Zamknij

Zanieczyszczenie powietrza a koronawirus. Czy jest zależność? WYWIAD

11:26, 23.04.2020 Redakcja Haloursynow.pl Aktualizacja: 11:36, 23.04.2020
Skomentuj mat. prasowe mat. prasowe

Z Maciejem Klubą z serwisu Ranking-oczyszczaczy.pl, ekspertem w zakresie jakości powietrza, rozmawiamy na temat wzajemnej relacji pomiędzy pandemią SARS CoV-2 a czystością powietrza w Polsce i na świecie.

Kilka dni temu na łamach zagranicznych mediów pojawiły się doniesienia o większej liczbie ofiar śmiertelnych COVID-19 na obszarach dotkniętych kiepskiej jakości powietrzem. Jak to rozumieć?

Maciej Kluba z ranking-oczyszczaczy.pl.: Oddychanie zanieczyszczonym powietrzem zwiększa ryzyko infekcji naszych dróg oddechowych. Tyczy się to zarówno osób pracujących na co dzień wśród kurzu i pyłu, mających do czynienia z toksycznymi chemikaliami, jak i tych, którzy po prostu mieszkają na terenach o wysokim stężeniu smogu.

Podrażnione przez lata śluzówki gardła i nosa tracą swoje naturalne zdolności ochronne, przepuszczając więcej wirusów czy bakterii do układu oddechowego.

Z biegiem lat mogą również pojawić się choroby przewlekłe takie jak astma, alergia, nadciśnienie tętnicze. Osłabione organizmy osób zmagających się z przewlekłymi schorzeniami są mniej zdolne do zwalczania infekcji o tak ostrym przebiegu jak COVID-19. Wzrasta więc niestety odsetek ofiar śmiertelnych.

Kogo w takim razie możemy zaliczyć do grupy ryzyka w przypadku COVID-19?

Oczywiście osoby starsze, ale też alergików, astmatyków, osoby z miażdżycą, nadciśnieniem, przewlekłą obturacyjną chorobą płuc (POChP) i innymi przewlekłymi schorzeniami. Tak naprawdę w grupie ryzyka mogą być niejako wszyscy, którzy przez lata oddychali skażonym powietrzem.

Tak, jak opisują to naukowcy z Harvardu, analizujący jakość powietrza w 98 hrabstwach USA?

Dokładnie tak. W ich badaniach widzimy analizę jakości powietrza na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Tam, gdzie dochodziło do regularnego przekraczania norm choćby o 1 µg/mśmiertelność z powodu COVID-19 jest obecnie o 15% wyższa niż w innych rejonach. Stany Zjednoczone nie są tu zresztą jedynym przykładem.

Badania opublikowane na łamach Environmental Health w 2003 roku porównywały śmiertelność pierwszej epidemii SARS w różnych chińskich miast. Okazało się, że w położonym na południu kraju Guangdong śmiertelność ta wynosiła niecałe 4%, podczas gdy w dużo bardziej zaludnionych i uprzemysłowionych Pekinie czy Tianjin dochodziła do 8%. 

Porównanie śmiertelności w różnych regionach Chin

Jak to się ma do Polski? Często słyszymy bowiem o przekroczeniu norm jakości powietrza.

To prawda. Sytuacja w naszym kraju nie jest najlepsza, choć mam wrażenie, że z roku na rok powoli się poprawia. Przede wszystkim przyczyniają się do tego lokalne uchwały antysmogowe, ograniczenia emisji spalin w niektórych miastach czy rządowy program dofinansowania do wymiany pieców. Wciąż jednak regularnie przekraczane są normy, które są u nas mniej restrykcyjne niż chociażby we wspomnianych wyżej Stanach Zjednoczonych.

Dopuszczalny poziom PM2,5 w naszym kraju to 20 µg/m3. W przypadku PM10 jest to 40 µg/m3 (normy UE). Poziomy informowania i alarmowania to odpowiednio 100 i 150 µg/m3.

Dla porównania w Austrii czy we Włoszech poziom informowania i alarmowania to analogicznie 50 i 75 µg/m3. Dlatego też polecamy przede wszystkim na bieżąco sprawdzać stan powietrza w swojej okolicy. Gdy zauważymy przekraczanie norm, warto zainwestować w oczyszczacze powietrza, nawilżacze i maski antysmogowe.

No właśnie, czy wspomniane przez Ciebie narzędzia mogą być ochroną przed zanieczyszczeniami?

Myślę, że jak najbardziej. Co więcej, słowo „zanieczyszczenia” z definicji oznacza wszelkie substancje, które są niepożądane w danym środowisku. Chodzi więc nie tylko o pyły zawieszone czy tlenki azotu za oknem, ale także roztocza kurzu, pyłki roślin, pleśnie, bakterie czy wirusy w naszym domu.

