Zamknij

Ratownik medyczny: Szlabany i słupki to zmora Ursynowa! ROZMOWA

18:30, 25.12.2019 Anna Łobocka Aktualizacja: 10:52, 27.12.2019
Skomentuj AŁ/SK AŁ/SK

Gdy większość z nas świętuje Boże Narodzenie, załogi pogotowia ratunkowego czuwają, by w razie potrzeby spieszyć z pomocą. Jednym z ratowników jest ursynowianin dr Krzysztof Samoliński. Opowiada nam o specyfice Ursynowa, podrzucaniu seniorów do szpitali oraz słupkach i szlabanach, które są zmorą kierowców karetki pogotowia.

Od 13 lat jest Pan ratownikiem pracującym w pogotowiu ratunkowym. Kim jest ratownik? Czym jego kompetencje różnią się od lekarza?

Ratownik medyczny zajmuje się przede wszystkim zabezpieczeniem podstawowych funkcji życiowych pacjenta, rozpoznaniem lub wykluczeniem stanu zagrożenia życia oraz wdrożeniem odpowiedniego leczenia przedszpitalnego. W zależności od stanu zdrowia pacjenta zabezpieczamy jego transport do szpitala lub pozostawiamy w miejscu zdarzenia z odpowiednimi zaleceniami. Ratownik w odróżnieniu od lekarza nie zajmuje się leczeniem pacjenta.

Jak trudna jest to praca? Czy większe jest obciążenie psychiczne czy fizyczne?

I jedno i drugie. Mamy nieregularny system pracy, często w dużym stresie, na adrenalinie. Pracujemy co czwartą dobę. Czyli - doba pracy, trzy doby przerwy. Praktycznie każde z nas ma jakąś inną pracę i po 24 godzinach w pogotowiu rzadko kto wraca do domu odpoczywać. Trudności wynikają również z kontaktu z pacjentami. Nie wszyscy darzą nas sympatią, są roszczeniowi. Ciężko wytłumaczyć osobie, która nie jest w stanie zagrożenia życia, że my jako zespół ratownictwa medycznego nie mamy jej nic do zaoferowania, bo z takimi dolegliwościami jakie ma powinna zgłosić się do przychodni.

Wiele jest takich przypadków?

Całkiem sporo. Najbardziej zapadła mi w pamięci sytuacja, gdy pacjent po napadzie drgawkowym przy próbie podania leków wyciągnął nóż. Na szczęście nic się złego nie stało, ale była to jedna z najgorszych, najbardziej stresujących dla mnie sytuacji.

Inny przypadek był równie nieprzyjemny. Nasz zespół został napadnięty przez pijanych mężczyzn. Ta sytuacja wyglądała o wiele gorzej, ale też skończyło się tylko na strachu. Było też sporo drobniejszych sytuacji, gdy pacjenci nas obrażali.

Co im się nie podobało?

Na ogół wszystko. Dla jednych - za długo jechaliśmy, innym nie podoba się brak lekarza, albo że ktoś z nas niewłaściwie się odezwał. Gdy mówimy komuś, że wezwał pogotowie bez uzasadnienia, zaczynają się krzyki, podobnie gdy wzywający nie chcą stosować się do naszych zaleceń. 

Oczywiście pacjent nie ma obowiązku na wszystkim się znać, ale gdy mówi, że ma dolegliwości brzucha lub pleców od kilku dni, a okazuje się, że nie próbował sobie w jakikolwiek sposób pomóc, biorąc na przykład środek przeciwbólowy dostępny bez recepty, to cóż mogę zrobić? Chociaż gama tych leków jest bardzo duża, zamiast kupić jeden z nich, wolą wezwać pogotowie. To nie jest zadanie zespołu renimacyjnego! Od realizowania wizyt domowych są przychodnie. 

Zdarzają się wezwania do kataru?

Ludzie próbują i - niestety - bardzo często okłamują dyspozytorów. Jest na to paragraf, ale kary nie są egzekwowane. A prawda jest taka, że liczba zespołów ratownictwa medycznego jest ograniczona. Jeśli pacjent wprowadzi nas w błąd i pojedziemy do niego, to nikt z nas nie obróci się na pięcie i nie powie - to było nieuzasadnione wezwanie. Zawsze trzeba pacjenta zbadać, opisać kartę medycznych czynności ratunkowych. Średnio taka interwencja z dojazdem trwa godzinę. Nie raz w mojej praktyce zdarzały się sytuacje, gdy w tym czasie ktoś naprawdę potrzebujący czekał na nasz przyjazd. 

