Rodzice od tygodni narzekają na zdalne nauczanie. Nie brakuje krytycznych opinii o pracy nauczycieli. Najczęściej stawiane im zarzuty dotyczą złego przygotowania do zajęć, braku pomysłu i nieradzenia sobie z pracą online. Ursynowscy pedagodzy odpierają te zarzuty. Mówią nam, że są niesprawiedliwie oceniani i często krytykowani nie za swoje błędy.
Na zdalne nauczanie polskie szkoły przeszły 25 marca. Kompletnie nieprzygotowane. Pierwsze dni były dla wszystkich bardzo ciężkie - zawodziła technologia, brakowało komputerów, dostępu do szybkiego internetu. Wielu starszych nauczycieli musiało przejść błyskawiczny kurs obsługi urządzeń i programów, z których nigdy wcześniej nie korzystali.
Od tamtego czasu minęło kilka tygodni i nauczanie odbywa się już bez większych problemów technicznych. I chociaż coraz więcej rodziców przywykło do tego, że mają szkołę w domu, nie milkną głosy krytyki kierowane w stronę nauczycieli.
- Nauczyciele zupełnie się nie spisują. Oczywiście nie można uogólniać, ale w większości, to się raczej nie napracują. Rada Rodziców działa, rodzice też, ale opór jest spory - mówi pani Anna, mama uczniów z Ursynowa.
Wielu rodziców ma za złe pedagodom, że przeciążają dzieci pracą, za dużo zadają, nie tłumaczą na tyle dobrze, aby dziecko zrozumiało lekcje bez ich pomocy.
Jak wygląda druga strona medalu? O to zapytaliśmy kilku dyrektorów i nauczycieli z ursynowskich szkół podstawowych. W większości przypadków usłyszeliśmy, że i dla nich nauczanie online nie jest ani łatwe, ani przyjemne.
- Bardzo się staramy, często zaniedbując swoje rodziny i niestety w niektórych przypadkach trafiamy na mur niezrozumienia i braku współpracy ze strony rodziców. Niektórym trudno zaakceptować, że ich dziecko nie jest idealne, ani nadzwyczajnie uzdolnione. I jeśli nie miało dobrych ocen wcześniej, to jakoś to akceptowali. Teraz za brak postępów dziecka obwiniają nas - opowiada nam anonimowo nauczycielka języka polskiego z ursynowskiej podstawówki.
Często zdarza się, że rodzice dzwonią ze skargami na sposób prowadzenia lekcji, mówią nauczycielom jak powinni to robić, pouczają z pozycji wszystkowiedzącego szefa.
- To bardzo przykre, bo w ten sposób obniżają naszą pozycję w oczach uczniów. Ja nie pouczam np. lekarza, inżyniera, czy finansisty, bo się na tym nie znam i oczekuję tego samego z drugiej strony - mówi nauczycielka.
Pedagodzy ze szkół na Ursynowie zwracają też uwagę, że zdalne nauczanie wymaga od nich dużo więcej wysiłku, o czym rodzice nie wiedzą.
- Pracy jest dwa razy tyle. Nie korzystamy tylko z podręcznika, ale z innych źródeł. Każdy materiał, filmik, który zostanie przekazany dzieciom musi być przeanalizowany, obejrzany. Zaczynamy przed ósmą rano, a kończymy nawet o 23:00 - mówi dyrektorka podstawówki.
Sporo problemów występuje podczas zajęć, bo nauczyciel nie ma możliwości reakcji takiej, jak na zajęciach w klasie. Zdarzają się próby hejtu ze strony uczniów.
- Wszyscy już jesteśmy zmęczeni psychicznie, stąd zapewne nasilają się też postawy roszczeniowe rodziców, walczących o stopnie swoich dzieci, porównujących nas z innymi szkołami, itp. Najgorsze, że nie wiadomo jak długo to jeszcze potrwa - dodaje.
Na razie nauczanie zdalne rząd zapowiedział do 24 maja, ale już wspomina się o tym, że zostanie ono przedłużone. Ten brak przewidywalnej przyszłości i uwięzienie w domach rodzi frustracje.
