Zamknij

Sztuka czy bohomazy? "Koślawe wulgaryzmy to nie graffiti"

13:23, 06.12.2023 [email protected] Aktualizacja: 16:33, 06.12.2023
Skomentuj KT KT

Wrzuty, tagi, srebra, street art - ktoś spoza branży może się w tym łatwo pogubić. Pewne jednak jest to, że graffiti na dobre zadomowiło się w ursynowskim krajobrazie. Dla jednych sztuka i sposób na życie, dla innych wandalizm i szczeniackie wygłupy. Wraz z Danielem, grafficiarzem z kilkunastoletnim stażem, obalamy kilka mitów związanych z malowaniem ścian.

Czy przed graffiti interesowałeś się innymi sztukami wizualnymi?

Chodziłem na zajęcia plastyczne, bo rysować lubiłem już za dzieciaka. Interesuję się grafiką i motywami plakatowymi. Graffiti przyszło naturalnie - wiąże się z moją słabością do liter. Pamiętam końcówkę lat 90. XX wieku. Byłem jeszcze mały, ale z zapartym tchem obserwowałem pomalowane pociągi. Wtedy nie miałem pojęcia, dlaczego są w obrazki, ale pamiętam, że bardzo mi się podobały.

Jakie obrazki w tamtych czasach można było zobaczyć na Ursynowie?

Kiedyś na Ursynowie było dużo srebrnych produkcji - głównie wyrazów, ale zdarzały się też pojedyncze litery. Robiły je przede wszystkim ekipy, które dziś określa się oldschoolem - to było kiedyś. Mieliśmy sporo aktywnych grup i do dziś część osób działa w różnych rejonach.

Dlaczego akurat srebrnych?

Bo były robione nielegalnie, tzw. srebra. Rzeczy malowane na szybko, bardzo proste, ale często ciekawe pod kątem liter. Teraz jest ich zdecydowanie mniej.

Masz na myśli tagi?

Nie. To już były wrzuty, czyli obrazki. Tagi na ulicy ludzie często nazywają "bohomazami". To podpisy, wizytówki artystyczne albo nazwy całych grup.

A jak jest dzisiaj? Srebrnych obrazów jakby mniej...

Najważniejsze na Ursynowie są Wyścigi. Nawet jeśli ktoś nie interesuje się graffiti, prawdopodobnie słyszał o tym miejscu. Pod względem legalnego malowania są najpopularniejsze w całej Polsce.

To prawda, że to najdłuższa ściana w całej Europie?

Podobno tak jest. Dzieje się tam sporo, wpadają ekipy nie tylko z Polski.

Wciąż powstają tam nowe prace. Kto decyduje o tym, czy można zamalować obrazek poprzednika?

Decyduje inny artysta. Zasada jest prosta - lepsze kryje gorsze. Osoba, która dopiero zaczyna malować, raczej nie powinna działać na Wyścigach. Czasem zdarzają się konflikty. Jeśli czyjeś obrazy zaczynają znikać, to dochodzi do spięcia. Zazwyczaj jest to kwestia dogadania się.

(fot. Legalne malowanie grupowe na służewieckim murze)

A inne legalne miejsca? Mamy takie w dzielnicy?

Przejście przy Stokłosach albo przy metrze Ursynów. Tam można zobaczyć fajne obrazki, które powstają legalnie. Przy metrze Stokłosy dwukrotnie zdarzyła mi się interwencja policji, ale pokazywałem tabliczkę, na której jest napisane, że to wyznaczone miejsce.

Funkcjonuje przekonanie, że obrazki nielegalne - robione w pośpiechu - zawsze będą szpecić okolicę. Ile w tym prawdy?

Nielegalne rzeczy też są dobre, ale to nie jest proste. Trzeba mieć wprawę i parę lat doświadczenia. Czasem nawet pod wpływem adrenaliny może powstać coś lepszego niż w przypadku legalnego malowania.

To właśnie adrenalina powoduje, że wiele osób zostaje przy nielegalnym graffiti?

Tak, adrenalina jest bardzo pociągająca. To dla wielu osób odskocznia od tygodnia spędzonego w pracy. Spotykają się parami albo trójkami. Są zorganizowani, szukają dobrego miejsca, a kiedy wszyscy już śpią, malują. Zaplanowana akcja trwa jakieś 10 albo 15 minut. Zdarzają się też oczywiście wybryki młodzieżowe. Ktoś znajdzie jakąś puszkę i zostawi koślawe wulgaryzmy w stylu obrażania policji. To jednak nie jest graffiti, to jest zwykły bohomaz. 

Co się dzieje, jeśli ktoś wpadnie podczas nielegalnego malowania?

