Zamknij

Rocznica zamachu na Kutscherę. Ciekawa akcja sąsiada z Natolina

17:31, 01.02.2017 Kuba Turowicz Aktualizacja: 23:11, 04.02.2017
Skomentuj KT KT

Dokładnie 73 lata temu doszło do jednej z najbardziej brawurowych akcji przeciwko nazistom. Żołnierze oddziału specjalnego Komendy Głównej Armii Krajowej zabili Franza Kutscherę - dowódcę SS i policji na dystrykt warszawski Generalnego Gubernatorstwa. Na Ursynowie mamy 4 ulice, które poświęcono bohaterom tej akcji. W niecodzienny sposób postanowił przypomnieć o niej jeden z mieszkańców Ursynowa.

W zamachu z 1 lutego 1944 roku zginął Franz Kutschera - ważna postać w nazistowskiej hierarchii, człowiek współodpowiedzialny za terror w Warszawie. Po stronie polskiej zginęło 4 żołnierzy AK - Bronisław Pietraszewicz "Lot", Marian Senger "Cichy", Zbigniew Gęsicki "Juno" i Kazimierz Sott "Sokół". Te nazwiska i pseudonimy są doskonale znane prawie każdemu mieszkańcowi naszej dzielnicy. Ich pamięci poświęcono ulice na osiedlu we wschodniej części Natolina.

Ireneusz Trąbiński - mieszkaniec osiedla - wpadł na pomysł, aby sprawdzić, jaki jest stan wiedzy sąsiadów na temat patronów ulic, przy których stoją ich bloki. Akcja miała charakter informacyjny - mieszkańcy dostawali ulotki z notką biograficzną żołnierza, który patronuje ich ulicy.

- Rozmawiałem z 10 osobami, które tu mieszkają i chyba tylko 3 wiedziały, kim byli ci ludzie. Wydaje mi się, że warto wiedzieć, gdzie żyjemy, wymyśliłem więc, że będę rozdawać ulotki, które wyjaśnią ludziom historie bohaterów - tłumaczy nam Ireneusz Trąbiński.

Wjeżdżający na teren osiedla byli angażowani w krótką rozmowę. - Na jakiej ulicy pani mieszka? - Wie pani, kim jest patron tej ulicy? - Czy słyszał pan, czego dokonał Pietraszewicz, Senger, Gęsicki i Sott? - pan Ireneusz pytał mieszkańców osiedla.

A jak było ze stanem wiedzy mieszkańców? Bardzo różnie. Niektórzy wiedzieli jeszcze więcej niż pomysłodawca akcji, inni nie mieli pojęcia, kim są patroni ich ulic, jeszcze inni uznawali, że to ich w ogóle nie interesuje. 

- Bardzo się cieszę, że ktoś mnie w końcu oświeci. Sam jakoś nigdy tego nie zgłębiłem, ale to cenna wiedza, skoro się tu żyje - przyznaje pan Krzysztof z ul. Sengera "Cichego".

- Ja się domyślałem, że tu chodzi o jakichś żołnierzy, ale nie znałem szczegółów - mówi pan Adam z ul. Pietraszewicza "Lota".

- Ja wiedziałam od dawna, kim jest Senger. Mieszkam tu 25 lat, więc historia dzielnicy jest mi bliska. Spotkałam się kiedyś z opnią, że ul. Sengera jest na cześć mężczyzny, który stworzył maszyny do szycia. To chyba w ramach żartu raczej, bo ja oczywiście wiem, kim był patron mojej ulicy - opowiada pani Wanda.

Pan Ireneusz przyznaje, że historia jest jego pasją, stąd pomysł na akcję informacyjną.

- Mój ojczym brał udział w Powstaniu Warszawskim. Dziś ma ponad 90 lat, ale obserwuję z jakim szacunkiem rozmawiają z nim np. młodzi harcerze. Odwiedzają go, pytają, jak to było kiedyś. Jesteśmy winni pamięć naszym bohaterom i musimy o tym pamiętać - wyjaśnia.

Jeśli na osiedlu pojawiał się gość i mówił, że mieszka w zupełnie innym miejscu, dostawał ulotkę ogólną. Z niej mógł dowiedzieć się, czym była Akcja Kutschera, jakie przyniosła rezultaty i kto ją zorganizował. - Nieważne, skąd jesteśmy, wiedza nie boli - żartobliwie dodaje organizator akcji.

