Na Dembowskiego ktoś truje zwierzęta - alarmują mieszkańcy. W ciągu ostatniego miesiąca w okolicy znaleziono kilka martwych kotów oraz jeży. - One na pewno nie zdechły z przyczyn niezależnych od człowieka - mówią obrońcy zwierząt.
Na osiedlu spółdzielni "Jary" widać ostatnio ogłoszenia ostrzegające właścicieli psów i kotów.
W ostatnich dniach w tej okolicy znaleziono kilka marwtych kotów. Prosimy o zwrócenie uwagi na podejrzanie zachowujące się osoby i przypilnowanie swoich zwierząt
- czytamy na jednej z wywieszek na altance śmietnikowej przy Służby Polsce 3.
- W święta na trawniku znaleziono 2 martwe jeże, kolejne trzy w okolicy Dembowskiego. Ktoś musi rozsypywać trutkę - mówi Teresa Grycuk, mieszkanka osiedla.
Tydzień temu również w okolicach Dembowskiego znaleziono martwego szarego kota a wcześniej przy klatce schodowej innego bloku leżała zdechła kocica.
- Koty nie umierają na środku chodnika. Słyszałam o tej sprawie - mówi pani Ewa, która od 13 lat karmi koty na osiedlu Jary. To jedna z kilkudziesięciu społecznych karmicielek kotów, które pomagają bezdomnym zwierzętom przetrwać w mieście.
- Mi też od około 25 marca z rejonu Dembowskiego zaczęła znikać kocica, którą karmię - dodaje pani Ewa. - To dziwne zachowanie, bo koty są konserwatywne i lubią być w stałych miejscach. Mam nadzieję, że nic się jej nie stało.
Opiekunowie zwierząt są przerażeni. Już dawno na Ursynowie nie ginęło tyle kotów w tak krótkim terminie. I choć nikt nikogo za rękę nie złapał a dowodów zwyczajnie brak, ludzie są przekonani, że w okolicy grasuje człowiek podrzucający truciznę na trawnikach.
- To kompletny brak empatii dla zwierząt! Nie wiem dlaczego ludzie coś takiego robią! Czy nie rozumieją, że to pożyteczne stworzenia, które tępią gryzonie? - zastanawia się pani Ewa.
Bezdomne koty, którymi opiekują się karmiciele to zwierzęta wysterylizowane, a więc nie brudzą i nie śmierdzą. Mimo to wciąż znajdują się osoby, którym przeszkadzają. Każdego roku na Ursynowie są przypadki zaginięć zwierząt i podejrzeń o rozsypywanie trutki.
Ostatnio taka sytuacja miała miejsc w ubiegłym roku na Kabatach oraz przy Teligi na rogu Gandhi i Rosoła. Kilka lat temu przy Dembowskiego ginęły psy a 12 lat temu na Natolinie ktoś podpalił koty, które mieszkały we włazie studzienki.
- Bardzo się ten ktoś namęczył, aby to zrobić. Na szczęście koty uciekły - mówi ze smutkiem pani Ewa.
Jeż20:33, 20.04.2017
10 0
Chętnie ufunduję nagrodę dla uprzejmego sąsiada, który wskaże truciciela. 20:33, 20.04.2017