Zamknij

Wicemistrz z Montrealu nie tylko o Ursynowie: Nie pamiętałem, że tak wtedy lało! WYWIAD

12:20, 24.01.2021 Redakcja Haloursynow.pl Aktualizacja: 17:38, 24.01.2021
Skomentuj arch. prywatne J. Pietrzyka arch. prywatne J. Pietrzyka

Srebrny medalista w sztafecie 4x400 metrów z Montrealu 1976, mistrz i rekordzista Europy juniorów na 400 metrów przez płotki. Wielokrotny mistrz Polski w sztafecie. Jerzy Pietrzyk swoje życie związał nie tylko ze sportem, ale i z Ursynowem.

Były olimpijczyk, dziś prezes dużej firmy budowlanej oraz klubu lekkoatletycznego AKL Ursynów – jak odnalazł się Jerzy Pietrzyk w nowej rzeczywistości?

Firma powstała ponad 25 lat temu, w 1995 roku. Wykonujemy prace w zakresie instalacji mechanicznych, wentylacji, klimatyzacji – przede wszystkim w budynkach biurowych. Nie jest to prosty biznes – człowiek spędza wiele czasu w sądach. Trafiają się niewypłacalni inwestorzy, polskie sądy też nie ułatwiają sprawy. To jest ta ciemna strona tego interesu. Ale tak czy inaczej – wydaje mi się, że jeszcze to trochę pociągniemy. Razem z moim wspólnikiem śmiejemy się, że zestarzeliśmy ze swoimi pracownikami. Część bowiem jest z nami od początku działalności.

Pomaga panu wykształcenie…

Udało się przekuć skończone studia na Wydziale Mechanicznym Technologicznym Politechniki Warszawskiej w to, by później wykorzystać to w wykonywanym po karierze zawodzie. Mnie udało się odnaleźć w tej rzeczywistości, która istnieje później – w „życiu po życiu”. Wielu zawodników się nie odnalazło… ja mam to szczęście, że byłem medalistą olimpijskim, stąd też mam emeryturę olimpijską.

Polski Komitet Olimpijski pomaga sportowcom, którzy już zakończyli kariery i znaleźli się w trudnej sytuacji finansowej. Mnie pomogła też Gwardia Warszawa – miałem zapewnioną pracę jako wykładowca, przedmiot – technika samochodowa. Później przyszła własna firma.

W czym odnajdywał się pan lepiej?

Gdy pracowałem jako wykładowca – a konkretnie kierownik Zakładu Ruchu Drogowego w Centrum Szkolenia Policji – to nie miałem powodów, by narzekać. Bardzo mile wspominam ten okres mojego życia, nasz zespół dydaktyczny złożony był z grona znakomitych inżynierów. Pracowało u nas także wielu instruktorów nauki jazdy, którzy byli przeze mnie szkoleni – i to nie tylko w Polsce. Tamten okres nauczył mnie wielu nowych rzeczy, trochę nawet tęsknię do tych czasów.

Powróćmy pamięcią do pana medalu olimpijskiego w Montrealu.

Montreal… cóż, igrzyska olimpijskie to specyficzne zawody. Jest wielu mistrzów, medalistów i rekordzistów świata, którzy nie osiągali na igrzyskach sukcesu. Podczas Igrzysk Olimpijskich trzeba tego jednego dnia o określonej godzinie, raz na cztery lata, być w w szczytowej, życiowej formie. Nie wszystkim się to udaje.

Jeżeli chodzi o nas, to nasza czwórka – śp. Jan Werner, ja, Ryszard Podlas, śp. Zbigniew Jaremski – była w dobrej dyspozycji. Janek Werner pobiegł wtedy swoje 400 metrów w 44 sekundy. Kto biega taki dystans, ten wie, jaka to jest złota granica. Koledzy z telewizji zrobili mi przyjemność, że udostępnili nagrania z naszych występów. Po 40 latach przeżyłem te zawody jeszcze raz! Nie pamiętałem, że tak wtedy lało, deszcz był aż nazbyt intensywny.

na zdjęciu powyżej: Jerzy Pietrzak podczas biegu w Montrealu, 1976, arch. prywatne

Bieg komentował Bohdan Tomaszewski… pamiętam, jak mówił: „Oni mają ślisko! A Janek ciężki – ON TEŻ MA ŚLISKO!”. Biegliśmy w deszczu… i udało się zdobyć srebro, tylko Amerykanie nas pokonali. To tym bardziej jest ważne osiągnięcie, bo medal olimpijski stał się teraz tak drogi… Zawodnicy z wielu krajów zaczęli biegać bardzo szybko 400 m, w tym zawodnicy z rejonu Karaibów są dzisiaj szczególnie mocni. Z moim partnerem w sztafecie  Ryśkiem Podlasem chcielibyśmy doczekać medalu olimpijskiego dla Polaków, właśnie w sztafecie. Stało to się obecnie dla Polaków bardzo trudnym wyzwaniem.

