Scenarzysta serialu „Alternatywy 4”, taksówkarz, właściciel pubu i kandydat na prezydenta. W Czerwoniaku na ul. Barwnej Janusz Płoński promował swoją książkę o jednym z najbardziej kultowych seriali XX wieku.
Sala Muzeum Ursynowa przy ul. Barwnej wypełniła się po brzegi. Wszyscy chcieli poznać szczegóły kręcenia serialu „Alternatywy 4”. Janusz Płoński - ostatniego żyjący autor scenariusza filmu kręconego na Ursynowie wraz z Jackiem Wasilewskim napisał książkę, która jest przewodnikiem po kultowym serialu.
Polityczny serial
- Pomysł na serial powstał w czasie spotkań przy piwie. Doszliśmy do wniosku, że coraz więcej osób nie rozumie już „Alternatyw 4”. Pytają się rodziców o co chodzi. Chcieliśmy im to wytłumaczyć – rozpoczął Jacek Wasilewski, współautor książki.
Janusz Płoński zalał słuchaczy ciekawostkami o kulisach powstawania serialu. - Sam scenariusz napisaliśmy w domu. Wysłaliśmy go na Woronicza. Odpowiedź dostaliśmy dopiero po dwóch latach, kiedy zmienił się dyrektor. Zaprosił nas do biura i zaproponował dziewięć odcinków. Powstało sześć - mówił.
- I tak mieliśmy szczęście. Zaczęliśmy go kręcić dzień przed wybuchem stanu wojennego. Działo się tyle, że nikt nie zwracał uwagi na to, co Bareja z Płońskim robią w przygotowanej hali na Woronicza - dodawał autor książki "Alternatywy 4. Przewodnik po serialu i rzeczywistości".
Filmowcy od razu wiedzieli, że robią film polityczny, pokazywanie niedostatków PRL nie mogło się podobać partii.
- Wtedy wszystko było polityczne. Wiedzieliśmy, że niektóre żarty będą usuwane. Wcisnęliśmy ich naprawdę sporo – opowiada.
Serial, który rozśmieszył (ośmieszył?) cenzurę
Płoński mówił, że cenzurze trudno było usuwać fragmenty. Stanisław Bareja walczył, by większość pozostała – symulował chorobę albo kategorycznie odmawiał dostępu do taśm. Wspomina jednak historię, gdy na Woronicza przyjechała funkcjonariuszka.
- Weszła do pomieszczenia i kazała włączyć pierwszy odcinek. Na nasze pytanie, że przecież oglądała go wczoraj odpowiedziała: tak, ale tak się śmiałam, że zapomniałam robić notatek - wspomina.
Udawało się też oszukać cenzurę. - Kiedyś o Katyniu nie wolno było mówić. No chyba, że oskarżaliśmy Niemców o tę zbrodnię. Jest taka scena, że nawiązuje się rozmowa opozycjonisty z inną osobą. Pomiędzy wierszami mówi, że przeżył zbrodnię. To nawiązanie do książki Stanisława Swianiewicza „Cień Katynia” – opowiadał Płoński.
Skąd wziął się pomysł na Stanisława Anioła, gospodarza domu?
- Nie mieliśmy nikogo konkretnego na myśli, ale chcieliśmy by była to postać syntetyczna. Perfidna, manipulująca, idiotyczna – zapewniał. Anioł był fałszywym opiekunem, stąd nazwisko.
Autor zapewnia, że dzisiejsze czasy też prowokują do nakręcenia serialu. - Na gotowe scenariusze natykam się na każdym kroku. Bareja miałby ręce pełne roboty - śmieje się Płoński.
GRB16:02, 13.09.2017
0 1
Trochę się Wam zapomniało podać tytuł książki...
16:02, 13.09.2017