Na szczęście wszystkie wymienione przeze mnie szkodliwe składniki można w mniejszym lub większym stopniu zneutralizować oczyszczaczem powietrza. Wyposażony w wiatrak, wymuszający ruch powietrza w pomieszczeniu oraz zestaw filtrów, pochłaniających stałe, jak i gazowe zanieczyszczenia, sprzęt ten jest w stanie wzniecić w powietrze cząstki zanieczyszczeń, a następnie wchłonąć je i „uziemić” na powierzchni filtra.

Oczyszczacz powietrza Klarta Stor z filtrem HEPA podczas testów w laboratorium, źródło: ranking-oczyszczaczy.pl

Koronawirusy też?

Też. Choć, pamiętajmy że działanie oczyszczaczy w tym przypadku będzie analogiczne jak w przypadku alergenów czy pyłów. Filtr HEPA, zbudowany z cienkich włókien polimerów, jest w stanie zatrzymać cząsteczki o wielkości nawet 0,01 mikrona. Badania komórek koronawirusa SARS CoV-2 wykazały, iż mają one z reguły wielkość od 0,06 do 0,14 mikrona. A zatem mieszczą się w zakresie drobinek neutralizowanych przez filtry HEPA.

Wielu producentów oczyszczaczy prowadziło wcześniej badania dot. skuteczności swoich urządzeń w neutralizowaniu patogenów. Po epidemii SARS, ptasiej grypy czy wirusa H1N1 zaczęto badać jak oczyszczacze powietrza pomagają zwalczać patogeny wirusów. Japoński instytut opublikował badania odnośnie jonizacji i jej skuteczności, pojawiły się również koreańskie i niemieckie badania odnośnie skuteczności filtra HEPA w zatrzymywaniu patogenów. W badaniach laboratoryjnych oczyszczacz powietrza zapewnił 99,99% skuteczności w usuwaniu wirusa H1N1 (wirus zaliczany do podtypu wirusa grypy).

Brzmi obiecująco. Czy jest jakieś “ale”?

Niestety są też wątpliwości. Po pierwsze: Na ten moment nie ma jeszcze sprawdzonych badań, potwierdzających skuteczność oczyszczaczy w neutralizacji SARS CoV-2. Wirus ten jest z nami po prostu zbyt krótko. Wszystkie więc dotychczasowe komunikaty opierają się na analogiach do badań prowadzonych na innych wirusach lub mikrobach o podobnych rozmiarach.

Po drugie: Pamiętajmy, że mówimy o warunkach laboratoryjnych, czyli takich, gdzie w pustym pomieszczeniu stoi oczyszczacz powietrza, w kierunku którego rozpyla się daną substancję (w tym przypadku wirusa). 

Skuteczność filtrów HEPA jest tutaj naprawdę imponująca. W prawdziwym życiu te warunki są jednak niemożliwe do odtworzenia. W przypadku, gdy wirus zostanie bezpośrednio przeniesiony w trakcie kaszlu, kichnięcia czy rozmowy drugiej osoby, oczyszczacz powietrza będzie bezradny. Podobnie, gdy dotkniemy ręką klamki używanej wcześniej przez osobę, która miała na ręku wydzielinę z nosa czy ust, a następnie tą samą ręką potrzemy oko czy nos istnieje również spora szansa zarażenia.

Czy warto więc korzystać z oczyszczaczy powietrza w okresie pandemii SARS CoV-2?

Jak najbardziej. Wśród cząsteczek zatrzymywanych przez oczyszczacze są m.in. wirusy. Jeżeli cząsteczka obecnego koronawirusa, znajdzie się w zasięgu oczyszczacza powinna być przez niego również zneutralizowana.

Ponadto nie zapominajmy o tym, iż w Polsce mamy do czynienia z dużą ilością pyłów zawieszonych PM2,5, PM1 czy PM10. Oprócz nich, w powietrzu unosi się zwykle dużo tlenków azotu, węgla i siarki, benzopirenu i innych składników smogu. Choć ich największe stężenia notujemy zimą, jest w kraju wiele obszarów, gdzie smog występuje niemal przez cały rok. Przykładem mogą być chociażby Warszawa czy Wrocław. Ursynów, który wydawać by się mógł całkiem przyjemną, zieloną dzielnicą, od lat zmaga się z dużym zanieczyszczeniem powietrza spalinami z pobliskiej trasy S-2 czy lotniska Chopina.

Coraz bardziej daje o sobie znać również sezon alergiczny. Kwiecień i maj to okres pylenia brzóz i dębów. W drugiej połowie maja uciążliwe stają się trawy, które pylą często aż do lipca. Przełom maja i czerwca to początek pylenia pokrzyw i bylic. Jeżeli dodamy jeszcze do tego obecne nieustannie roztocza kurzu domowego, zakup oczyszczacza powietrza wydaje się być bardzo uzasadniony, tym bardziej gdy mamy w domu alergika.

(materiał partnera)

(artykuł sponsorowany)
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%