Głośno było o problemach z bazą pogotowia na Ursynowie. Wprawdzie spółdzielnia “Stokłosy” wycofała wymówienie lokalu przy ulicy Jastrzębowskiego, ale nie wiadomo na jak długo. Nie tylko niepewność jest problemem, ale warunki w jakich przebywają tam załogi karetek... 

Pod względem socjalnym to miejsce pozostawia wiele do życzenia. W odróżnieniu od wielu warszawskich stacji, które zostały wyremontowane, warunki pracy przy Jastrzębiowskiego są bardzo trudne. Ale nie tylko to wyróżnia negatywnie Ursynów na tle innych dzielnic. 

Mieszkańcy, którym przeszkadzają nocą sygnały karetek?

Miałem na myśli to, że jest to bardzo specyficzny rejon operacyjny. Chodzi o rozmieszczenie ulic, oznakowanie i przede wszystkim dostępność. Poustawiano bardzo wiele słupków, niedających się poskładać, albo takich do których nie ma klucza, bo dozorca sobie gdzieś poszedł.

My nie mamy sprzętu strażaków, żeby wyciąć blokady i nie mamy na to czasu. Jeśli sytuacja nie jest bardzo nagląca, to można spróbować objechać, ale nie zawsze jest na to czas. Niektórzy zarzucają nam, że z wygodnictwa chcemy podjeżdżać pod same drzwi, ale tu chodzi o bezpieczeństwo pacjenta. Nie powinno się chorego prowadzić lub nieść przez pół osiedla do karetki przy złej pogodzie, bo to może pogorszyć jego stan. 

Na Ursynowie jest dużo grodzonych osiedli, coraz częściej montowane są szlabany na drogach wjazdowych. Wprawdzie powinny się one otwierać na sygnał modulowany karetki, ale nie zawsze tak jest. Mieszkańcy Kazury oburzali się ostatnio w mediach społecznościowych, że karetka stała ponad minutę zanim podniósł się szlaban. Czy ta minuta ma znaczenie?

Ma bardzo duże znaczenie! Jeśli zespół dostaje wezwanie do osoby nieprzytomnej i nawet jeśli rodzina prowadzi resuscytację krążeniowo-oddechową, to liczą się nawet sekundy. Od momentu zatrzymania krążenia do momentu obumarcia mózgu i nieodwracalnych zmian neurologicznych mijają 4 minuty. Resuscytacja ten czas wydłuża, ale jeśli my zamiast pięciu będziemy jechać piętnaście minut, to podejmowanie reanimacji nie ma już sensu.

Trzeba też pamiętać, że rozmowa z dyspozytorem trwa nawet do minuty. Następnie dyspozytor przekazuje wezwanie zespołowi, to kolejne kilkanaście sekund. Zespół w ciągu minuty powinien wyruszyć. W tym momencie mamu już około 2,5 minuty, a jeszcze trzeba dojechać do miejsca wezwania. 

A na Ursynowie nie jest to proste.

Z przykrością muszę stwierdzić, że Ursynów pod tym względem przoduje. Ulice są źle pooznaczane, jest mnóstwo progów zwalniających. Rozumiem, że mają zwiększać bezpieczeństwo pieszych, ale kierowca karetki ważącej około 3 ton musi bardzo zwolnić, by nie uszkodzić samochodu.

Są takie miejsca na Kabatach, gdzie karetka nie wjedzie, bo droga jest za wąska, nagminnie drogi zastawione są przez parkujące samochody. Zresztą dotyczy to też starszych części Ursynowa. Moją zmorą zawsze była ulica Hawajska - pocięta na fragmenty, z bardzo dziwną numeracją. Podobnie jest na Lanciego, gdzie teoretycznie jeden numer powinien być obok drugiego, a w praktyce rozbieżność jest tak wielka, że trudno to pojąć.

Poza tym ulice są zaszlabanowane i zasłupkowane. Jedzie się i nagle na środku drogi stoją donice. Takich sytuacji na Ursynowie mamy bardzo dużo. Sztandarowym przykładem jest bezmyślne zaprojektowanie ulicy Dembego. To właściwie deptak przecięty przez ulicę Wąwozową. Wciąż po Ursynowie trudno poruszać się bez nawigacji.

