gorączki i gorszego samopoczucia, a potem – hop do przedszkola. Dla nas są za każdym razem przynajmniej dwa tygodnie wyjęte z życia. Kolejne tygodnie jeżdżenia po przychodniach, badań, kłucia igłami, brania lekarstw, siedzenia w domu, który zaczyna się kojarzyć już tylko z chorobą i cierpieniem.

Czy świat naprawdę oszalał?

Rodzice, bo to do was kieruję mój apel. Zanim puścicie swoje dziecko „z alergią” do żłobka czy przedszkola, pomyślcie po pierwsze czy sami z gorączką i bólem gardła chcielibyście siedzieć w pracy? A po drugie poświęćcie choć jedną myśl mojemu małemu chłopcu, dla którego „kaszelek” waszego dziecka może oznaczać kolejną miesięczna izolację w domu.

Ja też mam pracę zawodową, na szczęście z bardzo wyrozumiałym szefostwem, ale… jego cierpliwość też może kiedyś się skończyć. Wiem, że często właśnie strach przed utratą pracy każe Wam posyłać chore dzieci do przedszkola… Ale czy świat naprawdę oszalał? Czy miejsce chorego dziecka jest właśnie wśród dwudziestki rozbrykanych kolegów? Czy w zaciszu domu?

Mama czteroletniego Jasia

(imię i nazwisko do wiadomości redakcji)

*******************************************
Zamieszczony tekst jest osobistą opinią autora. Śródtytuły pochodzą od redakcji. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za powyższe stwierdzenia. W dziale "Opinie" lub "List czytelnika" publikujemy stanowiska mieszkańców i instytucji, które wnoszą cenne uwagi do debaty na dany temat. Zachęcamy do komentowania i nadsyłania własnych opinii: [email protected].

(Redakcja Haloursynow.pl)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(22)

Mamma Mamma

17 0

Standard... 10:58, 09.02.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

......

10 3

Tak to jest, gdy w przedszkolach/szkołach nie ma opieki medycznej. Kto ma zakwestionować, spr. stan zdrowia dziecka? 11:05, 09.02.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

KrysiaKrysia

7 0

Dzieci znajomej lekarki ciągle chodzą z glutem :( 11:08, 09.02.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Kolejny rodzicKolejny rodzic

19 0

A w szkołach podstawowych też epidemia- zostały garstki dzieci - miejmy nadzieję że w ferie dojdą do zdrowia. Problem Tak samo dotyczy świetlic czy lekcji kiedy zdarza się rodzicom posłać "zdrowe dziecko do grupy i tak jest niezmiennie.Dobrze, jeżeli jest pielęgniarka, która każe zabrać do domu w trosce o resztę zdrowych dzieci. 12:13, 09.02.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

ghostghost

23 0

Przyzwyczajajmy się, bo to smutna norma. Ludzie nie dorośli do bycia społecznością. Nie ufają sobie nawzajem. Prawo jest ułomne, pracodawcy są bezduszni, rodzice nie mają wyjścia, nauczyciele nie mają narzędzi prawnych, by nakazać odebranie chorego dziecka, bądź zabronić jego pozostawienia w placówce. Błędne koło. Ale rozumu i szacunku każdy może się domagać od rodziców-kłamców. 16:42, 09.02.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

ZojaZoja

11 5

Dziecko z tak obniżoną odpornością nie powinno uczęszczać do żadnej placówki.W ìnnym wypadku rzeczywiście ciqglę będzie chorowało.Może najpierw należałoby popracować nad odpornością a potem wysyłać dziecko do przedszkola.
17:59, 09.02.2020

