Zamknij

DAWID KORNAGA: "Ursynów przypomina mi Berlin". WYWIAD

13:01, 25.10.2014 Katarzyna Brudnias Aktualizacja: 11:38, 29.10.2014
Skomentuj SK SK

O tym co jest fascynującego na Ursynowie, dlaczego ta dzielnica przypomina Berlin i najnowszej książce "Berlinawa" - rozmawiamy z jej autorem Dawidem Kornagą, pisarzem młodego pokolenia i ursynowianinem.

Jak długo mieszkasz na Ursynowie?

W styczniu przyszłego roku minie dokładnie 10 lat. Wtedy przeprowadziłem się na Kabaty.

Dobrze Ci się tu mieszka? Dlaczego na miejsce zamieszkania wybrałeś właśnie Ursynów?

To był mój świadomy wybór. W Warszawie żyję od 1994 r. Od początku chciałem zamieszkać na Ursynowie. Uważam, że od kiedy wybudowano tutaj metro, dzielnica przestała być "sypialnią" Warszawy. Ursynów ma swoją tożsamość, swój styl. Jest multkulti. Zwłaszcza w metrze można zaobserwować, ilu jest tu cudzoziemców.

Często bywasz w Berlinie. Czy porównujesz nasz warszawski Ursynów do tego miasta?

Oczywiście. Kiedy wracam nie czuję różnicy. Ursynów nie odstaje od Berlina np. od dzielnicy Prenzlauer Berg. Jest bardzo nowoczesny. W Berlinie w każdym kiez (nazwa berlińskiej mini dzielnicy - przyp. red.) ludzie mają swój sklep, swoją knajpkę. Tu też tak jest. Właściwie można się stąd nie ruszać. Był taki czas, że przez dwa lata, kiedy pisałem książkę, kursowałem tylko między Berlinem a Ursynowem, gdzie na miejscu miałem wszystko. 

Tobie Ursynów przypomina Berlin, mnie kojarzy się z małymi włoskimi miasteczkami. To co mnie urzeka w tej dzielnicy to spójna architektura. Ursynów stanowi jedną całość. Czy też odnosisz takie wrażenie?

Tak. Uważam, że reszta Warszawy powinna brać przykład z Ursynowa, jak dobrze zagospodarować przestrzeń. 

A jacy są tu ludzie według Ciebie? Bo ja mam wrażenie rozmawiając z ursynowianami, że oni wszystko o tej dzielnicy wiedzą, że są bardzo zaangażowni. Też tak myślisz?

Jak najbardziej. Mówi się, że na Ursynowie mieszkają "lemingi". Moim zdaniem tutaj wykształciło się społeczeństwo obywatelskie. 

Bohaterowie Twojej powieści są fikcyjni, ale miejsca, w których toczy się akcja są jak najbardziej prawdziwe. I to zarówno te w Berlinie, i te w Warszawie. W książce możemy znaleźć opis bazarku "Na dołku" na Imielinie. To dlatego, że mieszkasz na Ursynowie?

Jedna z moich bohaterek pochodzi z Imielina. Rzeczywiście gdybym nie mieszkał tutaj, to może opisałbym inne miejsce. A tak szersze grono ludzi może przeczytać o Imielinie, a dokładnie o wyjątkowym bazarku, pełnym sprzedawców - indywiduów. Zakupy tam to prawdziwa socjologiczna przygoda.

O czym jest Twoja najnowsza powieść? Akcja pierwszej części dzieje się w Berlinie, drugiej w Warszawie, a trzecia Berlinawa, która jest jednocześnie tytułem książki, co oznacza?

Akcja toczy się zgodnie z powyższą chronologią, by w trzeciej części stworzyć multiprzestrzeń, właśnie Berlinawę, gdzie rozwiązują sie wszystkie wcześniej podjęte wątki. Naturalnie Berlin i Warszawa są miastami - symbolami i choć przywiązuję uwagę do wiarygodności zdarzeń oraz konkretnych miejsc, to w Berlinawie pełnią one funkcję tła, fabularnego pretekstu do zadania pytań o nowe definicje miłości, lojalności czy stosunku do własnego kraju. No i, nie byłbym sobą, pewnych odpowiedzi. Na pewno niejednoznacznych, bo wierzę w czytelników, którzy szukają opowieści nieoczywistych, które układają się w głowie i zmuszają do myślenia poza szablonami.

