Śmierdzący problem w miejskich autobusach

Zimowa podróż komunikacją miejską nie należy do najłatwiejszych. Do autobusów wsiadają szukający ciepła kloszardzi. Niestety wraz z nimi w pojeździe pojawia się zazwyczaj... smród. Na Ursynowie do takich sytuacji najczęściej dochodzi przy pętli Metro Kabaty.

- Wsiadają takie osobniki do autobusu niczym się nie przejmując. Nie dość, że nie kasują biletu to jeszcze śmierdzą tak, że wytrzymać nie można. Ostatnio wsiadł taki starszy dziadek i usiadł z przodu. Bardziej wytrzymali pasażerowie ewakuowali się na tył, zasłaniając nosy szalikami. Niektórzy nie dali rady i wysiedli na następnym przystanku. Kierowca nie reagował na prośby usunięcia z pojazdu śmierdzącego osobnika - relacjonuje pasażerka Katarzyna.

W takich przypadkach obowiązuję procedury

Zgodnie z regulaminem przewozu środkami lokalnego transportu zbiorowego w m.st. Warszawie” (par. 13, pkt 1) „Osoby zagrażające bezpieczeństwu, porządkowi lub wywołujące odczucie odrazy otoczenia mogą być usunięte przez obsługę pojazdu, pracowników nadzoru ruchu, służby metra lub kontrolerów biletów z pojazdu, przystanku lub ze stacji metra. Osobom tym nie przysługuje zwrot opłaty za ewentualny przejazd lub wejście do strefy biletowej metra”.

- W praktyce wygląda to tak, że prowadzący pojazd – z własnej inicjatywy lub na prośbę pasażerów – może postąpić zgodnie z dwoma scenariuszami. Samodzielnie wyprosić osobę, która niekorzystnie wpływa na komfort podróży innych pasażerów, albo zgłosić ten fakt do centrali ruchu. Obowiązkiem dyspozytora jest powiadomienie straży miejskiej, która powinna wysłać patrol - informuje rzeczniczka ZTM Magdalena Potocka.

Problem w tym, że kierowcy często sami nie mają odwagi podejść i wyprosić kłopotliwego pasażera z pojazdu, a straż miejska niekoniecznie zdąży dojechać na miejsce, zanim wysiądzie z pojazdu.