Odpowiedzi:2
Odpowiedz

HmmmHmmm

9 2

Może być to choroba przewlekła, więc może to nie być kwestią "pracy" nad odpornością cokolwiek to znaczy, a fizjonomii tego dziecka.
Nie nam oceniac, ale czy dziecko autorki jest chore czy nie wplywa na to, że posłanie CHOREGO dziecka na parę godzin do placówki wychowawczej jest szczytem egoizmu i ignorancji od strony rodzica. 23:09, 09.02.2020


issaa+issaa+

3 1

moje dzieci nie miały "obnizonej odpornosci". Siedziałam z nimi w domu przez cały urlop wychowawczy, nie chorowały. Do przedszkola poszły dopiero majac 5 i 3 lata. I natychmiast zaczęły się choroby, tydzień w przedszkolu, 2-3 tygodnie w domu (= moje zwolnienia), zakończone pobytem w szpitalu, po epidemii świnki w przedszkolu. Z tegoz szpitala dziecko wróciło do domu zarażone szkarlatyna, co takze przeszła cała rodzina (wcześniejszą świnke takze). Po tym "incydencie" zdecydowanie dosyc miałam przedszkoli, zatrudniłam opiekunke (za 3/4 swojej pensji) i dzieci cudownie ozdrowiały!!! Finanse zmalały (nie było 500+) ale trudno....jakos przetrzymalismy do czasu szkoły. W szkole juz dzieci nie chorowały - bo twierdzi sie, ze bez przedszkola dzieci nie nabierają odporności i choruja potem w szkole - kłamstwo!
Warto zacisnąc pasa i przez tych kilka lat oplacic osobistą opiekunke, zamiast brać ciągle zwolnienia i denerwować się chorobami dziecka -szczególnie przy pińcetkach. 13:35, 10.02.2020


Sugar plum Sugar plum

4 3

Pracuję w norweskim przedszkolu i nie stety dziecko z kaszlem, katarem, temperaturą czy rozwolnieniem to norma, a my jako przedszkolanki nie mamy odpowiednich kwalifikacji by takie dziecko odesłać do domu. Z drugiej strony są rodzice, którzy świadomie przeprowadzają chore dzieci, choć w Norwegii nie ma problemu uzyskać płatne L4 na dziecko. 18:12, 09.02.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

CzarnyLasCzarnyLas

2 1

W jaki sposob diadnozuje sie permanentna obnizona odpornosc ? To jest dolegliwosc dziecka czy rodzica ?

To nie jest komentarz do karygodnego zostawiania chorych dzieci w przedszkolu. Przy czym w przedszkolu wszystkie dzieci choruja ciagle, zawsze i wszedzie. Jaka by nie byla odpornosc. 11:51, 10.02.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

MM

9 1

Każdy medal ma dwie strony. Fakt że do żłobków i przedszkoli rodzice oddają chore dzieci, które kwalifikują się do zostania w domu. A z drugiej strony sami chodzimy do pracy z lekkim katarem i jeżeli dziecko też ma tylko lekko katar nie przeszkadzający mu w zabawie to czemu ma zostawać. Przy takim podejściu dzieci musiałyby tylko siedzieć w domu przez całą zimę. Moje dziecko pierwszą zimę w żłobku całą przechorowało i zyskało taką odporność że tej zimy nie choruje. Przy stwierdzonej obniżonej odporności jako schorzenie wrodzone trzeba stosować terapię uodparniające i wybrać placówkę o małej liczbie dzieci lub zapewnić opiekę w domu. Nie tylko oczekiwać sterylności i dbałości innych rodziców 13:51, 10.02.2020

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

NauczycielkaNauczycielka

13 1

Pracuje w przedszkolu. Przyprowadzanie chorych dzieci jest nagminne. Nie zgodzę się z tą opinią, że skoro my chodzimy z katarem do pracy, to dzieci też mogą chodzić w takim stanie do przedszkola. My, jako dorośli wytrzemy nos w chusteczkę a nie w rękę, gdzie zarazki zaraz znajdą się na zabawkach, stolikach itd. kichając - zatykamy usta, dziwnie nie. Jedno chore dziecko zaraza 10 kolejnych itd itd.... 17:08, 10.02.2020


