Zamknij

Woskowijki i warzyworki. Takie cuda tylko na Ursynowie!

12:02, 11.01.2020 Marta Siesicka-Osiak Aktualizacja: 12:15, 11.01.2020
Skomentuj MSO MSO

Jej miłość do upcyklingu narodziła się w głębokim PRL-u, kiedy podglądała swoją mamę, która zawsze potrafiła zrobić „coś z niczego”. Dzisiaj sprzedaje własnoręcznie wykonane warzyworki z firanek, a w planach ma ortalionowe worki na bioodpady, robione… ze starych kurtek przeciwdeszczowych.

Ania, mieszkanka Ursynowa, ma nietypową pasję – szyje warzyworki i robi woskowijki. Co kryje się za tymi nazwami? To wielorazowe worki do pakowania i przechowywania warzyw oraz nasączone w wosku tkaniny służące m.in. do pakowania kanapek czy przykrycia miski z jedzeniem. A wszystko zaczęło się dawno, dawno temu…

Czym skorupka za młodu nasiąknie...

Ania wychowywała się w czasach PRL-u. Jako dziewczynka często podglądała mamę, która - jak wszystkie kobiety w Polsce „upcyklingowała”, choć tego słowa nikt wówczas nie znał. Przerabiała ubrania, wykorzystywała materiał co do kawałeczka. Nic nie mogło się zmarnować, bo ciężko było cokolwiek zdobyć.

To wrosło we mnie gdy byłam dzieckiem, które na dodatek zawsze lubiło takie manualne rzeczy. Mama nauczyła mnie obsługi maszyny do szycia. Od kiedy pamiętam zawsze coś szyłam, przerabiałam. Na studniówkę sama uszyłam sobie sukienkę, a wcześniej z kawałków skóry czy jeansu, robiłam sobie baletki do szkoły – opowiada Ania.

Jak mówi jest osobą, która próbuje różnych rzeczy – także zawodowo. Studiowała psychologię, pracowała w korporacjach. Im więcej było pracy, tym mniej czasu zostawało na hobby. Kiedy jednak postanowiła zwolnić tempo, okazało się, że to co najbardziej ją relaksuje, to właśnie szycie.

- Kiedy się szyje, człowiek skupia się tylko na tym, to prawdziwy relaks. Na dodatek wyszukiwanie fajnych kawałków materiałów, ich łączenie ze sobą, kiedy tak naprawdę nie wiem jeszcze jaki będzie finalny produkt to duża radość i taka mała twórczość – opowiada Ania. – Najpierw w worki, woreczki i torby „obszyłam” całą rodzinę i znajomych. Potem namówili mnie, żebym zaczęła szyć na większą skalę, skoro mi to wychodzi i sprawia przyjemność – tłumaczy.

Warzyworki i woskowijki

Oficjalne strona Warzyworków pojawiła się na Facebooku wiosną ubiegłego roku, kiedy Ania pożyczyła od znajomej profesjonalną maszynę i usiadła do szycia. Skąd fikuśne nazwy jej produktów?

- Warzyworki, analogicznie zresztą jak woskowijka, to zbitka wyrazowa – połączenie słów warzywa i worki oraz wosk i owijka. Z założenia warzyworki są woreczkami wielorazowymi do pakowania, ważenia i przechowywania warzyw, owoców czy chleba. Nie używamy dzięki temu plastikowych „zrywek” w sklepach. Woreczki wykonywane są z firanek lub bawełny, a te na pieczywo najlepsze są z lnu – tłumaczy Ania.

- Niektórzy znajdują im inne zastosowanie np. w podróży do pakowania bielizny, czy jak moja koleżanka, która zamówiła komplet woreczków, aby posegregować sobie różne drobiazgi w szafie – dodaje.

Woskowijki to stosunkowo nowy temat na polskim rynku, choć jeśli spojrzymy wstecz, zobaczymy, że przed laty do pakowania pożywienia „na wynos” używano właśnie kawałków bawełny czy lnianych serwet.

- Woskowijki powstają z naturalnych tkanin (bawełny lub cieniutkiego lnu) nasączonych woskiem pszczelim lub sojowym. Można wzbogacić je olejem jojoba lub żywicą, co wydłuża ich żywotność. Służą do pakowania i przechowywania żywności – zamiast w folię, zawija się w nie kanapkę do szkoły lub pracy, ser czy wędlinę w lodówce, przykrywa miseczkę z jedzeniem – tłumaczy Ania.