- Niektórzy się pogubili, psychicznie nie dają rady. To wpływa też na dzieci, które atakują nauczycieli, by na końcu przyznać, że czegoś nie chciało im się zrobić. One też nie mają lekko, co często słychać podczas lekcji, np. płacz młodszego rodzeństwa, co nie sprzyja skupieniu. Narzekają na brak ruchu i że za długo siedzą przy komputerze - mówi pedagog z ursynowskiej szkoły podstawowej.
Frustracja zaczyna też dotykać nauczycieli. - Aby przygotować 45 minut lekcji w nowej formule trzeba poświęcić na to dodatkowo nawet półtorej godziny. Jesteśmy niemal cały czas do dyspozycji uczniów i rodziców. Niektórzy nauczyciele odpisują jeszcze na maile po pierwszej w nocy. Jestem dla nich pełna podziwu - opowiada nam dyrektor jednej ze szkół.
Pełna pozytywnych odczuć jest Wioletta Krzyżanowska, dyrektorka Szkoły Podstawwej nr 323 przy Hirszfelda. Jako jedyna zgodziła się na cytowanie jej pod nazwiskiem.
- My stanęliśmy na wysokości zadania, rodzice bardzo nas chwalą. Od początku korzystamy z platformy Microsoft Teams, dzięki której organizujemy działalność całej szkoły, m.in. lekcje, zajęcia korekcyjne, pomoc psychologiczno-pedagogiczną. Udało się to dzięki ogromowi pracy nauczycieli i pomocy rodziców - mówi dyrektor Krzyżanowska.
Na Ursynowie jest raczej odosobniona. - Tęsknimy za dziećmi, chcielibyśmy już je zobaczyć. Także przez to, że polska edukacja została rzucona na głęboką wodę, bez żadnej pomocy czy koła ratunkowego. Rządzący, jak zwykle, mają usta pełne frazesów, a w praktyce tę szkołę dźwigają "siłacze" i "siłaczki". Pytanie, ile tych sił jeszcze im wystarczy - podsumowuje doświadczona nauczycielka z Ursynowa.
A jak rodzice z Ursynowa oceniają starania publicznej edukacji w czasie pandemii? Piszcie do nas: [email protected]
KoronaZiomek08:36, 08.05.2020
"Ja nie pouczam np. [...] czy finansisty" - spokojnie, dzisiejsi finansiści to tak naprawde totalni kretyni w krawacie. Porównywanie ich do nauczycieli to jakbyśmy trabanta to mercedesa porównywali. 08:36, 08.05.2020
Ewa spadła z nieba10:04, 08.05.2020
Na Mokotowie dopiero od 4 maja moje dziecko z podstawówki zaczęło zdalne nauczanie. Niestety, do tego czasu całą rola nauczania spadła na mnie. 10:04, 08.05.2020
Kabaty zielone11:07, 08.05.2020
Brawa dla Pani dyrektor Krzyżanowskiej :)
Takie nauczanie to przyszłość, bo coraz częściej właśnie tak odbywać się bedzie dalsza edukacja.
Rozumiem, że z młodymi dziećmi może być trudniej, ale nastolatki są zapewne mniej krytyczne od dorosłych malkontentów. 11:07, 08.05.2020
Uczen11:12, 08.05.2020
W tym rzecz - ani od strony technicznej, ani merytorycznej szkoly i nauczyciele nie sa przygotowani do zdalnego nauczania. Najpierw sami powinny przejsc dobre szkolenie, a dopiero potem brac sie za uczenie innych. 11:12, 08.05.2020
GOŚĆ11:45, 08.05.2020
A co ma zrobić nauczyciel, który stara się jak może a na lekcjach on-line a ta sama "pociecha "non stop przeszkadza A rodzice robią sobie tzw.olewajkę I za nic mają to że lekcje przez to są rozwalone- może jakieś cenne uwagi jak przywołać takie dziecko do porządku ? 11:45, 08.05.2020
Uczen12:55, 08.05.2020
Przeciez szkola nie zostala zawieszona, wiec dalej obowiazuje stosowane zachowanie i obecnosc, nie ma znaczenia zdalnie czy nie. Postepowanie takie samo jak w szkole. Pytanie tyko, czy szkola przedstawila dziecom jak nalezy korzystac z lekcji on-line i jakie sa zasady i czy uwzglednila mozliwosci techniczne. 12:55, 08.05.2020