(Kuba Turowicz)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(5)

volta2volta2

2 0

Bardzo fajna inicjatywa!
Może zainteresować nią szkoły, szkolnych historyków? Latające kółka historyczne z takimi ankietami na ulicach ursynowa to było by już coś!
10:43, 03.02.2017

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

BoksikBoksik

5 0

Moi dziadkowie spędzili całą okupację w mieście. Nie zdążyłem niestety dorosnąć do tematu na tyle aby zapytać ich o osobiste uczucia związane z opisaną akcją. Teraz już jest niestety za późno.
Nie śmiem umniejszać odwagi żołnierzy Armii Krajowej, którzy, poświęcili swoje życie by wypełnić przysięgę i wykonać wydany im rozkaz. Zastanawiam się jednak co roku, w każdą rocznicę wydarzeń, co czuli wychodząc tego dnia na ulicę ze świadomością konsekwencji decyzji o wykonaniu egzekucji w biały dzień w centrum miasta. Trzeba mieć nie mało odwagi by rzucić na szalę swe życie, ale do prawdy trzeba jej o wiele więcej, by się nie zawahać, wiedząc iż w konsekwencji przypieczętuje się los niewinnych ludzi. Za każdym razem gdy mam okazję przejść pieszo tym konkretnie mostem, zatrzymuje się przy pamiątkowej tablicy i oczyma wyobraźni widzę i czuję napięcie przerzucających się przez barierkę ludzi. Powstrzymuję się jednak przed sięgnięciem wzrokiem dalej … 15:44, 03.02.2017

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

BoksikBoksik

5 0

W konsekwencji stracono przez rozstrzelanie co najmniej 300 pochwyconych w tym celu mieszkańców. Nie mnie decydować, czy takie poświęcenie było uzasadnione w ten, czy inny sposób – to wyłączne prawo naszych ojców. Wnoszę tylko o pamięć dla straconych, o czym przywołując wydarzenia z należną im dumą ustawicznie zapominamy.

15:45, 03.02.2017


pppppp

1 0

W komentarzach widać zanik pamięci (a raczej wiedzy) o tym jak wyglądała okupacja w Warszawie, szczególnie teraz w rocznice zamachu. Wyrok na Kutschere został wydany, gdyż wprowadził on niesamowity terror polegający na łapaniu i rozstrzeliwaniu przypadkowych przechodniów (chciał złamać Warszawę). Po zamachu co prawda jeszcze hitlerowcy rozstrzelali iluś Polaków (liczba 300 jest raczej za duża, bliżej jest 100), ale fala terroru opadła. Kutschera chciał pozostać anonimowy i nigdy swoich zarządzeń nie podpisywał nazwiskiem lecz tylko "Dowódca policji i SS". Trochę czasu zajęło wywiadowi AK ustalenie jego personaliów. Przed zamachem został tez kilkukrotnie ostrzeżony. Nie był to - jak sie teraz niektórym wydaje - zamach terrorystyczny lecz akcja odwetowa (wykonanie wyroku śmierci) za rozstrzeliwanie niewinnych osób. 13:19, 08.02.2017

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

Szary człowiekSzary człowiek

0 0

Dodam, że paradoksalnie działania Kutschery zmobilizowały ludność cywilną do wspierania AK i innych organizacji podziemnych. Wcześniej część osób wolała się nie wychylać, po rozpoczęciu terroru w Warszawie nieważne było, czy ktoś się angażuje, czy nie - zginąć można było w każdym przypadku. Czasem nawet działanie pozwalało zachowywać większe bezpieczeństwo - moja babcia i ciotka będące w AK (łączniczki - sanitariuszki) miały opaski pielęgniarek szpitala zakaźnego - Niemcy omijali je (ciotkę i babcię oczywiście) szerokim łukiem. Po śmierci Kutschery łapanki, a potem także egzekucje uliczne (poza odwetowymi bezpośrednio po zamachu) ustały. Gdyby Kutschera przeżył, ofiar najprawdopodobniej byłoby dużo więcej (za jego rządów zginęło ok. 5 tys. warszawiaków z ogólnej liczby ok. 32. tys. zamordowanych przed Powstaniem Warszawskim). 15:45, 09.02.2017


0%