AniaAnukkaAniaAnukka

2 4

Mój syn od 1 września do dnia obecnego chorował 12 razy. W tym 3 razy antybiotyk. Też ma 4 latka i też tak myślałam o prywatnym przedszkolu i o mały włos przeniosłam go do państwowego bo też myślałam że prywatne to tylko liczą na kasę a nie na dziecko. Zorientowałam się że nie tylko ja mam z tym problem. Dla pocieszenia - to minie. Po drugie zauważyłam że czym więcej dziecko siedzi w domu tym ma mniejsza odporność. Wszystkie dzieci chowane pod kloszem są bardziej chorowite. 17:49, 10.02.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Nie daj sieNie daj sie

0 0

Problem jest z rodzicami którzy uczciwie zadbać się dzieckiem w chorobie idą do lekarza który następnie wystawia dziecku zaswiadczenie że może chodzić do żłobka. Taka sytuacje mam w przypadku mego dziecka od września 2019 co z tego że od choruje jak pani że żłobka uznaje bezmyślne zaświadczenia za prawdę objawiona... 18:16, 10.02.2020

Odpowiedzi:2
Odpowiedz

issaaissaa

2 0

przydałaby sie interpunkcja i wyłączenie słownika w telefonie bo ni cholery nie wiem, o co ci chodzi.
18:19, 10.02.2020


jac.jac.

2 1

Czyli podważa Pani decyzję lekarza, bo sama wie lepiej?
12:11, 11.02.2020


OlOl

0 1

Tak świat oszalał .Rodzice dzisiaj tylko mają dzieci.







05:35, 11.02.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

jac.jac.

4 0

Cała ta dyskusja jest dość absurdalna. W przypadku wielu chorób zakaźnych dziecko będzie zarażać ZANIM pojawią się objawy. Jak to rozwiązać?

Ponadto jeżeli zakładamy że dziecko z katarem nie może pójść do przedszkola, a dzieci w tym wieku mają katar przez połowę sezonu jesienno-zimowego, to oznacza, że połowa dzieci nie powinna w sezonie do przedszkola uczęszczać. 13:50, 11.02.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

BiomasaBiomasa

2 2

Kiedyś dorośli zaczynali się zachowywać jak dzieci, gdy osiągnęli słuszny wiek 70 lat. Teraz się przesunęło na do pierwszego dziecka, czyli koło 30ki. Nie chcę mieć dzieci z powodu idiotów, którzy dziecko potrafią wyłącznie spłodzić i wystawiają pozostałe dzieciaki na szwank z racji swojej głupoty. Były dzieci prl, teraz szlachta, millenialsi i weganie, a na horyzoncie wzbiera już fala "alergików". Najwyraźniej natura znalazła sposób na zbyt dużą ilość ludzi na świecie. 19:26, 11.02.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

BatiBati

5 1

Jest jedno słowo, którym kiedyś często były określane dzieci: 'smarkacze'...

Jak myślicie drodzy komentujący skąd ono się wzięło?

Wszyscy chcą mieć zdrowe dzieci - katar w zimie bywa jednak dla części naturalnym stanem.
Do 7-8 roku życia można się spodziewać nieustannych infekcji zimą. Znikną wraz z wiosennym/letnim słońcem. 22:25, 11.02.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

MieszkaniecOnMieszkaniecOn

5 4

No.przeciez słoik który tu przybył za żadne skarby nie zostanie w domu z dzieckiem bo ma wyścig szczurów w korpo do którego dojeżdża autem w kredycie i parkuje gdzie popadnie i obawia się że go "koledzy" "wygryzom":) 23:40, 14.02.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

marysia89marysia89

1 1

Sama miałam problem jak zaprowadziłam syna do przedszkola.. z tym, że syn ma alergie na kurz. W domu korzystam z irobota, ale w przedszkolu tego nie ma i od razu biorą to za chorobę.. 16:04, 17.02.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%