W czym jeszcze Ursynów jest inny od - na przykład - sąsiedniego Mokotowa?

Ursynów to młoda dzielnica i w związku z tym jest więcej problemów ze skutkami narkotyków. Na tak zwanym nowym Ursynowie mieszka wielu zamożnych ludzi. Podczas gdy rodzice dużo pracują, dzieci i młodzież z nudów lub ciekawości sięga po używki...

Mamy okres świąteczny, do jakich przypadków jesteście najczęściej teraz wzywani?

Z mojego doświadczenia, a miałem kilka dyżurów wigilijnych, niestety najczęściej zdarzały się sytuacje typu: "trzeba zabrać babcię do szpitala, bo chcemy wyjechać". To jest plaga! Powoli się to zmienia, ale tylko dlatego, że obowiązują już inne zasady przyjęć. Jeśli nie ma zagrożenia życia, nie zabieramy pacjenta do szpitala. Z Ursynowa pacjentów przewozi się przede wszystkim do szpitala MSWiA przy ulicy Wołoskiej. Podczas dyżurów świątecznych, widziałem co tam się działo... Zespoły z Ursynowa jeździły taśmowo i masowo podrzucały starszych ludzi!

Czy za tak ciężką i odpowiedzialną pracę jest godziwe wynagrodzenie?

To jest ciężki temat. Nie lubię porównywania do innych zawodów, ale uważam, że personel ratowniczy powinien być lepiej wynagradzany. Jeśli człowiek za pracę w pełnym wymiarze godzin nie jest w stanie się utrzymać, jest to skandaliczne. Zarabiamy za dużo, żeby umrzeć i za mało, żeby żyć. Za 200 godzin w miesiącu razem z dodatkami wychodzi około 6000 zł brutto. Od tego trzeba odprowadzić podatek, składkę ZUS, własne ubezpieczenie. To nie jest etat, więc za chorobowe lub urlop nikt nam nie płaci. To praca kontraktowa, a więc jeśli nie pracujesz - nie zarabiasz. Dlatego wielu z nas zatrudnia się dodatkowo w innych miejscach. W rezultacie ludzie pracują nawet 500 godzin miesięcznie!

Dziękuję za rozmowę.

Krzysztof Samoliński - ratownik medyczny Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego "Meditrans" w Warszawie, z 13-letnim stażem, również na Ursynowie. Absolwent Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, gdzie zdobył tytuł doktora nauk o zdrowiu. Prowadzi zajęcia ze studentami WUM.

(Anna Łobocka)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(14)

UrsynowianinUrsynowianin

11 0

To prawda, a najbardziej wymowny przykład to SBM Kabaty, które z terenu przekazanego im BEZPŁATNIE przez Dzielnicę zrobiło sobie zamknięte osiedle na które wjazd jest możliwy tylko z jednej strony strzeżonej przez bardzo skrupulatnych strażników i to mimo tego że znajduję się tam ZUS, poczta, przychodnie, apteki itd. 10:22, 28.12.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

sawasawa

13 6

Dlaczego Urząd Dzielnicy Ursynów godzi się na te wszystkie zapory i szlabany. należy to wszystko polikwidować i zrobić wolny przejazd. 16:20, 28.12.2019

Odpowiedzi:3
Odpowiedz

NickNick

3 2

Za słupki to podziękuj instytucji Budżetu Partycypacyjnego i niepełnosprytnym pomysłodawcom projektów do realizacja w ramach tegoż. Oczywiście idea BP jest słuszna, tylko mieszkańcy nie dorośli. Dodatkowo (pierwotnie obecny, później zniesiony) brak możliwości głosowania przeciwko uniemożliwia jakąkolwiek kontrolę zwykłych głupków i lub cwaniaków. Ratownik mówi jak jest, ale tutaj na forum trole i zwykli idioci będą strzępić gębę że inaczej się nie da i za paru głupców będą cierpieć wszyscy. 20:19, 28.12.2019


kurkawodnakurkawodna

9 4

Najwięcej do powiedzenia zawsze mają osoby które nigdy nie zostały dotknięte problemem tranzytu aut przez osiedle. Od 7 rano korek przed klatką, trąbienie, spaliny śmierdzących dizli, przekleństwa między tymi co chcą wjechać z tymi co wyjechać. Czy tak ma wyglądać droga wewnątrz osiedla? nikt nie stawia szlabanów dla przyjemności. 09:09, 29.12.2019