Mało jest takich sytuacji. Jeśli już się dzieją, to kończy się sprawą w sądzie, chociaż nie jest to zasada. Czasem można się dogadać i umówić się na wyczyszczenie i odmalowanie miejsca. Zazwyczaj są to też kary finansowe.

A jak Ty malujesz?

Różnie, staram się legalnie. Kiedyś było inaczej.

Lubiłeś adrenalinę?

Oczywiście. Zdarzały mi się zrywki, czyli sytuacje, w których trzeba było uciekać. Złapany jednak nigdy nie byłem.
  
Na Ursynowie dużą popularnością cieszą się murale. Czym się różnią od graffiti?

Graffiti to litery. Jeśli ktoś narysuje pięknego tygrysa za pomocą puszek, to będzie street art. Mural natomiast to połączenie napisu i obrazu. Murale podobają się większości ludzi ze względu na rozmach, rozmaite formy i atrakcyjne grafiki. Niektórzy muralowi artyści zajmują się też graffiti.

Dlaczego murale są mile widziane w przestrzeni miejskiej?

Przede wszystkim ze względów estetycznych. Dla wielu ludzie ważne jest też to, że są legalne. Murale stały się nowoczesnymi elewacjami. Spółdzielnie wynajmują ludzi i same proponują jakieś projekty. Mural załatwia problem szarej, smutnej ściany. To cieszy oko. Graffiti może się nie podobać i w ogóle mnie to nie dziwi, rozumiem to.

Dziękuję za rozmowę.

(fot. Jedna z wielu prac, których już nie ma na służewieckim murze, KT)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(4)

AA

13 4

Koślawe litery nabazgrane na ursynowskich murach piękne są chyba tylko dla wandala, który je maluje i kilku zapaleńców. Jest to przede wszystkim niszczenie cudzej własności. Odnowienie elewacji jest kosztowne, ale to graficiarzy nie interesuje. Przez ich działalność robi się na Ursynowie slamsowato.
Dla Ciebie to sztuka? Czemu zmuszasz innych do jej odbioru? Adrenaliny można sobie dostarczyć w sposób mniej uciążliwy dla ogółu.
Zachęcam naszą Policję do wyłapywania wandali bo dzielnica robi się coraz mniej estetyczna, a w dłuższej perspektywie takie otoczenie może spowodować pogorszenie stanu bezpieczeństwa publicznego (tak było w Nowym Jorku przed burmistrzem Giulianim). 10:13, 07.12.2020

Odpowiedzi:2
Odpowiedz

PZPZ

3 7

Graffiti w miastach jest od wieeeeeelu dekad. I zawsze będzie. Ewidentnie nie da się go powstrzymać, skoro od tylu lat nikt nie wymyślił sposobu. Więc może pora wreszcie się z tym pogodzić? Nie nawołuję do bazgrania po nowych elewacjach, ale np. w zaniedbanych przejściach podziemnych nawet fajniej mieć kolor zamiast starego betonu ;) 12:57, 08.12.2020


WykopekWykopek

0 6

@PZ Tak i Nie.

Mi osobiście podoba się większość graffiti. Każde jest unikalne i stanowią swego rodzaju unikalne znaki identyfikacyjne w mieście.

Dużo łatwiej kojarzę miejsca w których bywam po graffiti niż po nazwach ulic, czy architekturze. Wiem, że to może być dziwne, ale tak mam, jestem wzrokowcem.

Co do walki z graffiti, to również myślę, że jest to nie do powstrzymania. Gdzieś w ludziach siedzi ta potrzeba ekspresji.

Z drugiej strony można je częściowo ujarzmić - np Chicago, gdzie zmywają wrzuty w ciągu 24h, lub metro w Nowym Jorku, które kiedyś było całe pomalowane, a teraz jest czyste.

Na Ursynowie akurat bardzo dobrą rzeczą są legalne miejsca do malowania, ogrom farby idzie właśnie tam. A młodzież przecież nie ma nieograniczonych zasobów finansowych. Im więcej zrobi na "legalu" tym mniej na przypadkowych blokach.

Ale wiadomo, że są też tacy, dla których liczy się adrenalina, albo bezmyślne pisanie wulgaryzmów, czy nazw klubów piłkarskich. Tego nie powstrzymasz. 13:31, 17.12.2020


reo

Docent marcowyDocent marcowy

1 1

Jak się będzie robić z chuliganów artystów i robić z nimi wywiady w rozmaitych mediach, to tak będzie. Słabość do liter, pewnie słabość do wyrazów, a do całych zdań, żeby np. książkę przeczytać - to już katorga dla takiego gówniarza. 20:52, 09.12.2023

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%