Szpital Południowy: Chora na Covid spała w toalecie, bo w salach nie działa ogrzewanie

Skandal w Szpitalu Południowym. Chora na Covid-19 pacjentka musiała spać w... toalecie, bo od wielu dni nikt nie chce naprawić zepsutego kaloryfera w sali dla pacjentów. Pytana o problem szefowa placówki rzuca słuchawką. Interwencję obiecało biuro wojewody.

Szpital Południowy na Ursynowie to nowy budynek. Najwyraźniej nie wszystko w nim działa, jak należy, a pośpiech, z jakim kończono budowę, by szybko uruchomić tymczasową lecznicę dla chorych na Covid-19, przełożył się na awarie i usterki. Świadczy o tym przypadek naszej czytelniczki.

Pani Barbara w ostatnią środę została przyjęta do szpitala z objawami Covid-19. Trafiła do dwuosobowej sali, gdzie leżała ze starszą kobietą. Współlokatorka była w dużo gorszym stanie zdrowia niż nasza rozmówczyni.

- Trzy dni temu w sali było tak strasznie zimno, że wzięłam materac i poszłam do łazienki, gdzie kaloryfer grzał. Rozłożyłam materac i położyłam się, mając obok toaletę, a nad głową umywalkę - opowiada pani Barbara.

Pacjentka próbowała zasnąć, rano ok. 5 w toalecie znalazła ją zaskoczona pielęgniarka.

"Chcę zawalczyć o tych, którzy nie są w stanie o siebie zadbać"

Wcześniej już kilka razy pani Barbara zwracała uwagę personelowi na zepsuty kaloryfer i zbyt niską temperaturę w sali. Podobna temperatura panuje zresztą - wg relacji pacjentki - także w innych pomieszczeniach. Wrażenie zimna potęguje każde otwarcie drzwi do sali z pacjentami, bo chłód przedostaje się z wyziębionego korytarza.

- Nie jestem żadną aferzystką, nie jestem też wrażliwa na zimno. Chcę zawalczyć o tych, którzy leżeli w ciężkim stanie, bo oni o siebie nie zadbają. Obok mnie pani przez cały czas leżała odkryta w cienkiej koszulce. Jej stan się później pogorszył - mówi nasza rozmówczyni.

Pielęgniarki i lekarze informowani o tym, że w szpitalu jest za zimno, mieli tylko wzruszać ramionami. Mówili, że "oni nie są od problemów technicznych, tylko od leczenia i opieki".

- Personel chodzi ubrany w wiele warstw i ma do tego kombinezony i okulary, więc oni na pewno inaczej odczuwają temperaturę w tym wszystkim. Może dlatego nie reagują? - zastanawia się czytelniczka.

- Najbardziej uderza w tym wszystkim znieczulica. Rozumiem, że są jak na wojnie, jest ich za mało, ale przecież nikogo nie wyleczą, gdy ten ktoś marznie - mówi mąż pani Barbary. - Co się dzieje w tym szpitalu? Przecież to nowy szpital. Sam bym przyjechał naprawić z żabką ten kaloryfer, gdybym nie był na kwarantannie! - dodaje oburzony mężczyzna.

Szefowa szpitala odkłada słuchawkę

Z informacjami o problemie zadzwoniliśmy do Ewy Więckowskiej, pełnomocnika rządu ds. Szpitala Południowego. W ostatni piątek ogłoszono, że rząd przejmuje placówkę od stołecznego samorządu. Była prezes Szpitala Solec, która odpowiadała za przygotowanie ursynowskiej placówki do otwarcia, od dziś odpowiada również za jego bieżące funkcjonowanie.

- Nie będę tego komentowała - odpowiada krótko po wysłuchaniu przekazanej przez nas opowieści pacjentki.

Mimo kilkukrotnych naszych próśb o choćby zapewnienie, że sprawdzi, czy problem występuje i czy zostanie on rozwiązany, Ewa Więckowska przerywa połączenie. Nie odpowiada też na smsa od naszej redakcji z pytaniem, czy kaloryfery zostaną naprawione.

Skargę przyjmuje za to rzeczniczka wojewody mazowieckiego Ewa Filipowicz.

- Traktujemy to jako sygnał do sprawdzenia - mówi w rozmowie z Haloursynow.pl. Obiecuje sprawdzić, co się dzieje z ogrzewaniem w Szpitalu Południowym. Czekamy na szerszy komentarz urzędu wojewódzkiego. Jak tylko uzyskamy odpowiedzi na nasze pytania, powrócimy do tematu.

Masz dla nas temat? Coś Cię irytuje, drażni na Ursynowie albo chcesz coś pochwalić? Daj znać! Napisz do nas: [email protected]