Zamknij

Podróże Artura z Ursynowa. Pieszo przez Bajkał, rowerem wzdłuż Japonii

11:59, 21.04.2019 Kuba Turowicz Aktualizacja: 12:13, 21.04.2019
Skomentuj Artur Gorzelak Artur Gorzelak

Rowerem przemierzył Tajwan, Japonię i Koreę, przeszedł zamarznięty Bajkał, Islandię zjechał autem, a teraz planuje wyprawę do Azji Centralnej. Jest judoką, wspomnienia z podróży opisuje w reportażach i wciąż stawia sobie nowe cele. Artur Gorzelak z Ursynowa opowiada nam o przygotowaniach, trasach na krańce świata i pasji, którą wyniósł z rodzinnego domu.

Jesteś judoką, a skąd miłość do rowerowych wypraw?

Rodzice zaszczepili we mnie bakcyla do podróżowania. W każde wakacje, całą rodziną, jeździliśmy z namiotem, odwiedzając przede wszystkim kraje Europy Zachodniej i Południowej. Podróżowanie stało się istotnym elementem mojego życia. Jestem aktywny fizycznie. Bardzo często łączyłem wyprawy z uczestnictwem w biegach na dystansie maratonu i półmaratonu. Chęć zwiedzania i aktywność fizyczna były więc naturalną konsekwencją moich wcześniejszych pasji. Pracuję na etacie, a więc w ciągu roku mam 26 dni urlopu. To wymaga sporej gimnastyki związanej z planowaniem dalekich wypraw.

Opowiedz o swojej pierwszej, dużej podróży.

Pierwsza to z pewnością przejazd przez Japonię i Koreę na rowerze. W 2017 roku w sześć tygodni przejechałem te dwa azjatyckie kraje, trenując judo w lokalnych klubach. Całą podróż opisałem w książce "W judodze na rowerze. Japońsko-koreńska przygoda na dwóch kółkach". Wprawdzie była to już moja czwarta wizyta w Japonii, ale pierwsza z ambitnym planem połączenia dwóch dyscyplin sporotwych: roweru i judo.

Jak wyglądały przygotowania do tego przedsięwzięcia?

Trzy miesiące przed wyprawą sprzedałem samochód. Zdecydowałem, że nie będę poruszał się również komunikacją miejską. Korzystałem wyłącznie z roweru. Weekendami organizowałem długie wyprawy z obciążonymi, wypełnionymi po brzegi sakwami. Gdy wyjeżdżałem, wydawało mi się, że jestem dobrze przygotowany. Moje przekonania rozbiły się o japońskie góry już pierwszego dnia. Japonia to w 70 procentach góry - dla rowerzysty to wielkie wyzwanie.

Co tam robiłeś?

Większość czasu spędziłem na siodełku rowerowym. Trenowałem także judo z judokami z tamtejszych klubów. Oczywiście nie zabrakło czasu na spróbowanie lokalnej kuchni. Każdą wolną chwilę starałem się przeznaczyć na zwiedzanie.

Czy pierwsza podróż stała się motywacją do zorganizowania kolejnych?

Niekoniecznie. Tak jak wspomniałem, podróżowałem już z rodzicami. Sport amatorsko uprawiam od 7. roku życia. Uwielbiam łączyć te dwie pasje. Mam nadzieję, że będą mi towarzyszyć jeszcze wiele lat.

Czy kolejne wyprawy przychodzą łatwiej?

Każda wyprawa ma swoją specyfikę. Zimą 2018 roku wspólnie z moją dziewczyną, Judytą, wybraliśmy się na Syberię, żeby uczestniczyć w pierwszym, zimowym ultramaratonie w Azji - po tafli zamarzniętego jeziora Bajkał. Przygotowania do tej wyprawy to była logistyczna łamigłówka. Musieliśmy wyposażyć się w odzież, która sprawdza się w czterdziestu stopniach poniżej zera. Inne ubrania nadają się na śnieg, inne gdy wieje silny wiatr, a jeszcze inne, gdy na chwilę się przystanie, żeby złapać oddech. Potrzebowaliśmy żywności, śpiworów i namiotu - wszystko odpowiednio dostosowane do warunków atmosferycznych. Całość transportowaliśmy w saniach, zwanych pulkami, które sprowadziliśmy z Finlandii, gdyż w Polsce są niedostępne. Inaczej zaś wyglądały przygotowania do okrążenia Tajwanu. Wiedzieliśmy, że to przyjazny rowerzystom kraj, gdzie sprzęt i sakwy można wypożyczyć na miejscu. Inną wyprawą było zimowe okrążenie Islandii samochodem.