Bohaterowie Twojej książki, zarówno postaci pierwszoplanowe jak i drugoplanowe, to skomplikowane osobowości. Głównymi bohaterkami są dwie kobiety: kochliwa tłumaczka Ola i czynna neofaszystka Ula. Czy możesz nam coś o nich opowiedzieć?

Ola, pełna zmysłowej energii i poliamorycznych skłonności, wykraczających poza stereotypowe postrzeganie, ląduje na kwartalnym stypendium dla tłumaczy w Berlinie. To miasto zawsze przyciągało ludzi, którzy szukali w życiu zmiany. Albo zmieniało nawet nieświadomych tego. Ola intensywnie, może nazbyt intensywnie realizuje się w swoich pragnieniach, ale te okazują się prowadzić na manowce. Tymczasem w Warszawie, w świecie Uli dochodzi do dramatu, w wyniku, którego Ula postanawia wybrać się do Berlina i pomścić krzywdę przyjaciela. Jest nie tylko młodsza od Oli, jest jej absolutnym przeciwieństwem. Czy do końca? Los sprawi, że te dwie wyraziste kobiety nie tylko zetkną się ze sobą, ale... No właśnie, tutaj przykładam palec do ust i zapraszam do lektury.

Dlaczego na główne bohaterki wybrałeś akurat kobiety?

Bo kobiety są fascynujące. Inne, bardziej złożone. Inspirują mnie. 

Opisujesz Olę i Ulę w tak przekonujący sposób, jakbyś sam był kobietą. Tak mocno utożsamiłeś się ze swoimi bohaterkami?

Mało powiedziane. Ja przez dwa lata byłem Ulą i Olą. Awersem i rewersem skomplikowanej kobiecości. To była trochę taka schizofrenia. Ale pozytywna, bo związana z pisarskim wyzwaniem, by podołać współodczuwaniu z tak wymagającymi psychologicznie postaciami. 

Czy to prawda, że aby opisać swoich bohaterów - neofaszystów - przeniknąłeś w to środowisko?

Musiałem. Między innymi udało mi się zalogować na forum strony prowadzonej przez najwiekszą organizację neonazistowską na świecie. Żeby nie robić im "reklamy", pozwolisz, że nie podam żadnych nazw. Wszystkie niezbędne podane są w powieści, ale też z umiarem, bo kto szuka i tak znajdzie. 

Książka napisana jest w ciekawej narracji. Nie jest jednolita, jednostajna. Powiedz parę słów o niej. I dlaczego właśnie tak ją napisałeś. Skąd ten pomysł?

Tak jak dwie kobiety, dwa miasta, dwie postawy życiowe, tak również dwa pierwsze rozdziały, Berlin i Warszawa, musiały się od siebie różnić - oczywiście nie radykalnie, ale w pewnych niuansach, które pozwalają odbiorcy oddychać inaczej Olą, a jeszcze inaczej Ulą. Dopiero w końcowej Berlinawie dochodzi do radykalnego wymieszania stylów. Starałem się wycisnąć z polszczyzny wszystko, co w tym przypadku mogłoby sprawić, że powieść zyskuje zróżnicowany rytm, niezbędną dynamikę i zwyczajnie na świecie zachęca do dalszego czytania. Sam dużo czytam, ba, więcej czytam niż piszę, więc nie wyobrażam sobie, że w przypadku Berlinawy miałbym nie podnieść poprzeczki jeszcze wyżej.

W książce jest dużo fizjologii, bardzo dużo szczegółowych opisów? Po co?

To jest normalne. Człowiek jest istotą fizjologiczną. Dzięki temu moje wymyślone postaci nabierają wiarygodności, realności. A tym bardziej w przypadku kobiet (śmiech) - mechanizmów trudnych w obsłudze nawet dla samych siebie, więc proszę się nie dziwić. 