Sądzi pan, że kontynuowałby pan karierę, gdyby nie kontuzje?

Ja zacząłem biegać wcześnie – w wieku 14 lat. Przechodziłem wszystkie kategorie, biłem rekordy Polski w każdej kategorii wiekowej na 110 m ppł, 400 m ppł i 400 m. Byłem mistrzem i rekordzistą Europy juniorów w biegu na 400 m ppł w wieku 18 lat, skończyłem karierę w wieku 26-27 lat. Problemy z kręgosłupem, kolanami, ścięgnami Achillesa – nie wyglądało to dobrze. Być może współczesna medycyna pomogłaby mi przedłużyć moją przygodę ze sportem, ale - nie było mi dane.

na zdjęciu powyżej: srebrni medaliści igrzysk w Montrealu, 1976 r. - arch. prywatne

A dlaczego zdecydował się pan akurat na bieganie?

Trafiłem tam trochę przypadkowo – za sprawą trenera Jana Mazura z MKS Beskidy Bielsko-Biała. Grałem też w młodości w koszykówkę, byłem reprezentantem miasta w tym sporcie. Niemniej, później zmieniłem dyscyplinę – trenowaliśmy na nowo wybudowanym w centrum miasta stadionie żużlowym. Czterech trenerów doprowadziło MKS Beskidy Bielsko-Biała do medalu mistrzostw Polski juniorów, biliśmy Górnika Zabrze i Legię Warszawa.

Czyli wyciągnięto najlepszego spośród bielszczan. Później był pan reprezentantem Górnika, a także Gwardii, sąsiadki Legii.

Akurat tak wyszło! Tam spotkałem Janka Wernera, Teresę Sukniewicz, Grażynę Rabsztyn… czyli również nazwiska sportowców, którzy są na Ursynowie pamiętani. To były najbardziej rozpoznawane postacie Gwardii.

Krążył pan tak między Warszawą a Śląskiem… z czego to wynikało, poza samym przejściem do Gwardii?

Na pewno pomogło to, że tata pracował w Warszawie, później w Bielsku-Białej, gdzie spędziłem całe młodzieńcze życie. Po igrzyskach w Montrealu musiałem wybrać, gdzie zostaję…

Wybrał pan dobrze?

Pytanie niby łatwe… mimo wszystko Gwardia zapewniała dobre warunki do rozwoju. W Warszawie miałem swojego  rewelacyjnego trenera, Leonarda Dobczyńskiego. Trenowało u niego w grupie 12 osób – przekazał nam podstawową zasadę: „Możesz u mnie trenować, pod warunkiem, że się uczysz”.

na zdjęciu powyżej: Jerzy Pietrzyk, https://www.flickr.com/photos/znani/ Sławek, CC BY-SA 2.0, via Wikimedia Commons

W naszej grupie wszyscy skończyli wyższe studia. Ja sam jestem po wspomnianej już Politechnice Warszawskiej, w tym pomógł mi także właśnie trener. Pomagał mi łączyć treningi z nauką. Jestem mu za to wdzięczny. To była najbardziej właściwa osoba, którą mogłem spotkać w tym konkretnym etapie mojego życia. Gdybym nie trenował w stolicy, nie spotkałbym go na swojej drodze. Warszawa była dla mnie szczęśliwa pod tym względem, że mogłem go spotkać.

Jak bardzo zmienił się Ursynów od czasu, gdy zawitał pan tutaj po raz pierwszy?

