Spółdzielnia chce zamknąć osiedle Jary szlabanami. Zaprotestowała dzielnica

Trwa batalia o szlabany na osiedlu Jary. Część mieszkańców uważa, że ten pomysł to niewypał. Mówią, że to zbędny wydatek - tu nikt obcy nie parkuje i nic to nie zmieni. Spór tak przybrał na sile, że sprawą zainteresowała się dzielnica. SMB "Jary" mimo negatywnej opinii ratusza i tak dalej ciągnie temat.

Pomysł na szlabany wokół osiedla Jary wyszedł od mieszkańców, ale dziś ciężko o ich pozytywne opinie. Na osiedlu mieszka wielu seniorów, którzy z samochodów już nie korzystają. Młodszym wygrodzenie osiedla też się nie podoba.

Szlabanowa róża wiatrów

Problem z parkowaniem na osiedlu Jary od parku Jana Pawła II do parku Romana Kozłowskiego rozpoczął się kilka lat temu, kiedy poprzedni zarząd SMB "Jary" postanowił na wniosek mieszkańców stworzyć parkingi i wyznaczyć "Strefy zamieszkania". Skutkowało to brakiem możliwości parkowania na trawnikach i interwencjami straży miejskiej, która wlepiała mandaty parkującym "na dziko" w niewyznaczonych do tego miejscach.

Od jednego z mieszkańców bloku przy ul. Puszczyka wyszedł pomysł postawienia szlabanów przy wjazdach do enklawy. Przy każdym wjeździe stanąłby szlaban zaopatrzony w słupek z czujnikiem karty zbliżeniowej i kamerę.

- Ma być guzik, dzięki któremu i tak każdy będzie mógł wjechać. Wystarczy powiedzieć, że się jedzie z dostawą albo do cioci, a ochroniarz wpuści. Przecież tego się nie da zweryfikować - mówi jeden z mieszkańców.

Wg koncepcji spółdzielni szlabany pojawiłyby się ze wszystkich stron: od al. KEN, ul. Melodyjnej, ul. Romera i ul. Surowieckiego. "Jary" wyliczyły, że koniecznych jest 11 szlabanów wokół całej enklawy, które będą kosztowały ok. 350 tys. złotych netto. Roczny koszt ich utrzymania powinien wynieść ok. 290 tys. złotych. Zwolennicy szlabanów twierdzą, że koszty będą niższe i do udźwignięcia przez mieszkańców. 

Plan osiedla z interpelacji radnej. Uwzględnienia lokalizacje planowanych szlabanów

Większość jest na "nie"

Na początku września mieszkanka enklawy Jary i jednocześnie ursynowska radna Magdalena Rogozińska zapytała burmistrza o reakcję dzielnicy na plan zmian. Zakwestionowała też słuszność wprowadzenia szlabanów w tej okolicy. Burmistrz Robert Kempa przyznał radnej rację i stwierdził, że zablokowanie przejazdu przez osiedle byłoby niezgodne z ustaleniami obowiązującego planu miejscowego dla tej okolicy.

- Jednocześnie zagrodzenie osiedla ograniczyłoby dostęp mieszkańcom do żłobka, przedszkola, podstawówki oraz miejskich terenów zielonych, rekreacyjnych i sportowych - mówi burmistrz.

Podczas ostatniego posiedzenia rady nadzorczej spółdzielni mogli być obecni mieszkańcy. Z uwagą przysłuchiwali się opinii prezesa SMB "Jary" na temat pisma od burmistrza. Chcieli w końcu konkretów.

- Tu nikt obcy nie parkuje, tu nie ma zakładów pracy. Są 3 garaże w tej enklawie i 600 miejsc. Szlabany nic nie zmienią, tylko nastąpi spór społeczny. Podczas posiedzenia rady miało się wrażenie, że prezes lekceważy burmistrza i decyzję dzielnicy - komentuje jedna z mieszkanek.

Na polecenie spółdzielni komitety domowe miały rozmawiać z mieszkańcami na temat szlabanów. Z relacji mieszkańców wynika, że tylko 3 z 15 komitetów wyraziło zgodę na zamknięcie osiedla. Mimo to prezes chce wysłać do lokatorów 2600 ankiet w sprawie szlabanów.

- Burmistrz sporo skomplikował w tej sytuacji. Większość mieszkańców jest starsza i już nie prowadzą samochodów. To nie jest tak, że chcemy to kolanem wepchnąć. W mojej ocenie to nie wypali z uwagi na koszty, które mieszkańcy musieliby ponieść. Ankieta jest już opracowana. Zobaczymy, jaki będzie głos mieszkańców - mówi Mariusz Pątkowski z SMB "Jary".

Wkrótce ankieta zostanie rozesłana do mieszkańców. Jej wyniki mają być skonsultowane z ratuszem. 

[ZT]18475[/ZT]