Mam wrażenie, że za każdym razem jest wyjątkowo, niepowtarzalnie. 

Każda wyprawa jest inna. Do każdej należy się skrupulatnie przygotować, biorąc pod uwagę panujące na miejscu warunki oraz nasz cel i środki, którymi dysponujemy.

Z jakim przyjęciem spotykałeś się podczas podróży?

Jeśli mówimy o wyprawie do Japonii i Korei, to spotkałem się z bardzo ciepłym i życzliwym podejściem. Przede wszystkim spotykałem się tam z judokami, którzy sami byli ciekawi kolegi, który ćwiczy ukochaną dyscyplinę w sercu Europy. Bardzo często zadawali pytania dotyczące Polski oraz kondycji, popularności judo w naszym kraju.

Czego nauczyłeś się w drodze?

To chyba pytanie na osobny podrozdział. Przede wszystkim czerpię satysfakcję z realizowanych celów. Nauczyłem się, że jeśli czegoś mocno chcesz i sukcesywnie do tego dażysz, to w którymś momencie to osiągniesz.

Jaka była Twoja ostatnia podróż?

Ostatnio przejechaliśmy autem Islandię. Może nie było to wyzwanie ściśle związane z aktywnością fizyczną, chociaż wspaniale wspominamy spacer po jednym z największych europejskich lodowców. Kilka razy najedliśmy się strachu. Droga, którą jechaliśmy, w lutym bywa nieprzejezdna. Towarzyszył nam bardzo mocny wiatr i podczas wyprawy dochodziło do wypadków - żywioł spychał samochody z drogi. My szczęśliwie wróciliśmy do Polski.

Czy Twoje trasy zazwyczaj wyznaczają dojo?

Nie zawsze podczas wyjazdów trenuję judo. Nie mogłem sobie tego jednak odmówić, będąc w Japonii i Korei. Trzeba pamiętać, że judoga zajmuje całkiem sporo miejsca w bagażu. Czasem podczas wyjazdu jest też zwyczajnie za mało czasu, żeby zaplanować treninig judo. Nasz grafik wyjazdu zawsze zaplanowany jest w każdym szczególe i często dopasowanie planu do treningu judo jest niemożliwie.

Opowiedz o swojej największej przygodzie.

O swoich przygodach staram się opowiadać w reportażach, które tworzę po wyprawach. Sporo ciekawych historii znajdziecie w książkach "W judodze na rowerze. Japońsko-koreańska przygoda na dwóch kółkach" oraz "Zostawieni na lodzie. Piesza przeprawa przez Bajkał". Wkrótce ukaże się trzecia książka - "Made it in Taiwan. Rowerem przez ojczyznę rowerów" - z wyprawy dookoła Tajwanu i wspinaczki na górę Fuji.

Planujesz jakąś wyprawę w najbliższym czasie?

Tak, w czerwcu, prawdopodobnie wspólnie z Judytą, pojedziemy do Azji Centralnej. Sami jeszcze nie znamy szczegółów wyprawy - jak dotąd zarezerwowaliśmy urlopy. Wkrótce kupimy bilety lotnicze i wtedy zacznie się planowanie dnia po dniu.

W jaki sposób wybierasz cele wędrówek? Jest jakiś schemat?

Tutaj nie mamy jakiegoś magicznego klucza. Śledzimy media społecznościowe podróżników, sami czytamy reportaże, słuchamy rodziny, znajomych i planujemy, co chcielibyśmy zrobić. Chyba lubimy mało zaludnione miejsca i piękno natury, ale odnajdujemy się też w zgiełku kilkunastomilionowego Tokio.

Masz jakieś podróżnicze marzenie?

Nie, myślę, że to już czas na podróżniczą emeryturę. Chyba już wszystko widziałem. Żart! Podróżniczych planów mamy mnóstwo. Musimy je jednak wpisać w możliwości urlopowe i finansowe. Na tapecie mamy obecnie dwa wyjazdy: do Sztokholmu na majówkę, to wyjazd rowerowy, a także czerwcowa wyprawa do Azji Centralnej. Jest sporo miejsc, które chętnie bym odwiedził: kilka lokalizacji w Rosji, Grenlandia, Nowa Zelandia. Zawsze chętnie wrócę też do Japonii, Korei czy na Tajwan.

Dzięki za rozmowę!

Wszystkie fotografie pochodzą z prywatnych zbiorów Artura Gorzelaka.

(Kuba Turowicz)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

polpol

4 1

super pasja 18:22, 21.04.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%