Bardzo się zmienił od strony rozwoju mieszkaniowego, życiowego. Choć od strony sportowej… cóż, włodarze dzielnicy cieszą się i chwalą ścieżkami rowerowymi, tym, że działa prawie 40 klubów sportowych… a tak naprawdę punkty w rankingach notuje może 5-7 takich klubów. Tymczasem środki rozdziela się na ponad 30 zespołów… Nie mam nic przeciwko temu. Jak się porówna inne dzielnice do Ursynowa, to Ursynów wydaje na sport bardzo dużo. Ale czy są wystarczające? Nie, każdy marudzi. Nawet my, w AKL „Ursynów”, nie jesteśmy w stanie zapewnić wszystkim trenującym u nas w klubie potrzebnych środków do rozwoju sportowego. I ponownie, gdy porównam sobie to do warunków, które miałem w Bielsku…

Cóż… prawda jest taka, że Warszawa jest sportową pustynią. Gdy pomyślę o moim rodzinnym Bielsku-Białej, mieście mającym 180 tysięcy mieszkańców, to jak patrzę na rozwój sportu tam, na drużyny Podbeskidzia, siatkówki damskiej, męskiej, stadion lekkoatletyczny, halę sportową… tam na sport przeznacza się duże środki. Warszawa jest tak naprawdę jedyną ze stolic europejskich, która nie ma własnego, z prawdziwego zdarzenia stadionu lekkoatletycznego. Nasi lekkoatleci muszą jeździć do innych miast lub w okolice Warszawy, bo nie mają gdzie trenować i startować. Hali sportowej z prawdziwego zdarzenia też Warszawa nie posiada. Wszystkie większe miasta w Polsce mają wspaniałe hale sportowe – Trójmiasto, Łódź, Kraków, Wrocław, Katowice, a Warszawa wciąż czeka. Jest Stadion Narodowy, ale Narodowy jest piłkarski. Arena Ursynów nie jest dla nas osiągalną halą sportową.

A jak było kiedyś, za pana czasów?

Gdy przyjeżdżałem do Warszawy, to w mieście otwartych było 14 porządnych stadionów lekkoatletycznych, a także działało 14 klubów lekkoatletycznych z prawdziwego zdarzenia – Lotnik, Gwardia, Warszawianka, Spójnia, Legia… Były duże obiekty, na których się trenowało. Mieliśmy możliwość, by powstał przy SGGW stadion lekkoatletyczny. Są tam ogromne, piękne tereny. Kiedy prof. Borecki był rektorem uczelni, była ogromna szansa, że w końcu się wszystko uda. Ale zmieniły się priorytety, akurat wraz ze zmianami we władzach uczelni. A stadion to jedyna rzecz, której brakuje na tym kampusie. Gdyby tylko była chęć… przecież nawet mieliśmy zapewnienie, że Ministerstwo Sportu w 50% sfinansuje budowę takiego obiektu.

Nie odciął się pan zupełnie od sportu – dalej można było pana spotkać (jeszcze przed pandemią) na wszelakich wydarzeniach i zawodach, jakie organizuje klub.

Zawsze dobrze jest tam być – jako osoba, która odnosiła dawniej sukcesy, warto jest być blisko swojego sportu nawet długo po zakończeniu kariery. Jest też oczywiście Urszula Kielan, Gienia Patla – również koleżanki-lekkoatletki. Można spotkać u nas także Zbyszka Makomaskiego, Grażynę Rabsztyn, Borysa Badeńskiego.

Czy młodzi sportowcy chcą się od Was uczyć?

Odpowiem inaczej – kiedy sprowadziłem się na Ursynów, to biegając do Lasu Kabackiego, uważano mnie za jakąś zjawę, coś niespotykanego. Niech pan spojrzy, co się dzieje dzisiaj – ludzie zaczęli wprowadzać do swojego życia różne formy ruchu. Tu nawet nie chodzi tylko o młodych sportowców, ale o cały przekrój społeczeństwa. Tutaj każdy chce biegać! Młody człowiek biegnący po ulicy nie sprawia sensacji. To sport rekreacyjny. Wystarczy zobaczyć na Bieg Ursynowa, maratony wszelkiego typu… choć trochę mnie razi, że niektórzy uczestnicy tych biegów nie biegają dobrze technicznie. A to powinno się wyćwiczyć.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Rafał Majchrzak

[ZT]13684[/ZT]

[ZT]13522[/ZT]

[ZT]13435[/ZT]

[ZT]12735[/ZT]

[ZT]16303[/ZT]

(Redakcja Haloursynow.pl)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%