Zamknij

Z Ursynowa do Japonii i z powrotem. WYWIAD

12:10, 13.02.2021 Marta Siesicka-Osiak
Skomentuj Rodziną w Świat Rodziną w Świat

Dwa lata spędzili w Japonii starając się uniknąć czyhających na każdym kroku kulturowych pułapek. Choć w Tokio widzieli z okien palmy, od oceanu dzieliło ich kilka minut drogi, a sąsiedzi byli praktycznie niewidoczni, z radością wrócili na swojski Ursynów.

Są, od niedawna, czteroosobową rodziną w składzie: Paula, Maciek, Leopold i Flora. O ich podróżach i codziennych, acz nietypowych przygodach można poczytać na blogu Rodziną w Świat. Znajdziemy tam relację z dwuletniego pobytu w Tokio, a także z innych wojaży.

Do Kraju Kwitnącej Wiśni trafili dzięki służbowemu kontraktowi Pauliny. Nie spodziewali się, że Japonia tak bardzo różni się od Europy – począwszy od budowy kuchenki i sedesu, przez kulturowe i kulinarne obyczaje po sposoby na spędzanie wolnego czasu. Dlatego stwierdzili, że warto o niej pisać i tak powstał blog, a jesienią ubiegłego roku ukazała się ich pierwsza książka, oczywiście… o Japonii, wydana przez wydawnictwo Pascal.

Skąd wzięliście się na Ursynowie?

Mieszkaliśmy tu przed wyjazdem. Po powrocie mogliśmy wrócić do tego samego lokum, więc ponowne zamieszkanie na Ursynowie było naturalne. Zresztą dobrze znamy okolicę, w sumie spędziliśmy tu już razem 10 lat (z dwuletnią przerwą). Wiemy „co, gdzie i jak”, a wiadomo, że wtedy zawsze jest łatwiej. Chociaż musimy przyznać, że przez 2 lata naszej nieobecności sporo się tu zmieniło. W większości na dobre!

Jak bardzo różni się mieszkanie w bloku na Ursynowie od życia na japońskim blokowisku?

W Japonii mieszkaliśmy w nieco przyjemniejszych okolicznościach, gdyż oba mieszkania, w których przyszło nam żyć, znajdowały się nad Zatoką Tokijską. W kilka minut mogliśmy dojść nad ocean. Wprawdzie oddzielał nas od niego falochron, ale jednak klimat i widok był zdecydowanie inny. Zza okna widzieliśmy też palmy, co dodawało życiu nieco więcej egzotyczności. Tutaj oceanu brakuje, ale na szczęście niedaleko jest las, więc zawsze to jakaś rekompensata.

Oprócz tego, w japońskim blokowisku jest zdecydowanie ciszej, bo Japończycy nie mają w zwyczaju robić hałasu. Ponadto jest bardzo restrykcyjna i szczegółowa segregacja śmieci. Na niektórych osiedlach można znaleźć aż kilkanaście różnych pojemników.

W Japonii bardzo charakterystyczne jest też wietrzenie futonów, czyli materaców do spania, na balkonach. Zresztą często balkony służą głównie do suszenia prania. Raczej nikt nie spędza na nich czasu. Na próżno szukać więc na nich jakichś mebli czy dekoracji, jak to bywa u nas.

Z innych ciekawostek: niektóre bloki wyposażone są w swoje własne, prywatne paczkomaty. A jeśli takowych nie ma, to za zgodą odbiorcy, kurier zostawia paczkę pod drzwiami. Nie jest to nic nadzwyczajnego, ale jak najbardziej bezpiecznego. U nas kurierzy to kontrowersyjny temat, więc bardzo nas to rozwiązanie w Japonii zaciekawiło.

I ostatnia rzecz - bloki wyposażone są w ogromne parkingi rowerowe. W Tokio mnóstwo ludzi jeździ na rowerach więc taki parking to obowiązkowy element. Czasem miejsca są przypisane do mieszkania i wtedy nie ma mowy o zaparkowaniu na innym miejscu niż własne, nawet jeśli takowe na stałe jest wolne. Może to doprowadzić do niemałej awantury. W ogóle Japończycy posiadają całą masę zasad. Nie wszystkie są do końca jasne. Powrót do tego, co znane, jest więc dla nas pewnym wytchnieniem od obawy przed popełnieniem jakiejś kulturowej gafy.

