"Auchan ma krew na rękach". "Wybierz inny sklep, nie sponsoruj wojny". "Wspierasz ludobójstwo i cierpienie". Takie hasła można było zobaczyć w piątek pod Auchan na Ursynowie. Klientów jednak nie brakowało. - Nie rozumieją, bo to nie na ich domy spadają bomby - twierdzą aktywiści z grup Euromaidan - Warszawa oraz Bojkot Leroy Merlin.

Gdy w Ukrainie wybuchła wojna, wiele zachodnich firm wycofało się z Rosji. Ale nie wszystkie. Nie zrobiła tego m.in. Grupa Adeo, która ma sklepy Auchan i Leroy Merlin. W piątek protestujący aktywiści z grup Euromaidan-Warszawa i Ogólnopolski Bojkot Leroy Merlin zorganizowali trzy protesty pod warszawskimi sklepami. Z flagami Ukrainy i Polski w ręku protestujący nawoływali klientów do bojkotu sieci hipermarketów.

- Nie chcemy niczego zamykać. Nie mamy też nic do pracowników. Nikogo też nie możemy zmusić, żeby nie robił zakupów w Auchan. Chcemy jednak pokazać ludziom, że nie powinni i dać sygnał zarządowi firmy we Francji, że to, co robi jest złe - mówi Serhii, uczestnik pikiety.

Bojkot w całej Polsce

Oprócz transparentów z hasłami nawołującymi do bojkotu sklepu, uczestnicy pikiety przygotowali niewielką kompozycję z puszek z jedzeniem oraz kwiatów i ziemi. To nawiązanie do historii małego chłopca, który podczas bombardowań stracił matkę.

- Kiedy przyszedł na jej mogiłę, przyniósł ze sobą puszki z jedzeniem, żeby miała co jeść. Nie rozumiał, że jego mama nie żyje - opowiada Serhii.

Pikieta jest częścią większej akcji organizowanej przez Ogólnopolski Bojkot Leroy Merlin oraz Euromaidan - Warszawa. W ciągu dwóch dni protesty odbędą się pod łącznie czterema marketami Auchan w stolicy. Zdaniem obu organizacji działania Auchan oraz Leroy Merlin i Decathlonu są równoznaczne ze wspieraniem zbrodniczej wojny w Ukrainie.

- Wszystkie te firmy cały czas działają w Rosji. Następnie płacą podatki, za które Rosja produkuje kolejne bomby i zrzuca je na Ukrainę. Osoby, które mimo tego nadal robią w nich zakupy, nas nie zrozumieją, bo to nie na ich domy spadają te bomby - uważa uczestnik pikiety.

Wśród klientów Auchan zauważalna jest także pewna tendencja. Wspomina o niej Ola, wolontariuszka, która zbiera datki na Ukrainę. - Widać, że mniej ludzi decyduje się dorzucić do zbiórki niż przy innych sklepach. Zdarzył się nawet jakiś pan, który krzyczał “Niech żyje Putin!”. Ale to nie tak, że nikt nie chce pomóc.

"Protestować? Tak. Ale nie tutaj"

Pytani przez nas przeciwnicy bojkotu także nie akceptują zbrodniczych działań Rosji. Jednak ich zdaniem organizowanie w Polsce protestu wobec działań Auchan jest bez sensu.

- Powinni protestować we Francji, pod główną siedzibą, a nie tutaj. Zwłaszcza teraz, kiedy odbywają się tam wybory prezydenckie i pytać, dlaczego francuski rząd pozwala, by ich firmy nadal działały w Rosji - uważa jeden z przeciwników protestu.

Zauważają również, że polski oddział Auchan zatrudnia i wspiera Ukraińców. To właśnie dla nich i wszystkich innych pracowników bojkot może się źle skończyć. - Jeśli nie będziemy tu kupować, to ci wszyscy ludzie w końcu stracą pracę - stwierdza pan Mariusz, klient z Ursynowa.

Nie brakuje również osób, które wspierają protest. - Następnym razem na pewno zrobię zakupy gdzie indziej. Bardzo dobrze, że ludzie przeprowadzają takie akcje - stwierdza pani Dorota.

- Popierają nas głównie osoby starsze, które pamiętają wojnę - zauważa Julia, jedna z organizatorek pikiety.