Zamknij

Włamanie do słynnej "Baszty". Złodzieje tłumaczyli się cytatem z "Misia"

10:06, 16.05.2019 Sławek Kińczyk Aktualizacja: 10:49, 17.05.2019
Skomentuj SK SK

Domorośli eksploratorzy czy wyrachowani złodzieje? Dwóch mężczyzn weszło do środka zamkniętej od lat, a wzbudzającej zaciekawienie, słynnej restauracji "Baszta" przy ul. Puławskiej. Zatrzymała ich policja.

Chętnych do odwiedzin tego miejsca jest wielu, w końcu to legenda warszawskiego przemysłu gastronomicznego. Powstała w 1959 roku, a najbardziej popularna w latach 90. ubiegłego wieku, "Baszta" była nazywana restauracją mafii i koronowanych głów. Gościli w niej bowiem m.in. prezydenci Stanów Zjednoczonych i najsłynniejszy boss polskiej mafii. Dziś stoi zapomniana i przypomina bardziej ruiny, w których straszy, niż miejsce spotkań śmietanki towarzyskiej. Jak się okazuje, wciąż wielu chce ją odwiedzić, a nawet... ograbić.

Na taki pomysł wpadli 35-letni Arkadiusz S. i o 15 lat starszy Aleksander B., którzy w ostatnich dniach pojawili się przy Puławskiej. Przeskoczyli przez ogrodzenie, zerwali kłódkę przy wejściu do "Baszty" i weszli do środka. Tam zaczęli złodziejską wycieczkę po wnętrzach. Do torby wrzucali co napotkali: misy, patery, zestaw naczyń stołowych, ruszty od grilla, a nawet kinkiety i lampki. Nie wiedzieli jeszcze, że o włamaniu wie już policja...

Gdy na miejsce przyjechali ursynowscy funkcjonariusze dwaj "eksploratorzy" byli jeszcze w środku.

- Zaskoczeni obecnością policjantów, początkowo nie wiedzieli jak wytłumaczyć swoją obecność w dawnej knajpie. Po chwili jednak wszystko przypisali przypadkowi, tłumacząc, że właśnie przechodzili ulicą i zauważyli otwarte drzwi, więc postanowili wejść i sprawdzić co jest w środku. Tam znaleźli torbę z rzeczami - relacjonuje asp. sztab. Robert Koniuszy z mokotowskiej komendy policji.

Opowieść rodem z "Misia" o przypadkowych tragarzach nie przekonała policjantów, którzy zatrzymali 50-letniego obywatela Ukrainy i jego młodszego, polskiego kolegę. Obaj trafili do policyjnych cel. Zebrane do torby przedmioty wróciły do właściciela, od którego policjanci przyjęli zawiadomienie o przestępstwie. Następnego dnia Arkadiusz S. i Aleksander B. usłyszeli zarzuty. Obaj konsekwentnie podtrzymywali swoją wersję. Teraz będą tłumaczyć się przed sądem, który może ich skazać nawet na 10 lat więzienia.

W oczekiwaniu na wyrok będą mogli poczytać nasz artykuł o pasjonującej historii tego miejsca, co polecamy także pozostałym czytelnikom. 

(Sławek Kińczyk)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(4)

Rafał SzmRafał Szm

4 1

Dlaczego złodziei w artykule nazywa się eksploratorami? Przecież to było włamanie i kradzież, a tak obrażają Państwo ludzi którzy zwiedzają opuszczone miejsca przyrównując ich do złodziei i włamywaczy. 07:54, 17.05.2019

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

GG

3 1

Niektórym widzę obce jest pojęcie sarkazmu czy ironii.. 10:23, 17.05.2019


reo

QsyQsy

0 0

Aj waj 16:28, 20.05.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

tikitiki

0 0

Bo zostało za szafkami trochę ukrytych kiedyś butelek. 16:19, 27.05.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%