A język, którym piszesz? W powieści mamy też trochę przekleństw.

Każdy wulgaryzm użyty w tej książce jest uzasadniony, podyktowany potrzebami emocjonalnymi moich bohaterów. 

Do kogo jest skierowana Twoja powieść?

To jest w czystej postaci literatura piękna. Obszerna jak "Trylogia" Sienkiewicza, no troszkę przesadzam... Chodzi mi o to, że pewnych historii nie można zamknąć na dwustu stronach. A skierowana jest do ludzi, którzy nie chcą dostać gotowych odpowiedzi. Nie wybieram sobie targetów, tak cyniczny nie jestem. Fabuła jest niedopowiedziana. Żadnego "amen w pacierzu". Wymaga refleksji, zastanowienia się. Czytelnik znajdzie tu i elementy komedii i psychologii i sensacji. Bo oprócz całego przesłania i smaczków z Berlina, Warszawy, nie mówiąc już o Ursynowie, ważna jest przede wszystkim wciągająca historia, która jeszcze długo pozostaje w pamięci.

Dziękuję za rozmowę.

Dawid Kornaga (ur. 1975), pisarz i felietonista. Autor sześciu powieści, z których nakładem "Świata Książki" ukazały się Rzęsy na opak i CięciaPomysłodawca i redaktor tomu opowiadań Piątek, 2:45, współautor polsko-norweskiej antologii Podróż na północ/Mot Nord. W 2011 roku otrzymał międzynarodowe stypendium twórcze Dagny, przyznane przez Stowarzyszenie Willa Decjusz. Przez kilka lat pisał felietony dla pisma lifestylowego-kulturalnego "Hiro". Uzależniony od gwaru miasta, różnorodności i wszystkiego, co skraca życie w przyjemny sposób.

"Berlinawa" to napisana z literackim rozmachem historia dwóch kobiet - kochliwej tłumaczki Oli oraz czynnej neofaszystki Uli. Zabawna, przekorna, okrutna i drapieżna.

Akcja powieści toczy się się w scenerii współczesnej Warszawy i Berlina, w którym żyją, kochają i nienawidzą postaci zaludniające Berlinawę. Poznajemy tu Warszawę hipsterską, ale z punktu widzenia ludzi, którzy reprezentują ideologię skrajnie odmienną. Natomiast Berlin, odległy od przewodnikowych szablonów i zachwytów, gdzie pod uśmiechnietą maską multikulti skrywa się pradawna, germańska nietolerancja i pogarda, obserujemy oczami nie-berlińczyków. Szablony pojawiają się w tej powieści tylko po to, żeby po chwili zostać zmiażdżone przekorną logiką fabuły łączącej w sobie komedię, psychologię i sensację.

(Katarzyna Brudnias)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

Jakub GreloffJakub Greloff

3 1

Kiedy mowa w wywiadzie o tym, że w naszej dzielnicy wykształciło się społeczeństwo obywatelskie, przypomina mi się, z jakim pozytywnym zaskoczeniem spotkałem się gdy wspólnie ze znajomymi angażowaliśmy się w lokalne problemy.
1. Kiedy pojawił się problem budowy w miejscu Tesco na Kabatach ogromnej Galerii, okazało się, że naszą petycję w tej sprawie, by zmniejszyć jej rozmiary, podpisało przeszło dwa tysiące mieszkańców Kabat ( http://www.kabaty.internetowe.pl/ ). A wypowiedź w tej sprawie zgodził się udzielić p. Przemysław Babiarz ( http://youtu.be/gE20-z66scE ).
2. Gdy w soboty zbieraliśmy, podpisy na Bazarku na Kabatach przy ul. Stryjeńskich, okazało się, że niemal wszyscy mieszkańcy problem znali i z chęcią zamieszczali pod petycją swoje dane, choć mogłoby się wydawać, że teraz takie czasy, że nikt nie lubi uczestniczyć w tego typu akcjach.
3. W sprawie obrony ostatnich terenów zielonych, jak Sadek Natoliński czy kabacki Nasz Park, to mieszkańcy najwięcej zdziałali.
Jest siła ;-) 12:16, 27.10.2014

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%