Zamknij

Z łóżkiem do pociągu metra. Jacy są dzisiejsi pasażerowie? WYWIAD

07:38, 11.11.2019 Redakcja Haloursynow.pl
Skomentuj ZTM ZTM

Mówi o sobie, że administrował wszystkimi stacjami metra w Polsce. O polach wokół stacji, zbieraniu chrzanu, gołębiach i kieszonkowcach opowiada Tomasz Witanowski, pierwszy dyżurny stacji warszawskiego metra.

Od kiedy pracuje pan w metrze?

Do Generalnej Dyrekcji Budowy Metra wstąpiłem w 1993 roku i zostałem pierwszym w Polsce dyżurnym stacji metra. Przywieziono mnie na stację Kabaty. Wtedy wyglądało to tak, że były pola  i sady, ludzie zbierali chrzan i grzyby, a pomiędzy tym wszystkim budowano metro. Zaprowadzono mnie pod ziemię – na betonowe, niewykończone perony techniczne. Miałem tam jedną lampę, telefon, biurko i krzesło. Miałem też maszynę do pisania, na której „stukałem” cierpliwie regulamin dla przyszłych dyżurnych stacji metra. Mniej więcej w tej samej formie obowiązuje on po dziś dzień.

Czyli pierwszym pańskim zadaniem było opracowanie regulaminu dla pierwszych dyżurnych stacji?

Przede wszystkim pełniłem obowiązki dyżurnego. Przyjmowałem pracowników serwisów technicznych, przychodziły też kolejne ekipy budowlane. Wciąż trwały prace wykończeniowe, np. w 1993 roku na stacji Wilanowska nie było jeszcze stropów i stojąc na peronie można było patrzeć na niebo. Niezbędne do budowy materiały i urządzenia, szyny, transformatory były przywożone na platformie kolejowej, którą pchała lokomotywa spalinowa. Im było bliżej otwarcia metra, tym więcej pociągów zaczęło jeździć, a przejazdy techniczne były coraz bardziej regularne.

Poza regulaminem napisałem też procedury, na których dyżurni mogli oprzeć swoją pracę i zacząłem szkolić nowe osoby. W momencie otwarcia metra mieliśmy już około 50 przeszkolonych dyżurnych, a ja administrowałem terenami wszystkich stacji metra w Polsce, bo byłem już kierownikiem dyżurnych stacji.

powyżej: Kołowroty nie pojawiły się na pierwszym odcinku I linii metra od razu. „Początkowo, na przymocowanej do ściany desce znajdo- wały się kasowniki. Każdego dnia dyżurny musiał wszystkie poprzestawiać, aby dziurkowały prawidłową datę” – wspomina Tomasz Witanowski 

Jak, już po otwarciu, układała się współpraca z pasażerami?

Z każdym rokiem przybywało udogodnień dla pasażerów. Wprowadzaliśmy nowe elementy ułatwiające podróż. Kiedyś nie było przecież bramek tylko linia, której nie można było przekroczyć bez biletu. Na przymocowanej do ściany desce znajdowały się  kasowniki. Każdego dnia dyżurny musiał wszystkie poprzestawiać, aby „dziurkowały” prawidłową datę.

Pojawiły się też stopery, które pokazują kiedy odjedzie pociąg. Dodaliśmy strzałki, wskazujące kierunek jazdy pociągu, monitory i nagłośnienie. Gdy tylko pozwoliły na to przepisy, zainstalowaliśmy na peronach guzki i linie prowadzące dla osób niedowidzących. Są też ikony, które pokazują pasażerom poruszających się na wózkach, jakiego typu będzie kolejny pociąg – czy stary rosyjski, czy nowy. Uczyliśmy się i pasażerowie nas uczyli. Cały czas idziemy do przodu.

Jacy są dzisiejsi pasażerowie?

W większości zdyscyplinowani, wiedzą jak korzystać z metra. Obecnie zdecydowanie rzadziej, niż kilka lat temu łamią przepisy. Nie mamy już problemów z osobami jeżdżącymi na rolkach i deskorolkach. Pasażerowie słuchają wygłaszanych komunikatów, czytają informacje pasażerskie, nie śmiecą.

Z drugiej strony teraz wszyscy bardziej się spieszą. Chodzą cały czas z komórkami i świata poza nimi nie widzą, do tego stopnia, że czasem nie dostrzegają, że niebezpiecznie zbliżają się do krawędzi peronu. Latem, szczególnie w godzinach szczytu, pojawiają się problemy z  rowerzystami, którzy próbują wcisnąć się do zatłoczonych wagonów.

