Zamknij

"Mój Alfabet Ursynowa". Od automatów telefonicznych po znane twarze!

10:08, 21.01.2024 Redakcja Haloursynow.pl Aktualizacja: 11:09, 21.01.2024
Skomentuj R. Danieluk R. Danieluk

W ostatnich dniach obchodziliśmy 47. rocznicę zasiedlenia pierwszego na Ursynowie bloku - przy ul. Puszczyka. To okazja do wspomnień i odkrywania historii naszej okolicy. Publikujemy nietypowy ursynowski alfabet autorstwa Adama Rafalskiego.

Sobota, 7 stycznia 1977, dzień w którym wszystko się zaczęło. To wtedy Wacław Oświt odebrał klucze do swojego mieszkania, pierwsze klucze na Ursynowie. Miesiąc później, moja kochana mama powiła syna, Ursynowiaka z krwi i kości. Będąc rówieśnikiem Ursynowa niemalże co do dnia naprawdę trudno jest opisać swoje wspomnienia związane z tym miejscem. To jakby pisać wspomnienia ze swojego życia. Testament? Już? 

Miejsc, wspomnień i obrazów jest tak wiele, że potrzebowałbym na to co najmniej tomu encyklopedii PWN. Dlatego, pomyślałem, że pomocnym może okazać się alfabet. I tak powstał MAU, czyli Mój Alfabet Ursynowa.

A - jak automaty telefoniczne 

Na początku Ursynowa mało kto miał w domu telefon. Dlatego znajomość topografii osiedla i wiedza, który automat dzisiaj działa, a którego jeszcze nie naprawili, była często na wagę złota. Co ciekawe, u nas wcale nie było budek telefonicznych. W „starej Warszawie” – na Mokotowie, Ochocie czy w Śródmieściu owszem, sporo. U nas – dosłownie parę. Nie wiem dlaczego, ale u nas montowano je na klatkach schodowych ewentualnie, albo we wnękach bloków, jak przy Przychodni na ul. Puszczyka. Dzięki temu latem, przy otwartych oknach, mogłem być na bieżąco ze stanem zdrowia sąsiada z klatki obok (referował go codziennie swojej żonie), z postępami rehabilitacji małego Jasia spod 15., no i, co było najciekawsze, śledzić miłosne rozterki starszej ode mnie koleżanki z naszego podwórka.

B - jak Berek

Berek – to nasza podstawowa, bazowa zabawa. Nawet gdy na podwórku nie mieliśmy piłki ani rowerów, a tak często bywało, można było zawsze pobiegać po podwórkach, pościgać się między klatkami schodowymi i śmietnikami. W związku z tym, że o jakąkolwiek zabawkę było trudno, bawiliśmy się w chowanego, berka, graliśmy w klasy. Niczego więcej nie potrzebowaliśmy do szczęścia.

C - jak Czerwoniak

Czerwoniak przy ulicy Barwnej. Ten budynek wraz ze starą komendą MO, która mieściła się również w ceglanym budynku, to nasze ursynowskie zabytki. Został wybudowany w 1932 roku jako dom dla dżokejów, którzy pracowali na pobliskim torze wyścigowym na Służewcu.

D - jak Dom Sztuki

Tu się wychowaliśmy, tu chodziliśmy do kina, uczyliśmy się tańczyć, wypożyczaliśmy kasety wideo, no i później piliśmy piwo w kawiarni na górze. Dyrektor Bukowiecki – genialny. 

E- jak Egzemplarz

Pierwszy egzemplarz tygodnika "Pasmo" wręczył mi pod Megasamem sam redaktor Ibis–Wróblewski. "Pasmo" to pierwsze medium na Ursynowie, świetnie zredagowane, pełne ciekawych treści. Po 1989 roku na naszym Ursynowie media rozkwitały jak bzy w maju – TV Ursynat, Passa Południe, Południk i kilka innych tytułów. Fenomen, który nie zdarzył się w żadnej innej dzielnicy. Ursynowskie media, znak rozpoznawczy naszej dzielnicy, to temat na zupełnie oddzielne opracowanie, na pewno warto by takie powstało. 