Czego Wam brakowało zagranicą, a czego nie możecie teraz znieść w Warszawie?

Za granicą brakowało nam chyba najbardziej rodziny i znajomych. Choć też nie byliśmy aż tak długo, żeby ta tęsknota spędzała nam sen z powiek. Tutaj, z kolei, brakuje nam japońskiego jedzenia i słońca, zwłaszcza teraz. A w samej Warszawie ciężko nam znieść budowę obwodnicy w bliskim sąsiedztwie, która zabrała nam szybkie dojście do zielonych terenów.

Z ostatnich waszych newsów wiemy, że zdecydowaliście się na poród domowy, który ponoć słyszało pół naszej dzielnicy. Czy nikt nie stukał ze złością w kaloryfer albo nie zapukał z troską do drzwi?

Mamy nadzieję, że tylko według nas ktoś słyszał poród, a w rzeczywistości nikt o nim nie wiedział. W każdym razie, jeśli nawet ktoś w nim, mimo chęci, uczestniczył, był na tyle miły, że nie stukał w kaloryfer ani nie zapukał w drzwi. Może dlatego, że poród miał miejsce w dzień. W nocy reakcja sąsiadów mogłaby być zgoła inna. Dobrze, że nie musieliśmy się o tym przekonać.

W wielu krajach takie porody to norma, a w Japonii wypada rodzić w domu czy niekoniecznie?

W Japonii chyba takie rozwiązanie jest mało znane, bo jak powiedzieliśmy naszej japońskiej znajomej, że planujemy poród w domu, to była lekko przerażona. Na tyle, że nawet ciężko jej to było ukryć. A sama rodziła rok temu więc temat jest jej bliski. W Japonii najlepiej nie wychylać się przed szereg, nieważne, czy chodzi o miejsce porodu, wygląd, czy zachowanie. Najbezpieczniej jest się nie wyróżniać z tłumu.

Zanim zakończymy temat Japonii, to jeszcze porozmawiajmy trochę o miłości. W niedzielę obchodzimy Walentynki. Czy jest to święto popularne w Japonii?

Do 14 lutego 2019 roku myślałam, że Walentynki na całym świecie obchodzi się w ten sam sposób. A prezent, jeśli w ogóle, kupuje się tylko swojemu partnerowi. W końcu to Walentynki - święto zakochanych.

Jakież było moje zdziwienie, kiedy na kilka dni przed pierwszymi Walentynkami w Japonii, dowiedziałam się, że własnemu mężowi to owszem, mogę kupić jakiś prezent. Moja sprawa. Ale przede wszystkim, to muszę kupić prezenty (czekoladki) wszystkim mężom i „niemężom” z mojej pracy. Jednym słowem mówiąc: każdemu facetowi, z którym na co dzień pracuje!

W Japonii w Walentynkach chodzi właśnie o to, żeby sprawić przyjemność panom. Panie będą miały swoje prezenty za miesiąc, 14 marca, podczas tzw. Białego Dnia.

Wiadomo, że sytuacja jest obecnie trudna i podróżowanie stało się problematyczne. Wy na pokładzie macie jeszcze noworodka. Czy mimo to planujecie już jakieś wojaże?

Za nami pierwsza wycieczka na Mazury, po której oceniamy, że rokowania na podróże w nowym składzie są dobre. Rzeczywiście, brakuje nam podróży, ale mamy nadzieję, że niedługo uda się ruszyć gdzieś dalej. Choć obecnie nic nie planujemy „na sztywno”, bo nawet sytuacja w Europie zmienia się dynamicznie. W każdym bądź razie, mamy ogromną nadzieję, że wkrótce uda nam się gdzieś wyjechać. A gdzie i na jak długo – na dzień dzisiejszy nie mamy zielonego pojęcia.

Czy swoje dalsze plany wiążecie z Polską, czy raczej: kolejny kraj i kolejna książka?

Kolejny kraj i kolejna książka to byłoby spełnienie marzeń. Ale czas pokaże, bo planowanie czegokolwiek dziś to ryzykowne zajęcie.

Życzę powodzenia i dziękuję za rozmowę!

Wszystkie zdjęcia pochodzą z bloga rodzinawswiat.pl

(Marta Siesicka-Osiak)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%