Zamknij

Koronawirus. Lekarka ze Szpitala Południowego apeluje: "Nie oszukujcie samych siebie"

10:20, 17.04.2021 Redakcja Haloursynow.pl Aktualizacja: 09:37, 18.04.2021
Skomentuj zdjęcie ilustracyjne zdjęcie ilustracyjne

- Gdy są duszności, nie zwlekajcie z wezwaniem pomocy. Problemem w tej chwili jest niewłaściwe domowe leczenie koronawirusa - mówi nam lekarska z tymczasowego szpitala covidowego na Ursynowie. Apeluje o zachowanie ostrożności i zdrowy rozsądek, bo końca trzeciej fali zachorowań w szpitalach nie widać.

W szpitalu przy Pileckiego leży 127 pacjentów w cięższych przypadkach. Mimo spadającej w Polsce liczby zakażeń na oddziałach wciąż jest tłoczno, i wciąż umiera bardzo dużo osób. 

- Są dni kiedy odchodzą 2 osoby tylko na moim oddziale. Na OIOM - kolejne, także te wyreanimowane przez nas godzinę wcześniej - mówi lekarka.

W terapii najgorsza bywa 7-9 doba od zachorowania. U wielu pacjentów pojawia się burza cytokinowa, czyli gwałtowna reakcja układu immunologicznego. Następuje uszkadzanie płuc przez własny organizm. I to wówczas często dochodzi do śmierci.

Niedawno jednego dnia w Szpitalu Południowym w jednej sali zmarła żona, a drugiego - w sali obok - mąż. - Bardzo to przeżyłam - opowiada lekarka. To na jej oddziale zmarła też 34-latka, matka małych dzieci. - Walczyliśmy o nią dwa tygodnie - mówi. Do szpitali trafiają często pacjenci z rodzin, w których było już po kilka pogrzebów.

"Duszność to lampka alarmowa"

W tej chwili najpoważniejszym problemem, z którym spotykają się lekarze jest domowe leczenie koronawirusa. Chorzy sami przed sobą nie chcą przyznać, że jest źle. Lekceważą swój stan, za wszelką cenę nie chcą trafić do szpitala czy też martwić rodziny.

Duszność to lampka alarmowa. Trzeba się zgłaszać do lekarza. Nie oszukiwać siebie samego.

Jedną z pacjentek, która nie chciała martwić rodziny niedawno pożegnałam. Generalnie, ktoś kto ma duszności i jednocześnie saturację poniżej 90, powinien natychmiast udać się do szpitala. A do nas trafiają nawet tacy z poziomem saturacji 75

- mówi nam pani doktor.

Złudne poczucie bezpieczeństwa dają koncentratory tlenu, które wielu ludzi zakupiło do domu. - One zapewniają tylko 5 litrów tlenu na minutę, co daje fałszywe wrażenie, że się nie uduszą. U nas pod "Hi-Flow" pacjenci muszą dostawać czasem nawet 70 litrów na minutę - obrazuje sytuację lekarka.

O amantadynie

Szpitalne doświadczenia każą wątpić w skuteczność Amantadyny - leku na chorobę parkinsona, w który uwierzyło wielu pacjentów chorych na Covid-19. Badania nad nim trwają, jak zaznacza nasza rozmówczyni, lek ma wiele skutków ubocznych. Przestrzega przed "załatwianiem" go sobie przez internet.

- Działa tylko na określone białka wirusa grypy, na koronawirusa działać raczej nie będzie. W grypie się nie sprawdziła, bo doprowadziła do lekooporności wirusa - mówi lekarz.

I dodaje: - Przyjęliśmy do szpitala kilka osób, które po amantadynie nie pozbyły się koronawirusa, a nabawiły się zaburzeń rytmu serca. Można sobie tym krzywdę zrobić! - przekonuje.

U każdego pacjenta przebieg choroby jest inny, i co gorsze, zupełnie nieprzewidywalny. Brytyjska odmiana koronawirusa sporo zmieniła. 80 proc. osób przechodzi go bezobjawowo lub z nieuciążliwymi objawami typu katar, kaszel. Charakterystyczne są objawy choroby zatok. Mniej jest już zaburzeń węchu czy smaku. Wciąż trafiają się chorzy, którzy nie wierzyli w istnienie koronawirusa.

- W szpitalu ich osąd zmienił się o 180 stopni. Dla niektórych - niestety - było za późno - opowiada lekarka z ursynowskiego Szpitala Południowego.

"Apeluję o rozsądne podejście do szczepień"

Lekarze w szpitalach, choć sami już wyczerpani walką z koronawirusem, są po roku lepiej przygotowani, a poziom ich lęku jest mniejszy niż przed rokiem. Szansę na wygaszenie pandemii upatrują w szczepieniach, w stadnej odporności, którą społeczeństwo nabierze przy wysokiej liczbie zaszczepień.

Apeluję o rozsądne podejście do szczepień. Jeśli ktoś nie wierzy w szczepionki, to niech pomyśli, że to "mniejsze zło", które może uratować życie, choć nie daje 100 proc. ochrony przed zakażeniem.

Widziałam to wielokrotnie na oddziale - dzięki zaszczepieniu, ci którzy zachorowali między 1 a 2 dawką przechodzą tę chorobę dużo lżej!

I to jest nauka, a nie wiara

- przekonuje lekarka.

Podobnie należy patrzeć na szczepionkę Astra Zeneca - ryzyko zakrzepicy może występować, ale korzyści płynących z zaszczepienia jest dużo więcej niż wynosi ryzyko ewentualnych niepożądanych wydarzeń.

[ZT]17069[/ZT]

(Redakcja Haloursynow.pl)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(2)

DickDick

0 0

Bo jak ktoś się "leczy" paracetamolem... Trzeba brać ibuprofen, już wrócił do łask, może niektórzy nie zauważyli? Ma działanie PRZECIWZAPALNE, a nie tylko przeciwbólowe i przeciwgorączkowe jak paracetamol. A zagrożeniem w infekcji wirusem są właśnie stany zapalne (generowane przez organizm w reakcji na obecność wirusa, a nie przez samego wirusa). 08:20, 20.04.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

DickDick

0 0

Aha, a skąd taka jazda na ibuprofen rok temu? Cóż, jedni mówią, że nie chciano, żeby ludzie maskowali objawy, inni twierdzą, że komuś zależało, żeby paskudztwo się rozniosło... BRAWO! 08:21, 20.04.2021

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%