F - jak Fragrance

Właściwie pełna nazwa tej firmy to Inter Fragrance. To pierwsza na Ursynowie drogeria lub perfumeria (jako kilkuletni chłopak nie potrafiłem tego rozróżnić). Znajdowała się w pawilonie przy ul. Wiolinowej, tam gdzie później przez wiele lat był Optyk.

A dzisiaj..., dzisiaj już nic tam nie ma. Budynek czeka na developera, który zbawi to miejsce, stawiając nowy budynek. Ot, znak czasów. To miejsce było kawałkiem innego świata – kolorowe, eleganckie, pięknie pachnące. Przychodziły tu eleganckie panie, które obsługiwały uśmiechnięte i równie eleganckie ekspedientki. Zupełnie inny świat od tego po drugiej stronie fontanny – gdzie rządziły kartki, kolejki, frustracje i znajomości – bez nich, zdobycie nawet kawałka białego sera, graniczyło z cudem. 

G - jak Górki

Było ich kilka w okolicy, każda miała inny profil, nadzenia sanek/jabłka/chlebaka. Na Olkówkach, przy ul. Wiolinowej, ta mniejsza przy ul. Puszczyka... Dzięki tej różnorodności zimy naszego dzieciństwa pełne były wrażeń i nieskończonych emocji – a to wyścig na kartonach, a to wojny na śnieżki, budowanie iglo itd... Gdy trochę podrośliśmy, rodzice pozwalali nam samemu chodzić na Kopę Cwila. No i tworzył się przed nami wielki świat... 

H - jak Hip hop

W pewnym momencie mojego życia okazało się, że nasze podwórka, zakamarki starego Ursynowa są kuźnią hip- hopowych talentów – Wienio, Pezet, Małolat, ich składy Molesta i Płomień 81 (nazwa wzięła się od numeru Szkoły Podstawowej, znajdującej się przy ul. Puszczyka 6 – mojej szkoły – na terenie której ekipy ostro działały, zwłaszcza wieczorami). Wiele numerów, zwłaszcza pierwsza płyta Molesty, to tak naprawdę hymny „naszego” Ursynowa, Ursynowa z tamtych lat. 

I - jak Ił

Ił – 62M, Tadeusz Kościuszko. 183 osoby giną w naszym Lesie Kabackim. To był przepiękny, słoneczny dzień. Zaraz po śniadaniu mieliśmy wyjechać za Warszawę, gdy nagle usłyszeliśmy przedziwny dźwięk – kilkaset samochodów straży pożarnej, Milicji Obywatelskiej i pogotowia pędziły Puławską w kierunku Piaseczna. Szybko okazało się, że to samolot, który leciał do Nowego Jorku, rozbił się na skraju Lasu Kabackiego. Wyprawa rowerowa w tamto miejsce zawsze wiązała się z dziwnym uczuciem i dreszczykiem emocji.

J - jak Jadźwingów

Jako że nie mieliśmy jeszcze własnej przychodni, przy tej ulicy znajdował się najbliższy ośrodek zdrowia. By się tam dostać, trzeba było przedrzeć się przez błoto i glinę do ścieżki obok usypywanej właśnie Kopy Cwila, by dotrzeć do przejść podziemnych pod Puławską przy Wyścigach. Dzisiaj w tym miejscu jest Kopa Cwila i piękny park. 

K - jak kiermasze

Kiermasze sąsiedzkie – pamiętam, że na początku lat 80. na boisku szkoły przy ul. Puszczyka 6, na kilku górkach były zamontowane małe ławeczki, właściwie zakątki z ławeczkami – idealne miejsca do rozłożenia małego kramiku. Myślę, że mogły być zaprojektowane z myślą by organizować takie kiermasze sąsiedzkie, gdzie mieszkańcy mogli by sprzedawać przeróżne rzeczy – od książek, ubrań po sprzęt sportowy i gry wideo, wtedy najnowszy przedmiot pożądania wszystkich dzieciaków. Na swój sposób przypominało to giełdę „Na Skrze”. Niestety dosyć szybko się to skończyło, a szkoda. 

