Od poniedziałku uczniowie klas 1-3 dołączają do starszych kolegów i też będą uczyć się zdalnie. Na razie tylko do końca listopada, ale rodzice obawiają się, że to tylko początek kłopotów, z którymi musieli zmierzyć się wiosną. Do zmiany szykują się też ursynowskie podstawówki.
Kilka godzin spędzonych codziennie na towarzyszeniu dziecku w nauce – tak wkrótce będzie wyglądała rzeczywistość w większości rodzin po wprowadzeniu zajęć online dla najmłodszych uczniów. Jak przebiega to w praktyce pokazały dwa wiosenne miesiące.
Pierwsze zamknięcie szkół z powodu pandemii nastąpiło w połowie marca i trwało prawie do końca maja. Wielu rodziców pracujących zdalnie swój czas musiało dzielić między sprawy zawodowe a szkołę dzieci. Inni - mający dzieci do 8 roku życia - skorzystali wówczas z zasiłku opiekuńczego i zostali w domu. Teraz, po ogłoszeniu przez rząd kolejnego edukacyjnego lockdownu, obejmującego również dzieci klas 1-3, będzie podobnie. Z tą jednak różnicą, że niektórzy opiekunowie boją się brać wolne, które nie wiadomo jak długo może potrwać.
- Jestem przerażona, że nauka zdalna przeciągnie się na kolejne miesiące, bo to oznacza jedno, że prawdopodobnie stracę pracę. Jestem fryzjerką i nie mogę czesać zdalnie, a moja szefowa musi mieć pełną załogę i nie będzie czekać na mnie w nieskończoność, może nawet do kolejnych wakacji. Zwolni mnie, a zatrudni kogoś, kto nie ma dzieci, albo ma starsze, bo ja w jej sytuacji też bym tak zrobiła - mówi pani Agnieszka, pracownica ursynowskiego salonu fryzjerskiego.
Wprawdzie rządowe rozporządzenie nakazuje szkołom zorganizowanie zajęć stacjonarnych dla dzieci, którymi nie mogą zaopiekować się rodzice, ale pomysł ten nie wszystkim odpowiada.
- To jest potworny dylemat. Praca jest konieczna, z 500 plus nie utrzymam syna, ale też nie mogę go wysłać do szkoły, żeby siedział tam sam jak palec. To jakiś poroniony pomysł. Zamknąć szkoły, a nie dać pieniędzy firmom na utrzymanie pracowników - mówi pani Marta, matka pierwszoklasisty.
Pedagodzy, z którymi rozmawialiśmy nie rozumieją decyzji rządu, ograniczającej zajęcia zdalne tylko dla klas 1-3. W kilku ursynowskich podstawówkach są też zerówki, które nadal będą działać stacjonarnie, podobnie jak przedszkola i żłobki.
- Jak zawsze zrobimy wszystko, aby nauka zdalna była najmniej kłopotliwa, ale zdajemy sobie sprawę, że bez pomocy rodziców, dzieci sobie nie poradzą. Niestety, nie we wszystkich domach jest idealna sytuacja. Są rodziny niewydolne wychowawczo, gdzie brak bezpośredniego kontaktu dziecka ze szkołą i pedagogami przyniesie negatywne skutki. Skoro przedszkola są otwarte, to i my moglibyśmy zająć się najmłodszymi uczniami pomimo, że wielu z nas boi się zarażenia, ale myślimy też o dobru dzieci - słyszymy w jednej z ursynowskich szkół podstawowych.
Podobne emocje towarzyszą dyrektorce innej placówki, która również mówi o obawie przed Covidem, a jednocześnie martwi się o dzieci, dla których nauka zdalna pociągnie za sobą straty emocjonalne, edukacyjne i będzie trudna dla rodziców.
- Jestem przekonana, że część rodziców, którzy nie będą mogli zapewnić opieki dzieciom, będzie je przyprowadzać do szkoły. Tylko jak sobie z tym poradzić, kiedy wielu nauczycieli choruje, a inni będą prowadzić zajęcia online. Prawdopodobnie będziemy posiłkować się wychowawcami pracującymi w świetlicy - mówi dyrektorka.
Nauka online wymaga odpowiedniego sprzętu. I tu pojawia się kolejny problem. Nie wszystkie dzieci go mają. Zwłaszcza tam, gdzie w jednym domu jest więcej uczniów, a tylko jeden komputer.
Rząd niewiele zrobił, aby rozwiązać ten problem. Od początku pandemii ministerstwo edukacji przekazało ursynowskim szkołom zaledwie… dwa komputery. Placówki uzupełniały braki, kupując kilkaset komputerów z zysku z wynajmu sal lub boisk. Ale to wciąż mało. Główny ciężar pomocy w tym zakresie wzięła na siebie dzielnica.
- Od września do drugiej połowy listopada przekazujemy ursynowskim szkołom sprzęt umożliwiający zdalne nauczanie. Jego wartość to około 700 tys. złotych. Na bieżąco zbieramy też informacje od dyrektorów jakie mają potrzeby i robimy wszystko aby pomóc - mówi burmistrz Robert Kempa.
