Pszczoły niemile widziane na dachu ratusza. Dlaczego?

Miały być ule, pszczoły i ursynowski miód. Ale o podniebnej pasiece można na razie tylko pomarzyć… Urząd powiedział pszczołom na dachu ratusza, stanowcze: nie. Pomysłodawca odgraża się, że nie odpuści i będzie odwoływał się od negatywnej weryfikacji swojego projektu.

W ramach pomysłu zgłoszonego przez Bartosza Dominiaka, aktywistę Otwartego Ursynowa, do budżetu partycypacyjnego na 2019 roku, na dachu ursynowskiego ratusza miała powstać pasieka składająca się z sześciu uli. Miód wyprodukowany przez miejskie pszczoły miał być wyjątkowym gadżetem wykorzystywanym do promocji Ursynowa przy różnych okazjach.

Realizacja projektu była uzasadniona rozwijającym się ogólnoświatowym trendem pszczelarstwa miejskiego, związanego ze zrównoważonym rozwojem współczesnych miast. Autor argumentował, że od 2015 roku przepisy umożliwiają legalne tworzenie hodowli pszczół na terenie Warszawy.

Jak podaje Dominiak, w Warszawie jest obecnie kilkaset uli, usytuowanych m.in. w Służewieckim Domu Kultury, na Pałacu Kultury, na dachu centrum handlowego Arkadia, na biurowcu Eurocentrum, czy na dachu wydawnictwa Agora.

Schody do... ula

Już ponad miesiąc temu do autora projektu wpłynął e-mail z urzędu dzielnicy, który sugerował, że z pasieką mogą być kłopoty. Urzędniczka pisała, że dzielnica docenia szlachetny pomysł oraz dobre intencje pomysłodawcy, jednak później wymienia szereg problemów związanych z postawieniem pasieki.

Po pierwsze proponowaną hodowlę pszczół uznano za działalność gospodarczą, która nie mieści się w zadaniach własnych gminy. Pisano także m.in. o dodatkowych kosztach związanych z ekspertyzą techniczną dachu, aby sprawdzić czy udźwignie dodatkowe 350 kg i obawach związanych z ewentualnym uszkodzeniem znajdujących się tam urządzeń.

Ponad to, jak pisze urzędniczka:

Ule z pszczołami na dachu budynku będą znajdować  się w bezpośrednim otoczeniu pracowników Urzędu Dzielnicy Ursynów oraz interesantów. Bezpośrednie sąsiedztwo pszczół stwarza ryzyko ukąszeń pracowników i innych osób przebywających na terenie budynku oraz w jego otoczeniu (parking Urzędu Dzielnicy Ursynów).

W przypadku osób uczulonych na ukąszenia przez owady, może stanowić poważne ryzyko dla zdrowia i życia tych osób, co w konsekwencji może być podstawą do dochodzenia roszczeń odszkodowawczych.
 

Pomysłodawcy zasugerowano, żeby zainteresował swoim pomysłem ursynowskie instytucje, których dachy przewidują montaż uli oraz te nie posiadające na dachach tak dużej ilości wysoce specjalistycznych urządzeń, jakie znajdują się na budynku ratusza.

Ostateczna weryfikacja

Bartosz Dominiak w swojej polemice z urzędem, zwraca uwagę m.in. na to, że pasieka na dachu to żadna działalność gospodarcza – a pasieki w ramach budżetu partycypacyjnego były stawiane m.in. przez dzielnicę Wilanów oraz w Śródmieściu.

Mówi, że na świecie pasieki znajdują się na tysiącach dachów. Dach ursynowskiego ratusza jest standardowy, a ilość urządzeń na nim nie przekracza średniej dla tego typu budynków.

Największym absurdem w Pani mailu jest to, że przedstawia Pani ileś wydumanych powodów, aby tego projektu nie realizować, a jednocześnie pisze Pani, że "W chwili obecnej  Wydział Infrastruktury sprawdza jest możliwość umieszczenia pasieki na dachu budynku Domu Kultury przy ul. Kajakowej w Warszawie.".

Przecież przytoczone przez Panią argumenty (działalność gospodarcza, urządzenia, uprawnienia osoby obsługującej ule, ukąszenia) muszą być chyba obecne również na ul. Kajakowej, tym bardziej, że obok jest plac zabaw (dzieci), dom kultury (dzieci i młodzież) oraz przychodnia (wszyscy). 

- pisze Dominiak.

Jako powód odrzucenia pomysłu, ostatecznie uznano: brak możliwości technicznych i technologicznych realizacji projektu. Firma, która zamontowała na dachu ratusza urządzenia chłodzące, poinformowała, że pasieka wpłynęłaby na zamianę warunków gwarancji na niekorzystne dla miasta.

- Zamierzam złożyć odwołanie od negatywnej weryfikacji – zapowiada Bartosz Dominiak. - Uważam, że podany przez urząd powód jest wymówką wynikającą albo z niewiedzy, albo ze złej woli.

Ekspert komentuje

Zapytaliśmy ekspertów z „Pszczelarium”, zajmujących się miejskim pasiekami o to, czy rzeczywiście ule na dachu budynku narażają jego pracowników i petentów na ryzyko ukąszeń oraz o to: kto i jak może stwierdzić czy dach budynku nadaje się na dom dla pszczół.

Kamil Baj to pszczelarz z zamiłowania, od kilkunastu lat prowadzi z rodzicami rodzinną pasiekę w małej miejscowości na Mazowszu. Mówi, że ryzyko użądlenia istnieje już teraz, bo przyciśnięta pszczoła użądli nawet 4 km od ula.

- Podobne ryzyko dla pracowników stwarzają ule SGGW na Nowoursynowskiej, jak i takie które stałyby na dachu urzędu dzielnicy – tłumaczy Kamil Baj. - Pszczoła ma strefę bezpieczną do kilku metrów od ula i poza nią nie ma instynktu obronnego ula.

Jednak dodaje, że jeśli jest obawa i opór przed użądleniami, a tłumaczenia nie pomagają – to szanuje i nie forsuje pomysłu postawienia pasieki. Jeśli zaś chodzi o warunki techniczne to można je ocenić jedynie po wizycie na miejscu.

- Na zdjęciu satelitarnym widać, że dach jest potencjalnie trudny i na dodatek czarny – nagrzewa się – mówi Baj. – Choć są ciekawe miejsca, które pewnie można dostosować - dodaje.

Być może opinia ekspertów uspokoiłaby urzędników i innych zainteresowanych. Ale czy będzie im dane się wypowiedzieć - zobaczymy. A o tym, jak potoczy się sprawa ursynowskich uli, będziemy jeszcze informować.