L - jak Lugola

Płyn wydawany obywatelom po wybuchu elektrowni w Czarnobylu. Miał nas chronić i sprawić, że żadne skażenie radioaktywne nas nie ruszy. W przychodni przy ul. Puszczyka 14 wydawany był z dużego okna balkonowego, które nigdy wcześniej ani później nie było otwierane – tego okna między automatami telefonicznymi, zresztą jednymi z nielicznych w naszej okolicy. 

M - jak Megasam

Tutaj tętniło życie naszej malutkiej wtedy dzielnicy. Tutaj stały wielogodzinne kolejki po masło solone albo kawałek mięsa – wszystko oczywiście na kartki. Tutaj bywałem wypożyczany sąsiadkom jako dobro wspólne, bo wiadomo – z dzieckiem na ręku można kupować bez kolejki. W późniejszej fazie za Megasamem powstał bazarek, zlikwidowany dopiero niedawno, a szkoda. Zaczęło się od dwóch, całkiem porządnych, drewnianych baraków. Pamiętam, że była tam Jatka, sklep 1001 drobiazgów, no i flipery! Przegrywaliśmy na nich wszystkie pieniądze zarobione na znajdowanych w różnych miejscach butelkach. Oczywiście sprzedawanych w skupie za Megasamem. 

N - jak narty

Narty i wyciąg narciarski na Kopie Cwila – kuriozalna instalacja. Była już konstrukcja, liny, orczyki i... no, mnie nigdy nie udało się zjechać, nie jestem pewien, czy kiedykolwiek ten wyciąg ruszył. Szybko go zdemontowano i w tym miejscu stanęła najpiękniej położona na Ursynowie ławeczka. Kto korzystał, ten wie. Kto nie skorzystał, niech biegnie na Kopę i sprawdzi, warto! 

O - jak Olkówki

Olkówki – dzisiaj tak nazywane. Przez długi czas nie używało się tej nazwy, przynajmniej ja jej nie znałem. Tutaj były stare domy, pozostałe ze wsi Ursynów, rosły stare jabłonie. W jednym z tych domów Pan Tarnogrodzki stworzył cukiernię, z bardzo dobrymi pączkami, rożkami i tortami. Przez kilka lat był lokalnym potentatem cukierniczym. A ten drugi, to „jabcarnia”, przy ul. Puszczyka - tak na niego mówiliśmy (nie jestem pewien, czy to ogólnoursynowska nazwa) – dom tajemnic. Mroczny, ciemny, odwiedzany przez okoliczny element. Otoczony starymi jabłoniami. Przez pewien czas pełnił funkcję squatu – tak, tak, mieliśmy na Ursynowie squat.

Dzisiaj nie ma już domów, nie ma cukierni. Jest za to fantastyczny plac zabaw, gdzie nasze dzieci mogą biegać na bosaka po miękkiej nawierzchni, wchodzić do paszczy ogromnych drewnianych dinozaurów. My do zabawy mieliśmy stare domy bez szyb, nasze dzieci mają piękne place zabaw. I niech tak zostanie.

 

P - jak pola

Uprawiane przez rolników ze wsi Ursynów, towarzyszyły nam przez długie lata po zamieszkaniu. Pamiętam widok z okna: kombajn, koszący zboże przy Megasamie, obok ciągnik orzący zagon ziemniaków. Pamiętam „Ligówki” – całkiem spore boisko, położone bliżej Puławskiej, no i małe ogródki działkowe, gdzie mieszkańcy próbowali uprawiać owoce i warzywa. Idealne miejsce na „dzierżawę”. Dzisiaj to „nowe” osiedle przy ul. Surowieckiego 6 i 8. 

