Darek Strojewski znów rusza w świat. Tym razem pokona pieszo 7000 km i połączy w 9 miesięcy południe z północą Europy. A wszystko po to, aby zebrać fundusze na rzecz ursynowskiego hospicjum onkologicznego.
Przygoda Darka i jego psiego przyjaciela - Pindola - zaczęła się 10 czerwca ubiegłego roku. Byli w drodze ponad 5 miesięcy, przeszli przez pięć krajów, każdą noc spędzili w innym miejscu. Pieszo pokonali trasę z Warszawy do Lizbony, jednocześnie prowadząc zbiórkę na rzecz Fundacji Hospicjum Onkologicznego z wynikiem 30 tys. złotych. Towarzyszyło im motto: „Robiąc coś dla siebie, zrób coś dla innych”.
Ledwo wrócili, a znów ruszają w trasę. Podczas pobytu w Warszawie ursynowianin zdążył się spotkać z mieszkańcami Ursynowa w ratuszu, aby opowiedzieć o swoich przygodach i zapowiedzieć kolejne wojaże. Także tym razem podróży będzie przyświecał wyższy cel - zebranie funduszy dla pacjentów hospicjum onkologicznego.
- Założenie to zebranie jak najwięcej. A ponieważ kilka dni po zakończeniu naszej drogi będziemy obchodzili 102. rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę, to kwota 102 000 złotych zdaje się być najlepszym uczczeniem tego dnia – zapowiada Darek.
Przed nimi 7 tys. kilometrów, ponad 280 dni w drodze. Podróż zaczyna się na przylądku Marroqui w Hiszpanii, aby po 9 miesiącach zakończyć się na przylądku Nordkapp w Norwegii.
- Tym razem najtrudniejszą decyzją było „zamknięcie życia” w Warszawie, Polsce. Poprzednia wyprawa utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto poświęcić kawałek swojego życia, by mogło na tym skorzystać hospicjum – opowiada Darek.
Darek swoją podróż relacjonuje na bieżąco na facebooku. Ten swoisty dziennik podróżnika doczekał się już ponad 3 tys. obserwatorów.
- Interakcja na facebooku dodaje mnóstwo energii. I choć często nie mogę odpisać na komentarze, wszystkie czytam i zapamiętuje, a w chwilach kryzysowych przypominam sobie, że tak jak nie mogę zawieść pacjentów, hospicjum, tak samo nie mogę się poddać dla osób, które obserwują naszą wyprawę – mówi podróżnik.
Jednocześnie zachęca obserwujących do wpłat na rzecz FHO, mówiąc, że nie ma małych kwot i każda jest na wagę złota. Widząc zwiększającą się na koncie sumę, ma jeszcze więcej energii do działania.
- Polacy mają ogromne serca do dzielenia się i by je otworzyć należy do nich zapukać. Poprzez moją wyprawę chcę właśnie stanąć u drzwi ich serc i prosić o wsparcie zbiórki na siepomaga.pl/7000 – dodaje.
[ZT]12549[/ZT]
[ZT]?id=artykuly&idd=edycja&ida=13910&akcja=edytujzapisz&kt_pod=[/ZT]
[ZT]13525[/ZT]
[ZT]12985[/ZT]
zatroskany psiarz11:53, 10.01.2020
4+7=11 tysięcy kilometrów na krótkich, psich nóżkach oczywiście bez butów, jakie ma jego pan... Czy Redakcja reklamując po raz n-ty kolejne rekordy Guinnesa ustanawiane przez Pindola może choć raz zapytać o opinię weterynarzy, psich behawiorystów itp. specjalistów od dobrostanu zwierząt? Cel szczytny, ale czy przy okazji pieskowi nie dzieje się krzywda? Warszawa zabroniła występów zwierząt w cyrkach, a czy warszawskie zwierzę może być ciągnięte na smyczy przez 1/4 obwodu kuli ziemskiej? 11:53, 10.01.2020
Niedarek15:07, 10.01.2020
Pierwsza myśl która mi przyszła - a ten pan Darek nie ma jakiejś pracy albo zajęć, dzięki którym by zarabaił $$$? 15:07, 10.01.2020
Kasiu Jasiu15:35, 10.01.2020
Artykuł o kolesiu i jego pindolu. Mega! 15:35, 10.01.2020
Lion15:12, 10.01.2020
1 2
zazdrościsz? co cię obchodzi z czego on żyje 15:12, 10.01.2020