Najlepsze komputery nie zastąpią uczniom bezpośredniego kontaktu z nauczycielem oraz z rówieśnikami, co jak podkreślają pedagodzy, zwłaszcza w początkowym okresie edukacji jest nie do przecenienia.
Na razie wszystkie szkoły będą zamknięte do końca listopada. Przedłużenie nauki zdalnej na kolejne tygodnie jest prawie pewne, zważywszy na bardzo wysoką i wciąż rosnącą liczbę zarażeń koronawirusem.
Boom07:43, 06.11.2020
Moim zdaniem to dzieci już nie wrócą do szkoły w tym roku. 07:43, 06.11.2020
Buu08:18, 06.11.2020
Lockdown w szkołach prawdopodobnie do końca semestru.....wielka szkoda i strata dla dzieci. A pracującyrodzice 8 i 9 latków? Nie każdy może pracować zdalnie. 08:18, 06.11.2020
Boom09:33, 06.11.2020
Na pewno Pinokio zamacha łapkami przed kamerami i na pewno coś obieca rodzicom. Wprawdzie sejm nie ma ochoty zebrać się na posiedzenie, ale obietnice nic nie kosztują. 09:33, 06.11.2020
J09:39, 06.11.2020
Zle jest, zle dzieci sie nie beda socjalizowac 09:39, 06.11.2020
Szwedka10:07, 06.11.2020
A wszystko w obronie życia ludzi który i tak poumierają. Starty w rozwoju dzieci i młodzieży będą rzutowały na dekady. Powinien być zakaz wychodzenia z domu osobom 60+. Do szpitali przyjmować tylko do 80 r.ż. 10:07, 06.11.2020
Zły_porucznik11:30, 06.11.2020
Droga Szwedko, chciałem jedynie przypomnieć, że wszyscy, bez wyjątku umrzemy. Ty też, może być tak, że nawet dziś czy jutro. Nikt tego nie wie. Myślę więc, podążając za Twoją nicią interpretacji, że ludzi w ogóle nie warto leczyć. Bo wszyscy umrą. Po co ponosić straty w sprawie z góry przegranej? 11:30, 06.11.2020
RobertW10:32, 06.11.2020
Brawo MEN! DWA komputery na cały Ursynów. Naprawdę szacunek! 10:32, 06.11.2020
Jojne Skowronek11:03, 06.11.2020
Dno i trzy metry mułu. Pracownicy pracują bo nie wszyscy mają możliwości pracy zdalnej. Nasi kochani seniorzy siedzą w domach. A kto zajmie się dziećmi ? 11:03, 06.11.2020
Boom11:58, 06.11.2020
Może funkcjonariusze kk? :-) 11:58, 06.11.2020
Irfy12:16, 06.11.2020
Beznadzieja. Ja rozumiem że figurant zwany premierem jest milionerem i własnym dzieciom zapewnić prywatne lekcje w domu. Więc może kazać zamknąć wszystko (oprócz kościołów). Rozumiem, że prawdziwy premier/król ma to gdzieś, bo kot edukację już zakończył. Poza tym też jest milionerem i może zamknąć wszystko (oprócz kościołów). Ale niektórzy ludzie pracują!!! Jeśli robią to zdalnie, to też pracują. Nie mogą w tym czasie edukować swoich dzieci z 1 klas, bo się nie da edukować dziecka wisząc na telefonie a drugą ręką stukając w klawiaturę służbowego laptopa. I co mają tacy ludzie robić? Hę? Iść na opiekuńczy? Na jak długo? Kto za to zapłaci? "Rząd"? A z czego? Jeden sprzeda ziemię, którą wyszabrował od Kościoła za "symboliczną złotówkę", drugi sprzeda... kota na futro i "da ludziom"? Nie wystarczy!!! Dodrukują pieniędzy? To będzie jak za schyłkowego Jaruzela. Zbiedniali i wkurzeni ludzie zaczną rozliczać się w dolarach/euro. Rzygać się chce. 12:16, 06.11.2020
uubro20:12, 06.11.2020
Śmieciowa generacja 20:12, 06.11.2020
felicja11:12, 07.11.2020
Czy mówisz o generacji ludzi 30 - 40 lat którzy za chwilę stracą biznesy oraz bezpieczne posady, zaczną chorować bo stres bo brak opieki i profilaktyki medycznej, kredyty itd. Nasze dzieci też nie będą mieć lepiej zmuszone spłacać kredyt zaciągnięty przez państwo na ratowanie tonącego statku. Dobrze już było, teraz pikujemy w dół 11:12, 07.11.2020
felicja22:30, 06.11.2020
dzieci wrócą do szkoły po świadectwa na koniec roku , ósmoklasiści wrócą napisać egzamin, maturzyści będą zdawać pisemną maturę, innych powrotów w tym roku szkolnym trudno oczekiwać 22:30, 06.11.2020
Chochoł08:57, 06.11.2020
9 0
W tym roku kalendarzowym to z pewnością.
Nie przewiduję żeby się nachodziły do szkoły zbyt wiele w tym roku szkolnym
Pewnie z 1- 3 miesiące w dwóch turach. Przynajmniej starsi. 08:57, 06.11.2020