Zamknij

REKRUTACJA DO PRZEDSZKOLI. Ponad 400 dzieci z Ursynowa na lodzie?

08:08, 01.05.2014 Sławek Kińczyk Aktualizacja: 22:19, 03.05.2014
Skomentuj

Ponad 200 dzieci z Ursynowa (a może nawet 400 - wynika z naszych najnowszych nieoficjalnych danych) nie dostało się do przedszkoli! Zakończył się pierwszy etap rekrutacji, przed nami drugi - odwołania. Ale już teraz temat staje się przysłowiowym "gorącym kartoflem". Świadczy o tym reakcja urzędników na prośby o dane rekrutacyjne.

Samo dokopanie się do informacji o zakwalifikowaniu do przyjęć i nieprzyjęciach na Ursynowie było bardzo trudnym zadaniem. Odmawiano nam podania danych ze względu na rzekomą ochronę danych osobowych (nie prosiliśmy o nazwiska tylko o liczby). Padały też odpowiedzi typu: "nie bo nie", albo... sugerowano nam zajęcie się innymi tematami!

Informacji zbiorczej na ten temat nie może przekazać dzielnica, której podlegają przedszkola. W Biurze Edukacji M. St. Warszawy powiedziano nam coś zupełnie przeciwnego. To właśnie dzielnica ma mieć wgląd do systemu i może takie dane udostępnić. Tak samo twierdziło zresztą biuro prasowe Urzędu Miejskiego. Po ponownym zwróceniu się do dzielnicy - znów odmowa:

- Zgodnie z informacjami uzyskanymi z Wydziału Oświaty i Wychowania, na poziomie Urzędu Dzielnicy Ursynów nie możemy wygenerować takich danych z systemu rekrutacyjnego, przygotowanego przez Biuro Edukacji. Wobec tego właściwym do udzielenia takich informacji może być tylko Biuro Edukacji - przekonuje Bartosz Dominiak, rzecznik prasowy urzędu dzielnicy.

Czego tak bardzo boją się urzędnicy i dyrektorzy publicznych przedszkoli? Awantury o brak miejsc w przedszkolach? A może ich przełożeni obawiają się, że rozzłoszczeni rodzice rozliczą za to lokalną władzę w nadchodzących wyborach? Bez wątpienia sprawa rekrutacji do przedszkoli wzbudza w tym roku wyjątkowo dużo emocji...

Co udało nam się ustalić?

Na Ursynowie jest 21 przedszkoli publicznych. Zebraliśmy dane z połowy z nich. Reszta odmówiła podania liczb. W 90% zapytanych placówek liczba chętnych z tzw. pierwszego wyboru była większa niż liczba miejsc. Z kwitkiem odprawiono średnio 20%-30% wniosków. Było też przedszkole (nr 395), w których na jedno miejsce przypadło 2,5 dziecka.

Rodzice ponad dwustu dzieci otrzymali informację, że dla nich miejsca w przedszkolach nie ma. Z naszych najnowszych nieoficjalnych informacji wynika, że może być jeszcze gorzej - brakuje ok. 400 miejsc! Co mają zrobić rodzice?

- Nie wyobrażam sobie sytuacji, że mój syn nie dostanie się do przedszkola. Nie mam pieniędzy na prywatne przedszkole ani opiekunkę. Musimy z mężem pracować, mam nadzieję, że znajdzie się rozwiązanie - mówi Anna ze Stokłosów, matka Kuby.

Czy jest na to szansa?

Do 7 maja rodzice dzieci, które zakwalifikowały się do przyjęcia, muszą potwierdzić, że dziecko ma być umieszczone w wybranym przedszkolu. Rodzice dzieci zakwalifilkowanych do kilku placówek po wybraniu tego ostatecznego przedszkola rezygnują z innych, w ten sposób zwalniają się miejsca dla dzieci niezakwalifikowanych. 

Czy uda się jednak w ten sposób rozładować kolejkę? Wątpliwe. Dzieci niezakwalifikowanych jest za dużo w stosunku do ogólnej liczby miejsc. Burmistrz Piotr Guział zapowiadał dyrektorom przedszkoli, że dzielnica będzie rozlokowywać nieprzyjęte dzieci w różnych placówkach, tak aby złagodzić problem. Oby to się udało. 9 maja ogłoszone zostaną ostateczne listy przyjęć. 

Urzędnicy wszystko wiedzą, dlaczego więc nie działają?