Woskowijka jest wielorazowa, można ją czyścić delikatnie spłukując letnią wodą. Jej żywotność Ania ocenia na pół roku albo nawet dłużej, swoich używa od marca ubiegłego roku i nadal spełniają swoją funkcję. Choć jednej klientce przez nieuwagę zdarzyło się potraktować woskowijkę jak zwykły papier i… po jednym użyciu wyrzucić do kosza.

- Można przeprasować ją między dwoma arkuszami papieru do pieczenia, aby ją po 2-3 miesiącach zregenerować. Wosk pięknie się wtedy rozpuszcza i odświeża – dodaje Ania.

Upcykling przede wszystkim!

Mając więcej czasu, Ania zaczęła zgłębiać idee zero waste. Okazało się, że nieświadomie od dłuższego czasu żyje zgodnie z tym nurtem.

- Nie wiedziałam, że to co robię można w ogóle nazwać – śmieje się. - Na co dzień uprawiam upcykling, od lat nie kupuję wody w butelkach, tylko mam własny bidon, korzystam z warzyworków, wielorazowej torby na zakupy, naprawiam rzeczy zamiast je wyrzucać - mówi.

Ania swoją małą twórczość traktuje raczej jako hobby. Ceny oferowanych wyrobów nie są wysokie (zazwyczaj w granicach 20-30 zł), więc ciężko byłoby się z tego utrzymać na co dzień. Bardziej chodzi tu o robienie czegoś dobrego dla Ziemi, o pokazywanie ludziom innej drogi, tego co można zrobić w najbliższym otoczeniu. A przede wszystkim o upcykling.

- Używam różnych tkanin, ale staram się, żeby były upcyklingowe. Warzyworki zawsze są z firanek z drugiej ręki, dostaję je od znajomych, wyszukuję sama w sklepach. Potem piorę w ekologicznym - zrobionym przeze mnie - proszku. Czasem używam też tkanin z nienoszonych już spódnic, koszul czy poszewek. A na lniane worki na pieczywo wykorzystuję stare obrusy z lnu, skupuję też tkaniny „po babci”, są zazwyczaj świetnej jakości – opowiada Ania.

Na woskowijki używa nowych materiałów z atestami ekologicznymi, a wielorazowe płatki kosmetyczne (14 sztuk w woreczku do ich prania) powstają z miłych dla skóry dziecięcych body. Dzięki wtórnemu wykorzystaniu materiałów, nigdy jeszcze nie uszyła dwóch takich samych worków. Choć zdarza jej się powtórzyć jakiś wzór na zamówienie.

Tak było, kiedy worki z motywem łowickim trafiły za ocean. Jak się okazało Polonia ma ogromny sentyment do takich folkowych wzorów, ale warzyworki Ani z innymi motywami też służą dzielnie choćby w Londynie.

Worek pomysłów

Zainteresowanie rękodziełem Ani jest coraz większe, a to co cieszy ją najbardziej to podejście najmłodszych klientów.

- Na różnych targach do mojego stoiska podchodzą często dzieci z rodzicami. Byłam zaskoczona jak dużą dzieci mają świadomość ekologiczną. Wiedzą, że to one będą żyły na tym świecie i trzeba o niego zadbać. To one wybierają wzory i przeznaczenie warzyworków, ale najbardziej chyba lubią wybierać spośród wielu rodzajów woskowijek na kanapki do szkoły, nie mogą oderwać oczu od kolorów i wzorów kotów, jeży, nietoperzy czy wielorybów – opowiada.

Ania śmieje się, że nowych pomysłów ma tyle, że doba jest dla niej za krótka. - Chętnie poprowadziłabym w którejś ze szkół warsztaty z szycia czy przerabiania różnych niepotrzebnych nam już rzeczy np. zrobienia fajnych organizerów z pudełek po butach - mówi.

W tym roku ma w planach także wprowadzanie kolejnych produktów, utrzymanych oczywiście w nurcie ekologicznym. Myśli m.in. o wielorazowych workach na śmieci bio.

Muszą być uszyte z materiału, który jest wodoodporny i trwały np. z ortalionu ze starej kurtki przeciwdeszczowej. Taki worek będzie można uprać i używać wielokrotnie, a właśnie o to przecież chodzi – reasumuje.

W GALERII ZDJĘCIA PRODUKTÓW AUTORSTWA ANI:

(Marta Siesicka-Osiak)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(2)

MiłoszMiłosz

2 0

Brawo! 16:33, 12.01.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

Marta1346Marta1346

1 0

Super, gratuluję 09:09, 14.01.2020

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%