Zdarzają się też zabawne historie. Kiedyś pasażerowie próbowali wejść do pociągu z łóżkiem, które nijak się nie chciało zmieścić. Innym razem pani wchodziła do wagonu z psem. Smycz była jednak za długa i zwierzak został na peronie. Właścicielka już zaczęła opłakiwać swojego czworonoga, a tymczasem czekał on na nią u dyżurnego stacji, który opiekował się nim, dopóki nie wrócił do swojej pani.

Największe problemy, jakie pojawiły się wraz z uruchomieniem metra to…

Po otwarciu na stacje metra przyszło wielu bezdomnych. Wyobrażali sobie, że będą mogli jeść na ławkach, spać w windach. To były dla nich nowe przestrzenie, które chcieli zagospodarować. Próbowali nawet „brać prysznic” w umywalkach. Od początku dawaliśmy im jasny komunikat, że metro służy do szybkiego przemieszczania się po mieście, a nie do mieszkania. Zrozumieli. Dzięki monitoringowi i Służbie Ochrony Metra udało nam się także wyrzucić ze stacji i pociągów kieszonkowców. Obecnie metro jest bezpiecznym miejscem.

Oddzielną historią są zwierzęta. W latach 80., kiedy były budowane obiekty metra robotnicy dokarmiali gołębie. W efekcie ptaki zadomowiły się na stacjach. Początkowo nie mogliśmy z nimi wygrać, a teraz jesteśmy uważani za ekspertów w radzeniu sobie z tymi intruzami. Najpierw odstraszaliśmy je tubami, w które dmuchali pracownicy metra. Gdy gołębie się do nich przyzwyczaiły i trąbienie przestało przynosić efekty, rozwiesiliśmy siatki i nakleiliśmy kolce. Niestety miłośnicy ptaków przecinali siatki, a gołębie radośnie bujały się na kolcach. W końcu wystraszył je sokolnik. Gdy tylko gołębie zobaczą drapieżnego ptaka, od razu uciekają. Niestety po jakimś czasie znów wracają. Musimy być czujni.

Z ciekawszych okazów mieliśmy też na stacji muflona – uciekiniera z cyrku, który chciał się zadomowić w metrze. Na Kabatach przez kilka dni mieszkał nietoperz. Z sufitu stacji zabrał go Eko Patrol.

Dziękuję za rozmowę.

*Wywiad pochodzi z miesięcznika iZTM, opublikowany za zgodą ZTM. Po raz pierwszy opublikowaliśmy go w 2015 roku

(Redakcja Haloursynow.pl)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(5)

robrob

2 2

Ciekawa praca i kawał historii, można pozazdrościć :) 19:24, 14.02.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

retret

8 1

Czy na ursynowskim odcinku metra mozna dowiesic elektronicze tablice z informacja o czasie odjazdu skladu na poziomach -1 (czyli tam gdzie sa lokale handlowe)? Tak jest na Politechnice i innych stacjach, a na Ursynowie oczywiscie zacofanie i "bida". Tablice sa tylko na peronie. Czas do odjazdu skladu jest wazny zwlaszcza na pierwszej stacji, gdzie pociagi stoja czasem dwie-trzy minuty i za kazdym razem warto wiedziec czy sie spieszyc czy isc spokojnie. 16:25, 11.11.2019

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

BB

0 8

Wyjdz minute wczesniej matolku z domu. Na wszystko potrzebujesz informacji na ekranie? Masz moja : żyj baranku 11:54, 12.11.2019


emerytemeryt

6 1

Ten artykuł już kiedyś był. Takie pitu-pitu. Mieszkańcy Ursynowa chcą wiedzieć kiedy będą schody ruchome i daszki nad schodami do metra. 19:13, 11.11.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

KaszankaKaszanka

6 0

"Z każdym rokiem przybywało udogodnień dla pasażerów. Wprowadzaliśmy nowe elementy ułatwiające podróż. Kiedyś nie było przecież bramek tylko linia, której nie można było przekroczyć bez biletu." - No faktycznie bramki są znakomitym udogodnieniem dla pasażerów, podobnie jak śliskie linie dla niewidomych i ołtarzyki z mapą postawione na samym środku drogi ewakuacyjnej! 15:47, 12.11.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%