Miejsc w przedszkolach i żłobkach na Ursynowie brakuje od lat. Urzędy dzielnic mają jednak dane o narodzinach, miejscu zameldowania, nowopowstających blokach - widzą więc, że w danym rejonie dzieci jest więcej niż było. Można z odpowiednim wyprzedzeniem przygotować miejsca w przedszkolach i żłobkach budując nowe obiekty.

- W tej chwili na Ursynowie na przyjęcie do publicznego żłobka czeka się w dwuletniej kolejce! - mówi radna Sylwia Krajewska, która interesuje się tematem - sama ma dziecko. 

- Nie da się przewidzieć do końca trendów demograficznych, bo nie wszyscy meldują się na Ursynowie - mówi z kolei Katarzyna Polak, radna PiS, które rządzi w dzielnicy w koalicji "Naszym Ursynowem".

Jednak zdaniem Sylwii Krajewskiej z PO dotychczasowe działania władz samorządowych ograniczały się tylko do "upychania" dzieci w istniejących modernizowanych placówkach. Albo "jęczenia", że duży Ratusz nie chce przesunąć pieniędzy na budowę nowych placówek.

Fakt jest faktem. Przez cztery lata burmistrzowi Piotrowi Guziałowi nie udało się zbudować ani jednego przedszkola. Ostatnie nowe - zbudowane od podstaw - zostało otwarte w 2008 roku przy ul. Telekiego. Zaplanowana budowa dużego przedszkola na ul. Tanecznej (na 200 dzieci) nie może się rozpocząć, mimo wykupu gruntów, bo dzielnica nie umiała (bądź - jak twierdzi opozycja - nie chciała) wywalczyć pieniędzy.

Halina Kosicka, była radna z SLD, jak mało kto zna się na oświacie. Jej zdaniem dzielnica przespała 4 lata. Nie robiono nic, aby budować nowe przedszkola. - Inwestycja przy Tanecznej została podana na tacy w poprzedniej kadencji. Po koniec tamtej kadencji opracowaliśmy też szczegółowy raport z potrzeb remontowych, z których teraz burmistrz za bardzo nawet nie korzysta - mówi Kosicka.

- Nie możemy tego zrealizować, gdyż Urząd Miasta zdjął nam środki przeznaczone na ten cel – mówił nam w grudniu Piotr Guział, burmistrz Ursynowa. Stołeczny ratusz odbija piłeczkę: dzielnica może tak gospodarować pieniędzmi, aby wystarczyło na wszystko. A pieniądze zostały obcięte, bo miasto ma mniejsze wpływy z podatków. 

- Robimy wszystko, by było coraz więcej miejsc przedszkolnych. Na północnym Ursynowie wyremontowaliśmy 3 przedszkola. To w poprzedniej kadencji w tym zakresie nic się nie działo. Przedszkole przy Telekiego ówczesne władze dostały w spadku po poprzednikach - mówi Katarzyna Polak - radna PiS, które rządzi Ursynowem w koalicji z "Naszym Ursynowem".

Halina Kosicka z SLD dodaje jeszcze jeden aspekt sprawy. - Komisja edukacji w radzie za moich czasów co chwilę analizowała dane z baz demograficznych, aby śledzić trendy i sprostać zadaniu utworzenia nowych miejsc. Dzisiaj wielka komisji kultury, edukacji, rozwoju tego nie robi.

Za błędy władzy cierpią dzieci...

Niezależnie od win i politycznych przepychanek rzeczywistość wygląda ponuro: miejsc brak. To świetna wiadomość dla placówek prywatnych, które wyrastają na Ursynowie dosłownie jak grzyby po deszczu.

- Tyle że za czesne trzeba tam zapłacić 1.000-1.600 złotych - nie wszystkich na to stać - mówi Anna ze Stokłosów.

(Sławek Kińczyk)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(9)

JoannaJoanna

0 0

W 2011 roku na Ursynowie do przedszkoli nie dostało się ok 700 dzieci w tym moje dziecko. Żadne odwołania, petycje i skargi w niczym nie pomogły:( Dziecko chodzi do prywatnego kameralnego i cudownego przedszkola, więc teraz patrząc na to z perspektywy czasu mam poczucie, że dobrze wyszło. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie każdy może sobie na to pozwolić, więc doskonale rozumiem rozgoryczenie rodziców. Szkoda tylko, że podczas ostatnich 3 lat nic się nie zmieniło :( 11:07, 01.05.2014

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

GośćGość

2 0

Co tam przedszkola ważne,że tęcza odbudowana i ochrona opłacona. 18:50, 01.05.2014

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Rodzic z ImielinaRodzic z Imielina