R - jak rowery

Pelikany, Jubilaty, no i przede wszystkim Wigry królowały na naszych podwórkach. Niektórzy szczęśliwcy mogli szpanować czerwonymi kolarkami Sprint. W każdym razie, wszyscy mieliśmy podobne rowery, po prostu innych na rynku nie było. A co, gdy któryś z tych produktów koncernu Romet się zepsuł i potrzebna była dętka, opona czy fachowa pomoc? Tu z pomocą przychodziło dobre połączenie trolejbusowe z Piasecznem, gdzie właściwie do samego 1989 roku, jeździło się do świetnie zaopatrzonego sklepu rowerowego. To nasz mały rowerowy raj. 

S - jak stan wojenny

W pamięci utkwiły mi koksowniki – stojące na przystankach, w których żarzył się rozgrzany do czerwoności węgiel. Pamiętam zomowców ogrzewających się na klatkach schodowych, bo zima z 1981 na 1982 była wyjątkowo sroga. No i oczywiście zaskoczenie z powodu braku tej niedzieli 13 grudnia, Teleranka. Wyłączenia telefonów nie odczuliśmy, bo z wynalazku Pana Bella było nam dane cieszyć się dopiero 8 lat później, dzięki nowej centrali telefonicznej przy ul. Hawajskiej, staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami numeru zaczynającego się od magicznych cyfr 641... 

T - jak Teatr

Teatr Za Daleki – Nasz pierwszy teatr. Pamiętam, że reżyserem premierowego spektaklu był Zbigniew Zapasiewicz. Niepowtarzalny klimat każdego spektaklu, chyba głównie dzięki wielkości sali, można było zaznać magicznej bliskości i kameralności. Po spektaklach często spontaniczne długie dyskusje, rozmowy w kuluarach. Dzisiaj nie do pomyślenia. 

U - jak... USA

Moje dzieciństwo przypadło na lata rządów Wojciecha Jaruzelskiego, dlatego Stany Zjednoczone Ameryki od zawsze kojarzyły mi się z czymś lepszym i atrakcyjniejszym niż rzeczywistość, którą zafundował nam smutny generał w ciemnych okularach. Pamiętam głód stanu wojennego, wszędzie puste półki, braki nawet smalcu i octu. Bywało naprawdę niewesoło, ale wtedy do akcji wchodzili nasi bracia Amerykanie! Na nich można było liczyć. Wystarczyło postać na mrozie jedyne 3 godziny i już porcja żywnościowa z darów from USA była nasza. Wszystko to działo się w salce przykościelnej przy ul. Wiolinowej 2a. To była mąka i cukier. Dzięki nim, nasza rodzina mogła jeść kopytka, pyzy i pierogi do woli, przez co najmniej rok. Później przyszła „odwilż”. 

W - jak Wyścigi

Magia tego miejsca to temat na oddzielne opowiadanie. Złamana wieża, do której wkradaliśmy się po cichu myśląc, że odkrywamy tajemnice XX wieku, przedwojenne kasy przy ulicy Puławskiej, wspaniała zadrzewiona aleja, no i klimat samych zakładów. Panowie przychodzący tam z pełnymi koszami, w których oprócz salcesonu i chleba nie mogło zabraknąć czegoś mocniejszego. Hazardziści, którzy grają od kilkudziesięciu lat, a każdą gonitwę przeżywają jakby to był ten pierwszy raz... Wtedy grało się nie tylko w weekendy. Pamiętam wyścigowe środy – w te dni krzyki z trybun i głos spikera (rrrruszyły!) z Wyścigów odbijały się od naszych bloków i towarzyszyły w rodzinnych obiadach. Później już było coraz ciszej... 

