Zamknij

Zamiast implantów martwica twarzy. "Czekają aż trafię na cmentarz"

13:59, 17.01.2017 Sławek Kińczyk Aktualizacja: 13:40, 19.01.2017
Skomentuj SK SK

Wielokrotne zakazy wykonywania zawodu lekarza, kilka prawomocnych wyroków, dziesiątki poszkodowanych. Stomatolog Sławomir W. leczył ludzi bez uprawnień, m.in. w swoim gabinecie przy Surowieckiego na Ursynowie. - Przez niego straciliśmy majątek i mnóstwo nerwów - opowiadają nam pacjenci doktora.

Doktor Sławomir W. przez lata prowadził kilka gabinetów stomatologicznych w Warszawie, wśród nich ten przy Surowieckiego 2 na Ursynowie. W ubiegłym tygodniu został zatrzymany pod zarzutem leczenia ludzi bez uprawnień. Czeka go proces sądowy, zresztą nie po raz pierwszy. Policjanci zatrzymali stomatologa na gorącym uczynku - w fotelu siedział pacjent a kolejni czekali na zabiegi w poczekalni.

Po publikacji o zatrzymaniu lekarza, zaczęli zgłaszać się do nas byli pacjenci Sławomira W. Do dziś prowadzą żmudną i trudną batalię o sprawiedliwość. Wśród nich - Dobrosława Maraszek, która przeszła zabieg wszczepienia implantów. 

- Ból był okropny! Zabieg był bardzo bolesny... Do dziś wspominam zastrzyki do kości, od których dostawałam szału. Wiele tygodni po zabiegu bolały mnie dziąsła, miałam duże odstępy między implantami, zaczęły one wypadać - opowiada pacjentka.

Pani Dobrosława złożyła reklamację i domagała się zwrotu kosztów zabiegów. 

- Doktor był bardzo niemiły, odesłał mnie "do Tuska". Postanowiłam iść do sądu. Przyznano mi zwrot pieniędzy. Ale lekarz zaczął mnie szantażować, nie oddawał pieniędzy, odsyłał mnie do osób, które same były przez niego poszkodowane a nawet zagranicę - opowiada kobieta.

powyżej: Surowieckiego 2, to tu dr Sławomir W. miał jeden ze swoich gabinetów

Z prawomocnym wyrokiem sądu nic nie wskórał także komornik. Oficjalnie doktor nic nie ma.

- Komornik rozkłada ręce, dom nie na niego, samochód nie na niego, konto pusto. Miał pięć gabinetów, ale je sprzedał. Niczym nie dysponuje! - denerwuje się pani Dobrosława, który nie wierzy, że odzyska pieniądze.

"Straciłem czucie od połowy twarzy"

Swoją historię opowiedział nam też Andrzej Zawistowski, który leczył się m.in w gabinecie przy Surowieckiego. Stomatolog wszczepił mu 32 implanty, które niemal natychmiast zaczęły wypadać.

- Doktor przekonywał, że to się zdarza, że to normalne... Okazało się, że doprowadził do częściowej martwicy twarzy. Ja praktycznie nic nie czuję, od połowy twarzy nie mam czucia, nie kontroluję połowy ust. Jest ocena biegłych, że przyczyną były zabiegi tego lekarza - mówi mężczyzna, który na zabiegi u doktora W. wydał prawie 70 tys. złotych. Tych pieniędzy do dziś - mimo wyroku sądowego - nie odzyskał.

- Jest złodziejem i kombinatorem! Dziwię się, że przez 16 lat można coś takiego robić. Już w 2003 roku miał 4 sprawy w sądzie lekarskim - mówi pan Andrzej.

Pacjenci stomatologa mają pretensje do wymiaru sprawiedliwości. Ich zdaniem lekarz umiejętnie korzysta ze wszystkich dostępnych metod obrony - ma on opóźniać procesy, doprowadzać do zawieszenia postępowań a nawet ukrywać majątek, choć żaden sąd do tej pory tego oficjalnie nie potwierdził.

- Widać, że ktoś czeka aż trafię na cmentarz i umorzy sprawę. Biegłych było dwunastu, wszyscy potwierdzili błędy lekarza. Jeden z nich wezwany po raz kolejny wyznał sądowi, że "wszystko już powiedział, ile raz można mówić o tym samym" - żali się pan Andrzej. I czeka na zwrot zasądzonych ponad 130 tys. złotych od lekarza, który oficjalnie - jak stwierdził komornik - nie ma majątku.

powyżej: Andrzej Zawistowski, były pacjent doktora W. do dziś nie może odzyskać odszkodowania przyznanego przez sąd

Naczelna Izba Lekarska: wyroki, kary pieniężne, nagany

Pewne jest za to, że ma kilka orzeczonych zakazów wykonywania zawodu. Ostatnio w 2005, 2013, 2014 i 2015 roku, w różnych częściach Polski. Mimo to wciąż przyjmował pacjentów. 

- Lekarz ten stawał przed sądem lekarskim wielokrotnie przez ostatnie 12 lat. Skarżyło się na niego przez te lata dziewięciu pokrzywdzonych pacjentów - mówi Katarzyna Strzałkowska z Naczelnej Izby Lekarskiej w Warszawie. 

W ręce ursynowskiej policji wpadł, gdy jedna z pacjentek dostarczyła na komisariat odręcznie wypełnioną przez lekarza kartę medyczną z pieczątką i podpisem. To był niezbity dowód, że lekarz jest recydywistą. 

- Półtora roku temu zgłosiłam sprawę na policję. W zeszłym tygodniu sprawa trafiła do sądu. Czekam na zawiadomienie o rozprawie - mówi pacjentka, pragnąca zachować anonimowość. Inna sprawa wkrótce rozpocznie się przed sądem w Wołominie, gdzie jest kilku poszkodowanych.

W postępowaniu prowadzonym przez ursynowską policję przesłuchanych zostanie ok. 500 osób, których karty medyczne znaleziono podczas przeszukań gabinetów. Lekarz przebywa na wolności. Czy nadal zamierza leczyć pacjentów?

Zadzwoniliśmy anonimowo do doktora W., próbując umówić się na wizytę. Początkowo nieufny, zaczął wypytywać o nazwiska pacjentów, którzy mieli nam polecić jego usługi. Później padła propozycja.

- Ja teraz wyjeżdżam. Ale skontaktujmy się pod koniec lutego - odpowiedział lekarz.

- Będzie wtedy możliwość leczenia? - dopytywaliśmy.

- Tak. Jak najbardziej - odpowiedział dr Sławomir W. niewzruszonym głosem.

Jeśli policja udowodni stomatologowi leczenie pacjentów bez uprawnień grozi mu kara grzywny lub do 1 roku więzienia.

[ZT]7184[/ZT]

[ZT]7104[/ZT]

(Sławek Kińczyk)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

robrob

1 2

rozumiem że ten rok więzienia to za każdego pacjenta z osobna?

wiem naiwny jestem, gość wie że nic mu nie zrobią i tyle.
nóż w kieszenie się otwiera, w tym kraju naprawdę trzeba być kombinatorem, wtedy nikt nic nie może zrobić. 09:01, 18.01.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%