1 0

Na Ursynowie nie dostało się grubo ponad 400 dzieci. Chore jest to, ze dwoje pracujących rodziców odprowadzających podatki do miasta z jednym dzieckiem nie ma szans na państwowe mieszkanie. Ustawa przedszkolna to nie wymysł samorządowy, lecz debili z ul. Wiejskiej. Wg ich kryteriów państwowe przedszkola są dla dzieci z rodzin patologicznych, najlepiej z kuratorem na głowie. Kryterium samotnej matki powoduje to,że taka osoba nie dąży do tworzenia normalnych związków, wzorców rodzinnych i nie podejmuje pracy zawodowej ( bo jest samotna i ciężko znaleźć). Natomiast rodzice zarzynający się by wychować dzieci w normalnych warunkach i na przyzwoitym poziomie są "krowami dojnymi" do finansowania prywatnych przedszkoli za średnio 1500 zł mc. Efekt? - często jednemu z rodziców nie opłaca się pracować = tworzenie patologii. Kto to wymyślił? Dla czego Pani prezydent Hanna GW nie finansuje nowych inwestycji w przedszkola? Dzielnice dysponują jedynie środkami przyznanymi przez miasto na dane cele. 00:30, 02.05.2014

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Rodzic z ImielinaRodzic z Imielina

0 0

Ostatni temat w mojej wypowiedzi - co za ignoranci tworzyli komisje rekrutacyjne, skoro nie wykazali się znajomością topografii dzielnicy. Dzieci z kabat będą jeździć na Stokłosy, ze Stokłos na Natolin. Z płn Ursynowa na Imielin. To wszystko jest na maksa chore. Nie można było przyjąć wewnętrznego zdroworozsądkowego kryterium jak adres zamieszkania = najbliższa placówka? Już w internecie rodzice zaczęli wymieniać się miejscami w przedszkolu. To z znowu jest chore!!! 00:34, 02.05.2014

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

AndiAndi

0 0

W samym przedszkolu na Pala Telekiego nie dostało się 370 dzieci… Masakra 14:24, 05.05.2014

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

AutochtonAutochton

0 0

Trzeba było iść na referendum a nie na grzyby. Chcieliśta to mata. Aha, lemingi ursynowskie. Nie zapomnijcie wybrać Bufetową na kolejną kadencję. Nikt wam tak więcej nie obieca niż ona. 14:36, 05.05.2014

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

MieszczaninMieszczanin

0 0

Jeżeli ktoś nie wie, dlaczego nie ma pieniędzy na miejsca w przedszkolach dla wszystkich, to tu znajdzie odpowiedź: http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,15713743,Szalenstwo_poszerzania_ulic__Prosta__Woloska__Swiatowida___.html 21:24, 07.05.2014

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

kulkakulka

1 0

To jest skandal, że powstała taka luka w prawie. w przedszkolu o które się ubiegaliśmy 95 % miejsc zajęły samotne matki i rodziny wielodzietne...Mieszkam na Ursynowie już 5 lat i doskonale wiem, że faktycznie dzieci pochodzące z takich rodzin to max 20%. co więc mamy robić my ZDROWI, PRACUJĄCY, NORMALNI RODZICE Z 2 DZIECI???? Może przywiązać dzieci do kaloryfera na 8 godzin i iść do pracy by zapłacić podatek w Warszawie? Dziękujemy Wam, że możemy żyć w pięknej Warszawie..Nie wiele lepiej było 4 lata temu gdy starszy syn ubiegał się o przedszkole. Też się nie dostał do 5 placówek! Byliśmy z mężem w Irlandii, ale chcieliśmy wrócić do Polski by wychowywać tu nasze dzieci. Ale teraz wiem, że nie było warto tu wracać... 15:11, 13.05.2014

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

MoniaMonia

0 0

Podziękujcie Tuskowi za rekrutację - to jego dzieło nowa ustawa. Nadal samotne matki są najważniejsze, a weryfikacja ich to fikcja. Czy rzeczywiście nasz biedny kraj stać na aby zapewnić wszystkim przedszkola za złotówkę, dzięki tej kiełbasie wyborczej będziemy pracować do śmierci, albo dostawać grosze za które nie przeżyjemy, muszą być pieniądze na przedszkola. Ciągle brakuje miejsc, bo wiele matek mimo, że nie pracuje oddaje dziecko do przedszkola, ma wtedy czas dla siebie. A dyżury wakacyjne - rodzice oddają dziecko do przedszkola na całe wakacje, wynajmują opiekunkę, a sami wyjeźdżają, bo muszą odpocząć, od dziecka też. A dziecko nie musi.....????? 00:09, 16.05.2014

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%