Z - jak znane twarze

Na początku Ursynowa na naszych podwórkach można było spotkać Marylę Rodowicz, Henryka Talara, Andrzeja Rosiewicza, Jurka Owsiaka, Ewę Dałkowską i wielu innych. Z wieloma można było bliżej się poznać, oczywiście w kolejce do kiosku przy Megasamie (to najlepszy sposób na integrację, zjednoczenie w zniecierpliwieniu i oburzeniu), gdzie stałem po gazetę. Zwłaszcza w soboty, bo wtedy wychodził "Dziennik Ludowy" z kolorowym plakatem w środku, a w "Życiu Warszawy" był program telewizyjny na cały tydzień. Niektórzy kupowali też "Trybunę Ludu", tam też był program. 

Wspomnień, obrazów, zapachów i miejsc jest tyle, że niniejsza próba to jedynie namiastka, świadomie okrojony wycinek. To pierwsza próba usystematyzowania tego, co noszę w sobie, z czego powstałem i jaki jestem. Pierwsza, ale pisząc te słowa mam coraz silniejsze przekonanie, że nie ostatnia. Wszystkiego dobrego kochany Ursynowie! 

autor: Adam Rafalski

*Tekst pochodzi z książki "Jesteśmy z Ursynowa" ze wspomnieniami mieszkańców wydanej staraniem Ewy Cygańskiej, nakładem Dzielnicowego Ośrodka Kultury. Opublikowane za zgodą wydawcy. Dziękujemy!

[ZT]11366[/ZT]

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(6)

wolnypanwolnypan

7 5

Och ten "czerwoniak" na Barwnej (został niestety otynkowany), och ta melina gdzie o każdej porze można było kupić (nieosiągalne) półlitrówki. A potem imprezy do świtu - piękne czasy, a teraz tak narzekają na "komunę"... PS ul. Barwna to chyba najkrótsza ulica na Ursynowie? 18:01, 07.01.2020

Odpowiedzi:2
Odpowiedz

polpol

8 8

komuna.............szczyt marzeń Polaka....................nachlać się podrabianej berbeluchy .
Precz z komuną!!! 12:21, 15.01.2022


KomunardKomunard

10 3

Precz z komuną - uwaga, upadła w 1989 r. Ale dziś jest budowana na nowo, pewnie właśnie przez tych, którzy najgłośniej krzyczą, że z nią precz. 14:23, 15.01.2022


reo

Sara OświtSara Oświt

14 1

Janina Oświt to moja babcia a Wacław Oświt to mój dziadek, Dziadek rzeczywiście nie żyje a babcia przeprowadziła się do Słupska z powodu tego że po śmierci dziadka nie miała żadnej rodziny w Warszawie już, jego córka i syn ( mój ojciec i ciotka ) mieszkali w Słupsku z tego powodu babcia sprzedała mieszkanie i również przeniosła się do Słupska, wczoraj miała 87 urodziny, był tort i najbliżsi :) 17:29, 19.05.2020

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

Old_BoyOld_Boy

1 0

Ursynów jest piękny, najbardziej lubię go w weekendy. Wracaj do swojej macierzy Sara;) Babci najlepszego!!! 18:05, 15.01.2022


ReconRecon

1 0

S - jak stan wojenny.
Była już 1 kontenerowa centrala telefoniczna Pentaconta na 1000 numerów (numeracja 477xxxx). Stała obok bloku przy ul. Koński Jar 1. Wyłączono ją na kilka miesięcy jak nastał stan wojenny.
Automaty miały łącza z tej właśnie centrali.
Do Hawajskiej też dociągnięto sporo numerów.
2 podobne centrale, ale już nie w prawdziwym kontenerze, stanęły trochę później w pobliżu ulicy Płaskowickiej (numeracja 406xxxx i 407xxxx była wyniesiona z centrali przy ul. Gagarina) . Dopiero po nich uruchomiono dużą na 10 tysięcy numerów przy pętli autobusowej przy KRN.
Centralę z Końskiego Jaru przeniesiono później na Wałbrzyską przy cmentarzu. Stała tam do 1997 roku.
Pozdrawiam 09:44, 03.07.2022

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%