Kurek wodnyKurek wodny

1 4

Nikt nie jezdzi przez osiedle dla przyjemności, to chyba oczywiste. Ale przykładowo, mieszkancy swietej ziemi najpierw zwezili jedna z glownych drog dodatkowo dowalajac swiatła, potem blokuja budowe ulicy planowanej w tym miejscu od początku powstania Ursynowa, do tego burmistrz wpuscil na te ulice tranzyt spod Warszawy, i w końcu jest to jedyna ulica z ktorej mozna skrecic w plaskowicka w lewo i dojechac do obwodnicy. Sorry, ale tak sie nie da. 10:46, 01.01.2020


grimzigrimzi

11 1

Proponuję przyjrzeć się enklawie Magellana-Strzeleckiego. Wśzedzie gdzie się da zamontowane słupki, paliki czy poustawiane klomby. Szczytem jest podwórko między Magellana 6 a 7- gdzie nie nie podjedzie ani straż pożarna, ani karetka bo spółdzielnia jak oszalała namontowała słupków i betonowych klombów a z drugiej strony blokuje porzucone granatowe auto. 21:46, 28.12.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

SwójSwój

7 4

Łącznik przez Kazury do Pileckiego, Łącznik przez Kabaty (Kajakowa-Leśna-Belgradzka) i wreszcie Łącznik na Powsin (ul Kobońskiego - Gąsek - Borowa) - to wreszcie rozwiąże problemy komunikacyjne i korki ! 12:24, 29.12.2019

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

LightLight

6 0

Jasne, po co komu w ogóle jakieś parki i rezerwaty ... 16:48, 02.01.2020


GtrGtr

2 1

Bardzo nie lubię tego burmistrza. W mojej opinii to osoba zła i etycznie wątpliwa w intencjach. 20:16, 01.01.2020

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

HhhhHhhh

0 0

"Człowiek HGW zwykły parobczak z Szamotuł" - Tak o nim mówią współpracownicy. Podobno. 15:51, 02.01.2020


PilottPilott

5 0

Administracja Osiedla Wyżyny wywiesiła na klatkach schodowych prośbę i zalecenie aby nie parkować na miejscach dojazdów do klatek schodowych aby umożliwić m.in. służbom medycznym szybkie dotarcie do chorego. Niestety zalecenia te są ignorowane przez mieszkańców zwłaszcza młodych którzy pewnie uważają, że młodych to nie dotyczy bo aktualnie czuja się zdrowi. 09:27, 02.01.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

LightLight

4 1

Niestety dzięki słupkom piesi maja jakiekolwiek miejsce do poruszania się. Nie można liczyć na wyobraźnie. Zresztą na Kabatach w lato przeprowadzono gigantyczną akcję montowania nowych słupków. Na Hawajskiej za to zauważyłem zrobili latem zamiast słupków "Strefę zamieszkania" i Straż Miejska często odwiedza to miejsce i wystawia mandaty wszystkim parkującym poza wyznaczonymi nielicznymi miejscami. Czy to lepszy sposób? Dla tych do nie posiadają auta na pewno. 17:03, 02.01.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

zwykły obserwatorzwykły obserwator

2 6

Burmistrz działa. Sabotuje komunikację jak może, to lato to ekstremalizacja (POW, miliony słupków, setki trawników), Efekt jest, nie ma gdzie parkować, to stojące samochody utrudniają karetkom i dalsza nagonka na mieszkańców. Progi, słupki, światła, trawniki, betonki to ulubione narzędzia dywersantów. Ale neurobiałki raczej atakują zmotoryzowanych mieszkańców zamiast zabrać się za komando sabotażystów z Dzielnicy. Marnują i odwirowują kasę i patologizują komunikację ale chyba ludność zamieszkująca dzielnicę, neurobiałki bez serc i bez ducha, są przeszczęśliwe, he, he. 10:51, 03.01.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

podróznikpodróznik

2 3

Słupki i szlabany nie byłyby potrzebne jeżeli każdy nieprawidłowo zaparkowany samochód byłby odwożony na policyjny parking jak w Niemczech 13:31, 11.01.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%