jot22:36, 08.05.2020
do ucznia
To nie do końca jest tak jak w szkole. Tam nauczyciel może np. podejść do ucznia, stanąć przy nim i po prostu stać, żeby 'kontrolować sytuację'. Przez internet trudno takie coś zrobić. Nie ma możliwości podejścia do ucznia i po cichu powiedzenia mu czegokolwiek albo zastosowania jakiejś innej metody indywidualnej. Tu wszyscy wszystko widzą i słyszą. 22:36, 08.05.2020
AsiaZpoflasoa14:45, 08.05.2020
Miliony dzieci nie mają dostępu do internetu w Polsce! 14:45, 08.05.2020
jot22:31, 08.05.2020
Miliony to może przesada, ale sporo dzieci ma problem obecnie, bo kilka osób w domu siedzi w tym samym czasie w internecie, większość na wifi. Rodzice online pracują, dzieci (czasem kilkoro w jednym domu) online mają lekcje. Wifi nie daje rady, nie mówiąc o połączeniach przez sieci komórkowe. Przy włączonych kamerkach mnóstwo rzeczy leży, a jak nie leży to pożera GB z karty i pieniądze. To też bardzo przeszkadza w lekcjach online, bo nauczyciel czy uczniowie po prostu mają przerywane połączenia i trzeba wiele rzeczy powtarzać, pokazywać po kilka razy, bo ktoś nie zobaczył czy nie usłyszał. 22:31, 08.05.2020
jako23:22, 08.05.2020
@ Asia i jot - czy mnie się wydaje czy program 500+ obowiązuje od kwietnia 2016? W jego ramach każdy "bombelek" dostał już kilkanaście tysięcy złotych. Pierwsze tysiące w wielu rodzinach poszły na najważniejsze i najpilniejsze rzeczy, a kolejne? Naprawdę nie można z tego kupić prostego (taki wystarczy) laptopa za max 2500 (to już wypas) i zapłacić do 50 zł (mega wypas) miesięcznie za LTE? Zwłaszcza jeśli w rodzinie jest wiele bombelków? 23:22, 08.05.2020
Italiano14:52, 08.05.2020
Syn chodzi do 5 klasy SP 303 . Nauczanie zdalnie wygląda naprawdę dobrze. Po początkowym przestoju i uczeniu się nowego narzędzia - przyswajanie wiedzy odbywa się sprawnie. Jest inaczej , są pewne niedogodności , ale postęp widać . Wszystko zależy do tego czy dyrekcja zadbała o organizację i czy nauczyciele i uczniowie rzetelnie podchodzą do obowiązków . Po poszczególnych przedmiotach widać duże różnice i zakładam , że nawet w równoległych klasach gdzie są inni nauczyciele może wyglądać to inaczej niż u nas . Nie zgadzam się z ogólną tezą artykułu, że nauczanie zdalne się nie sprawdza. 14:52, 08.05.2020
Jola215:22, 08.05.2020
"Prace zaczynamy o 8.00 kończymy o 23"Nigdy bym nie przypuszczal, ze to taki ciezki zawod..... 15:22, 08.05.2020
Jojo18:26, 08.05.2020
To super dowcip. Jak można go brać na poważnie? 18:26, 08.05.2020
as10:31, 16.05.2020
Ta krzyżanowska dla swojego poklasku to by i z diabłem zawarła przymierze. 10:31, 16.05.2020
Natolinianka16:44, 12.05.2020
0 0
Moja córka chodzi do 323 i rzeczywiście szkoła bardzo szybko poradziła sobie z wdrożeniem zdalnego nauczania. Nauczyciele córki też stanęli na wysokości zadania. Jestem pełna podziwu dla nich, bo widzę, ile wysiłku kosztuje ich ta forma nauczania. Córka samodzielnie radzi sobie z obsługą. Oczywiście, że wolałaby wrócić do szkoły, uczyć się tradycyjnie i spotkać się z kolegami. I oczywiście, że nie jest idealnie, ale w świetle sytuacji uważam, że szkoła i tak dobrze sobie radzi. 16:44, 12.05.2020
medialna00:46, 13.05.2020
3 0
Pani Krzyżanowska nauczyła się bardzo dobrze tylko jednego -parcia na szkło. Atakuje wszelkie media, jak wirus i i znów będą uciekać nauczyciele z jej szkoły... 00:46, 13.05.2020